Nienawidziłam biegania. Skutecznie obrzydził mi je w latach 80. szkolny WF. Zaczęłam biegać dzięki radom Anny Pawłowskiej-Pojawy, ekspertki nie tylko od joggingu, ale też motywacji. Szkolne betonowe boisko. Sprawdzian z biegu na 600 m. Pamiętam, że w połowie już nie miałam siły. Słyszałam gwizdek pani od WF i jej doping: „szybciej, szybciej, co się tak wleczecie”. Wreszcie koniec. Wszystko mnie bolało, nie mogłam złapać tchu, chciało mi się płakać. Podobnie było na bieżni. 60 m to dystans dużo krótszy, ale tu też byłam ostatnia. – Znowu słabo. Musisz szybciej przebierać nogami – usłyszałam. Tyle że jak się jest najmniejszym w klasie, to i najszybsze przebieranie nogami nic nie daje. Ale wtedy na takie szczegóły nikt nie zwracał uwagi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.