– W manifestację włączę się trochę później, to nie jest jeszcze czas na Wałęsę. Także jestem duchem (...). Natomiast będę z nimi, dlatego, że to, co się dzieje w Polsce, a to jeszcze chyba będzie gorzej, wymaga by bronić wolności demokracji i będę jej bronił - powiedział Wałęsa.
W sobotę Komitet Obrony Demokracji manifestował w Warszawie. W niedzielę kolejna manifestacja pod hasłem "Polska murem za Wałęsą" odbędzie się w Gdańsku.
Manifestacja Komitetu Obrony Demokracji w Gdańsku ma rozpocząć się o godz. 14. Organizatorzy szacują, że na Plac Solidarności przyjdzie ponad 20 tysięcy osób.
Manifestacja w Warszawie
Według danych Komendy Stołecznej Policji w marszu Komitetu Obrony Demokracji w obronie Lecha Wałęsy 27 lutego udział wzięło około 15 tys. osób. Z kolei wiceprezydent Warszawy poinformował na Twitterze, że było to „ponad 80 tyś ludzi”.
Gdy marsz „My, naród” wyruszał sprzed Stadionu PGE Narodowego wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak napisał na Twitterze, że bierze w nim udział „około 17 tys. uczestników”. Po godzinie 15 zamieścił kolejny wpis na portalu społecznościowym, w którym liczbę uczestników ocenił na 55 tysięcy osób z zastrzeżeniem, że uczestników „ciągle przybywa”.
Lech Wałęsa skierował list do uczestników marszu Komitetu Obrony Demokracji, który odbywał się w Warszawie. Słowa noblisty odczytał lider KOD Mateusz Kijowski.
Wałęsa w przesłanym liście zapewnił m.in., że nie współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa PRL, chociaż podpisał pewne dokumenty, które zostały „podsunięte przez SB” po grudniu 1970 roku (masakrze robotników na Wybrzeżu na polecenie gen. Stanisława Kociołka – red.). „Nigdy nie zgodziłem się na współpracę, nigdy nikogo nie skrzywdziłem, lecz to doświadczenie nauczyło mnie, że tylko wspólne działanie daje szansę na sukces. Ale nie tylko. Daje też poczucie bezpieczeństwa. Przestajesz być sam” – dodał Wałęsa. Były prezydent przypomniał, że marzenia o wolnej Polsce pod koniec lat 70. miał takie same jak „koledzy z WZZ Wybrzeże – Anna Walentynowicz, Andrzej Gwiazda, Alina Pieńkowska, Bogdan Borusewicz, Jerzy Borowczak i wielu, wielu innych”.
Szafa Kiszczaka
Przypomnijmy, 16 lutego do domu wdowy po gen. Czesławie Kiszczaku wkroczył prokurator w towarzystwie pracowników Instytutu Pamięci Narodowej. Zabezpieczono dokumenty dot. tajnego współpracownika Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie „Bolek”, które to dokumenty Maria Kiszczak chciała sprzedać Instytutowi. Według relacji rzecznik prasowej IPN, wdowa po Czesławie Kiszczaku 16 lutego spotkała się m.in. z prezesem Instytutu i żądała 90 tys. złotych w zamian za przyniesione akta. Jako dowód na wagę posiadanych dokumentów przedstawiła "odręcznie kartkę papieru zatytułowaną „Informacja opracowania ze słów T.W. »Bolek« z odbytego spotkania w dniu 16.XI.1974 roku”. Dwie partie zabezpieczonych dokumentów zostały już udostępnione przez IPN.
RMF24.pl, TVP Info, Wprost.pl