Czeczenia kocha Kreml

Czeczenia kocha Kreml

Dodano:   /  Zmieniono: 
W grudniu 1999 roku ówczesny premier Władimir Putin wygrywał wybory parlamentarne na tle poparcia dla toczącej się wojny w Czeczenii. Po czterech latach Czeczeni masowo zagłosowali na jego partię!
Tak przynajmniej wynika z oficjalnych rezultatów niedzielnych wyborów parlamentarnych, obliczonych w komisjach na terenie Czeczenii. Według lokalnych promoskiewskich władz, 77,37 proc. Czeczenów poparło ugrupowanie Kremla - Jedną Rosję. Frekwencja przekroczyła 70 proc.

"Czeczeńscy wyborcy jeszcze raz pokazali, że wracają do wspólnego rosyjskiego życia politycznego" - skomentował w rozmowie z dziennikarzami rosyjski minister ds. narodowości Władimir Zorin.

Poparcie dla Jednej Rosji, której poprzedniczka "Jedność" w 1999 zdobywała popularność z pomocą "antyterrorystycznej" i prowojennej propagandy, było w niedzielę w Czeczenii ponad dwukrotnie większe niż na terenie całej Rosji, gdzie partia Kremla dostała 37 proc. głosów.

Lokalny korespondent agencji AP informował przy tym, że choć przedstawiciele komisji wyborczych mówili o 70-procentowej frekwencji, to większość punktów wyborczych w ogarniętej wojną i wciąż kontrolowanej przez siły rosyjskie republice "wyglądała na całkowicie puste".

Ci, którzy jednak zdecydowali się głosować, robili to - według agencji - ze strachu przed represjami. "Przyszedłem głosować nie dlatego, że chciałem, tylko dlatego, że boję się odmówić" - powiedział amerykańskiej agencji wyborca, który przedstawił się jako Mochadi.

AP przypomina, że podobnie było w październiku, gdy promoskiewskiego administratora Achmada Kadyrowa wybierano na prezydenta. Oficjalnie frekwencja wyniosła 90 proc. (Kadyrow dostał cztery piąte głosów), mimo, że o wyludnionym Groznym, z którego ludność masowo wyjeżdżała do Inguszetii, mówiono, że zmienił się w "miasto duchów".

Zdaniem socjologa Jurija Lewady, dyrektora instytutu WCIOM-A, w Czeczenii doszło do "jawnego" fałszerstwa wyborczego. "Tego, ile sfałszowano, czy całość wyborów czy połowę, oczywiście nie da się ocenić. Całe te historie w Czeczenii są mroczne" - ocenił w rozmowie z PAP Lewada.

Jako "farsę" wybory w Czeczenii określili także na stronie "Kavkaz-Centr" czeczeńscy separatyści, którzy wciąż prowadzą walkę zbrojną przeciwko siłom armii rosyjskiej.

"Ludzie całkowicie zignorowali kolejną farsę. Sytuacja marionetkowego reżimu była jeszcze bardziej opłakana niż w czasie +wyborów+ Kadyrowa. Tak zwane +punkty wyborcze+ były absolutnie puste" - napisali separatyści.

"Kavkaz-Centr" twierdzi, że w górskich rejonach Czeczenii w ogóle nie przeprowadzano głosowania, tylko komisje powypełniały karty wyborcze i jeszcze w piątek odwiozły je do Groznego. Partyzanci twierdzą ponadto, że w dniu wyborów, które według oficjalnych danych przebiegały w Czeczenii "spokojnie", ostrzelano ponad 100 punktów wyborczych.

Czytaj też: Kremlowska Rosja

O rosyjskiej scenie politycznej i wyborach do Dumy czytaj też w najnowszym numerze "Wprost": Wiosna Putina