"Nie donosiłem i nie są to moje donosy ,ale przeczytaj te donosy ,chyba je przywłaszczę i wydam książkę ,Mądrzejszej obrony stoczniowców i trafnych opisów nie spotkałem .Natomiast przeciw mnie dopiero donosili ..Tylko mnie jednego z wydziału zwolniono nikogo więcej i to za krytykę władz .Od jutra będę podawał tu donosy niby moje i donosy przeciwko mnie , a także opinie SB o mnie w tamtych czasach a znajdujące się w tej dokumentacji niby od kiszczaka "(pisownia oryginalna - red.) - napisał na Facebooku były prezydent.
Wałęsa wie, gdzie powstawały teczki?
Przypomnijmy, w opublikowanych na początku kwietnia wpisach były prezydent ocenił, że „teczki Kiszczaka powstały w materiałów gdańskiej SB”. Wałęsa przyznał także, że papież Jan Paweł II podczas każdego spotkania pytał o „generała”
Lech Wałęsa w swoim wpisie stwierdził, że dokumentów, jakie zabezpieczono w domu zmarłego generała Czesława Kiszczaka wynika, iż „miejsce na TW (tajnego współpracownika – red.) „zajęto” przed pierwszym kontaktem przyszłego lidera Solidarności ze służbami bezpieczeństwa komunistycznego państwa.
Kiszczak chce walczyć po śmierci
Były prezydent wyjaśnił, że na tzw. „teczki Kiszczaka” „składały się miedzy innymi z ręcznie pisanych różnych relacji jak opis grudnia 1970 r i innych zabranych podczas wielu rewizji”, dokumenty pisane odręcznie przez Wałęsę w zakładzie pracy oraz sądach. „Zebrano dlatego bo gdańskie dokumenty były fatalnie niedbale podrabiane i w Warszawie zostały podszykowane”.
Wałęsa wskazał, że podrobione dokumenty „podrzucono Kornelowi Morawieckiemu , a ten opublikował w całość w Solidarności Walczącej” oraz Annie Walentynowicz. Zdaniem byłego prezydenta Kiszczak przechowywał teczki, ponieważ „zdawał sobie sprawę, że fachowcy udowodnią fałszerstwo”.
Papież i Kiszczak
W drugim wpisie Wałęsa przyznał, że przy każdym spotkaniu z Janem Pawłem II był pytany o generała Kiszczaka, co go „czasem irytowało”. „Zaczynam chyba kumać .Co będzie jeśli okaże się że Generał Kiszczak od 1948 r był ..............???? i działał z ........??????” – zakończył Wałęsa.