Edyta Żemła, "Wprost": Polski rząd zadeklarował gotowość wysłania czterech F-16 do prowadzenia działań rozpoznawczych w Syrii. Jak długo mogą potrwać przygotowania?
Płk rezerwy, pilot Krystian Zięć: Zakładając, że decyzja o wylocie na Bliski Wschód została podjęta zdecydowanie wcześniej, niż została ogłoszona, i że prawdopodobnie samoloty nie polecą tam wcześniej niż na koniec wiosny – początek lata, Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych ma dość czasu, by profesjonalnie zorganizować to przedsięwzięcie.
Gdzie i jak może być zorganizowany polski kontyngent?
Jeśli byłbym odpowiedzialny za zorganizowanie wylotu, to pewnie byłaby to Jordania. Lokując kontyngent w Turcji, możemy popełnić poważny błąd, szczególnie że jest to ewentualne miejsce eskalowania konfliktu i potencjalnej wojny. Najprawdopodobniej polski kontyngent nie będzie funkcjonował samodzielnie. Wydaje się, że nie mamy jeszcze takich możliwości i musimy liczyć na wsparcie Sił Powietrznych USA. Mielibyśmy wówczas rozwiązane pewne problemy z logistyką, takie jak wsparcie systemami do bieżącej obsługi i zabezpieczenia samolotów. Moglibyśmy też liczyć na wsparcie działalności operacyjnej poprzez dostarczenie aktualnej informacji z rozpoznania w rejonach wykonania zadania, które mogą obejmować informacje m.in. o rosyjskich systemach obrony powietrznej S-400 rozlokowanych w Syrii i ekwiwalencie tego systemu – S-300 na rosyjskim okręcie.
Wskazuje pan Amerykanów? W Syrii latają Francuzi, Brytyjczycy, Niemcy.
Amerykanie dysponują podobnym sprzętem. Współpracując z nimi, minimalizujemy własny wysiłek. Ponadto są najbardziej profesjonalni, jeżeli chodzi o prowadzenie działań operacyjnych w powietrzu. Wkomponowując operacje własne w operacje amerykańskie, zwiększamy szansę na powodzenie misji i jej bezpieczeństwo. Będzie ona jednak bardzo dużym wysiłkiem dla polskich Sił Powietrznych i naszego kraju.
Jak dużym?
Nie chodzi o same zadania, bo loty rozpoznawcze z zasobnikiem DB-110 są proste. Odbywają się po zadanej trasie, w dobrych warunkach pogodowych, by uzyskać jak najlepszy materiał rozpoznawczy. Trudność tej misji będzie polegała na tym, że po raz pierwszy polskie F-16 będą operowały w przestrzeni, w której mogą wystąpić realne zagrożenia. Na przykład znajdując się w zasięgu rosyjskich systemów S-300 i S- 400. Zarówno Rosjanie, jak i Turcy pokazali, jak podchodzą do ludzkiego życia i z jaką łatwością eskalują konflikt. Ponadto nasi piloci muszą przejść przed misją trening przetrwania w warunkach pustynnych, by wiedzieć, jak sobie poradzić. Tym bardziej że na miejscu prawdopodobnie nie będziemy dysponować własnym systemem ratownictwa lotniczego – Combat SAR.
Czy nasi piloci są przygotowani do prowadzenia operacji rozpoznawczych?
Generalnie tak. Jesteśmy zresztą wyszkoleni w prowadzeniu o wiele trudniejszych misji niż loty z zasobnikiem DB-110.
Czy wysłanie czterech samolotów wystarczy do tej misji?
Tak. Choć w praktyce mówimy o dwóch samolotach, które prawdopodobnie w sposób ciągły będą wykonywały zadania. Absolutnie zadania rozpoznawcze w Syrii powinny wypełniać dwa samoloty jednocześnie wykonujące lot w ugrupowaniu bojowym.
Bo może pojawić się problem ze sprzętem lub zagrożenie w powietrzu?
Tak. Dlatego musi być to formacja dwóch samolotów, która stanowi realną siłę ognia. Nie wyobrażam sobie, by polskie F-16 latały w Syrii bez uzbrojenia klasy powietrze-powietrze. Oczywiście nie po to, by prezentować postawę ofensywną, lecz wyłącznie dla samoobrony.
Wspomniał pan o zasobniku DB-110. Jak działa i do czego służy?
To bardzo dobry elektrooptyczny zasobnik poziomu taktycznego. Pokazuje to, co widzimy gołym okiem i w podczerwieni. Jego efektywność zależy od widzialności w powietrzu. Jeżeli mamy niebo w stu procentach pokryte chmurami, nie widzimy nic. W warunkach bardzo dobrej przejrzystości powietrza zasobniki potrafią robić dobre zdjęcia z kilkudziesięciu kilometrów.
Jak wylot do Syrii będzie wyglądał pod względem technicznym?
Od 2007 r. zaczęliśmy bardzo aktywnie uczestniczyć w dużych międzynarodowych ćwiczeniach. Polskie F-16 brały udział w manewrach Red Flag na Alasce i w Blue Flag w Izraelu. W Norwegii i Francji lataliśmy w ramach ćwiczeń „Tiger meet”. Ówczesny dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik [zginął w katastrofie smoleńskiej – red.] pomógł nam bardzo szybko rozpocząć szkolenie w ramach Tactical Leadership Programme – NATO-wski Top Gun. Z każdego wylotu przywoziliśmy bagaż doświadczeń. Pamiętam, że pierwsze wyloty zagraniczne pomogły nam przygotować przydatne dzisiaj procedury do wylotów zagranicznych. Uczyliśmy się na błędach, w efekcie powstawały nowe zalecenia, by każdy następny wylot mógł być lepiej, szybciej i bardziej efektywnie przygotowany. Wydaje się, że bazy lotnictwa taktycznego, w których stacjonują polskie F-16, mają odpowiednie procedury, by szybko i skutecznie zorganizować wylot na operację zagraniczną. Oznacza to, że po wydaniu rozkazu w krótkim czasie zostanie przygotowany personel, sprzęt, logistyka i plan transportu.
Wywiad ukazał się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost”, który trafił do kiosków w poniedziałek, 22 lutego 2016 r. "Wprost" można zakupić także w wersji do słuchania oraz na AppleStore i GooglePlay.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.