Do Brukseli z wetem w zanadrzu? (aktl.)

Do Brukseli z wetem w zanadrzu? (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska jest gotowa zawetować projekt konstytucji UE, jeśli nie uwzględni on polskich aspiracji - oświadczył prezydent Aleksander Kwaśniewski w wywiadzie dla telewizji BBC.
"Jeżeli stanowisko Unii pozostanie takie, jak w tej chwili, nie będziemy mogli się na nie zgodzić - powiedział prezydent. - Wcześniej czy później zawsze okazuje się, że słuszność jest po naszej stronie. Słusznie robiliśmy walcząc o niepodległość, słusznie robiliśmy walcząc z komunizmem i teraz robimy słusznie walcząc o zrównoważenie układu sił w Unii Europejskiej" - dodał.

Minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz jest zdania, że z rozważanych rozmaitych sugestii w sprawie systemu głosowania w Radzie UE sens ma tylko jedna -  propozycja odłożenia decyzji na przyszłość. W przeddzień rozpoczynającego się w piątek szczytu UE w Brukseli, szef polskiej dyplomacji oświadczył, że Europie potrzebny jest Traktat Konstytucyjny, który w wielu obszarach zawiera mądre, dobre rozwiązania posuwające integrację europejską naprzód - żeby tak się stało, wszyscy tego muszą chcieć w równym stopniu, a więc być gotowi do  otwartej, rzeczowej, merytorycznej rozmowy i szukania kompromisów.

"Padające dzisiaj nieoficjalne sugestie, że kompromis mógłby polegać na przedłużeniu okresu obowiązywania tak zwanego nicejskiego systemu głosowania - nie do 2009, a do 2014 roku - te  propozycje są po prostu nierozsądne, nielogiczne. Jeżeli ktoś krytykuje nicejskie rozwiązanie, to dlaczego proponuje, żeby nie  pięć a 10 lat ten rzekomo zły system obowiązywał?" - pytał minister Cimoszewicz.

"Argumentacja przeciwników +nicejskiego+ systemu głosowania jest niespójna, jest w gruncie rzeczy nielogiczna i stąd takie kłopoty tych, którzy się z nami nie zgadzają w zaproponowaniu czegoś sensownego" - powiedział.

Zdaniem Cimoszewicza, "Nicea albo śmierć" to bardzo niefortunny slogan, który padł we wrześniu podczas sejmowej dyskusji nad rządowym stanowiskiem w sprawach europejskich. Stworzył on negatywny, niedobry stereotyp polskiego stanowiska w Europie. Prezentuje on Polskę jako państwo skrajnie nieprzygotowane do porozumiewania się, niechętne porozumieniu. "Próbujemy to wyjaśniać wytrwale. Nigdy to nie było stanowisko rządu. Zawsze opowiadaliśmy się za rozsądną, merytoryczną, rzeczową dyskusją. Jednocześnie zawsze byliśmy przeciwko próbie załatwiania spraw przez nacisk polityczny, mówiąc, że chcemy Unii, w której decyduje siła argumentów a nie argument siły" - podsumował Cimoszewicz.

Hiszpańska minister spraw zagranicznych Ana Palacio oświadczyła, że Hiszpania gotowa jest na szczycie w Brukseli rozważyć każdą nową propozycję dotyczącą projektu unijnej konstytucji i obiecała, że zrobi to konstruktywnie. Podczas obrad "premier Jose Maria Aznar nie będzie +Panem Veto+" - podkreśliła w rozmowie z francuskim radiem Europe 1.

Dodała, że nie zna propozycji premiera Włoch Silvio Berlusconiego, który w środę ogłosił, że ma w zanadrzu pomysł na znalezienie kompromisu w sprawie systemu głosowania w UE, ale ujawni go "dopiero w ostatniej minucie". Powiedział tylko, że jest to oferta skierowana do Polski i Hiszpanii, które opowiadają się za utrzymaniem ustalonego w 2000 roku systemu nicejskiego. Daje on Polsce i Hiszpanii po 27 głosów w Radzie UE - tylko o dwa mniej niż Niemcom i Francji. W tym systemie konieczne jest poparcie połowy krajów UE, w których mieszka co najmniej 62 proc. ludności Unii i które w sumie mają ponad 73 proc. głosów w Radzie.

Polska i Hiszpania sprzeciwiają się natomiast zaproponowanemu w przygotowanym przez Konwent Europejski projekcie traktatu systemowi tzw. podwójnej większości, w którym decyzje mają zapadać przy poparciu połowy państw, które zamieszkuje co najmniej 60 proc. ludności Unii.

Joschka Fischer, minister spraw zagranicznych Niemiec, broniących nowego systemu, powiedział w Bundestagu, że wynik spotkania na szczycie w Brukseli jest "otwarty". Jeżeli okaże się, że 25 krajów Unii nie jest jeszcze gotowe do podjęcia koniecznych kroków integracyjnych, to powinniśmy raczej dalej negocjować. "Brak rezultatu jest naszym zdaniem zdecydowanie lepszy niż zły rezultat, który na lata opóźni lub nawet przeszkodzi w działaniu Unii" - powiedział Fischer. Powrót do ustaleń z Nicei wyrządziłby "polityczną szkodę" procesowi integracji - uważa szef niemieckiego MSZ.

"Żądanie, aby pozostać przy Nicei nie przejdzie" na szczycie w Brukseli - oświadczył natomiast minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini. Jego zdaniem, zarządzanie Unią 25 państw według systemu przyjętego dla 6 -12 państw oznacza paraliż UE i właśnie z tego powodu "najbardziej odpowiedzialne państwa, a przede wszystkim państwa założycielskie UE, nalegają na przyjęcie prawdziwie europejskiej konstytucji" - powiedział.

Groził, że fiasko szczytu w Brukseli będzie oznaczać "kryzys ideału Europy". "Jeśli szczyt zakończy się fiaskiem, to stworzy ono zasadę, że Europa nie podejmuje decyzji". Taka sytuacja jest "nie do przyjęcia", (...) "również z tego powodu dla Włoch nie jest do przyjęcia klauzula +rendez-vous+" - oznajmił Frattini.

Klauzulę "rendez-vous" zaproponował przed tygodniem szef brytyjskiej dyplomacji Jack Straw i poparł ją polski minister spraw zagranicznych Włodzimierz Cimoszewicz. Polegałaby na tym, że sygnatariusze konstytucji wyznaczyliby sobie spotkanie w sprawie ewentualnej zmiany systemu głosowania za kilka lat, kiedy będzie już wiadomo, jak działa system nicejski.

"Jeżeli w Brukseli nie dojdzie do porozumienia, będzie to oznaczać wdrożenie zasady, iż interes narodowy przeważa nad interesem europejskim" - groził Frattini. Jego zdaniem będzie to "tragiczna sytuacja", bowiem "przy najbliższej okazji również inne państwa będą mogły w ten sam sposóbprzeciwstawić swoje interesy interesom Unii".

Powiedział, że Włochy nie zgadzają się na zmianę zaproponowanej przez Konwent Europejski zasady podejmowania decyzji w UE tzw. podwójną większością 50 proc. państw i 60 proc. mieszkańców, ponieważ "są krajem założycielskim Unii i nie mogą zrezygnować z europejskiego ideału". Wyraził też nadzieję, że ostateczne stanowisko Hiszpanii będzie nacechowane "poczuciem odpowiedzialności", nie wspominając ani słowem o polskim stanowisku w tej sprawie.

Podkreślił, że "w imię europejskiego ideału również Niemcy, Francja i Włochy muszą pójść na pewne ustępstwa", które mają dowieść przewagi interesu europejskiego nad narodowym.

Takim ustępstwem ze strony większych państw ma być - zdaniem Frattiniego - zgoda Francji, Niemiec i Włoch na zrezygnowanie co trzecią kadencję z własnego komisarza po okresie poszerzania Unii. Państwa te zgodziły się również na zwiększenie liczby eurodeputowanych z państw mniejszych, chociaż taka zasada zapewnia nierówne szanse wyboru eurodeputowanych z poszczególnych krajów - dowodził Frattini. Wyjaśnił, że eurodeputowani z państw większych będą musieli być wybierani znacznie większą liczbą głosów niż deputowani z mniejszych krajów, którym do zasiadania w Parlamencie Europejskim wystarczy poparcie tylko 80 tysięcy wyborców.

Kolejnym dowodem gotowości "dużych" do kompromisu mają być najnowsze, opracowane przez Włochy, propozycje zmian w konstytucji europejskiej, tj. zapis o równości wszystkich państw i równym dostępie do kierowniczych stanowisk w Unii.

Polskę i Hiszpanię skrytykował premier Republiki Czeskiej Vladimir Szpidla w  czwartkowym wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera", w którym poparł projekt konstytucji europejskiej, mimo że opozycja zarzuca mu, iż, podobnie jak układ z Monachium z 1938 roku, ogranicza ona suwerenność Czech.

Układ monachijski, zwany też dyktatem monachijskim, zawarty przez Niemcy, Włochy, Wielką Brytanię i Francję, upoważniał hitlerowskie Niemcy do aneksji części Czechosłowacji, głównie obszaru Sudetów.

"Myślę że Warszawa i Madryt powinny złagodzić swoje stanowisko w  kwestii konstytucji europejskiej" - powiedział Szpidla. Dodał, że  "kluczową kwestią jest zasada równości wszystkich państw członkowskich Unii". W Unii "nie ma sensu wznoszenie barykad ani murów z betonu" i że "trzeba zachować zasadę proporcjonalności" - powiedział. Zarzucił przeciwnikom projektu konstytucji europejskiej, w tym Polsce i Hiszpanii, że  "starają się sprowadzić debatę o Europie do dawno już przekroczonego poziomu".

em, pap