Obligacje pod 500+
W Ministerstwie Finansów trwają prace nad obligacjami dla uprawnionych osób w programie 500 plus. Można się spodziewać, że takie dziesięcioletnie obligacje będą dostępne po wakacjach – wynika z nieoficjalnych informacji „Wprost”. Zachętą do ich kupowania ma być oprocentowanie – wyższe niż „zwykłych” obligacji Skarbu Państwa i konkurencyjne do lokat bankowych. Program jest tworzony przede wszystkim z myślą o rodzinach bardziej zamożnych, które mają nawyk oszczędzania pieniędzy. W zasadzie to po prostu oferta programu oszczędnościowego na dzieci, np. przyszłą edukację. Dlaczego dopiero po wakacjach? Bo najpierw Ministerstwo Pracy musi dostarczyć kompletną bazę danych osób uprawnionych do tego specjalnego dodatku. W praktyce wyglądałoby to tak, że każdy, kto otrzyma 500 zł na dziecko, będzie mógł za te pieniądze, po uprzedniej weryfikacji, zakupić dedykowane mu papiery wartościowe w PKO BP. Jak będą oprocentowane? Tego nie wiadomo. Dziś dziesięcioletnie obligacje indeksowane inflacją są oprocentowane w wysokości 2,5 proc. Oczywiście zakupionych obligacji 500 plus nie trzeba będzie trzymać dziesięć lat, czyli do czasu wykupu przez państwo. Będzie je można sprzedać wcześniej. Rodzice otrzymują świadczenie w wysokości 500 zł na drugie i kolejne dziecko do ukończenia 18 lat. Niezależnie od dochodu. W przypadku rodzin z dochodem poniżej 800 zł netto na osobę wsparcie otrzymują rodziny także na pierwsze dziecko. Można się spodziewać,że inicjatywa, która powstaje w Ministerstwie Finansów, nie będzie pierwszym i jedynym pomysłem, jak zagospodarować pieniądze wypłacane na dzieci. Ze swoimi propozycjami lokat pod program 500 plus wystąpią zapewne także banki. CB
Oficjalny koniec kryzysu na Węgrzech
RZĄD WĘGIERSKI PRZEKAZAŁ W UB. TYGODNIU WIERZYCIELOM OSTATNIĄ RATĘ KREDYTU RATUNKOWEGO UDZIELONEGO W 2008 R. PRZEZ UE, BANK ŚWIATOWY I MIĘDZYNARODOWY FUNDUSZ WALUTOWY. Udostępniony wówczas Węgrom pakiet kredytowy w wysokości 20 mld euro uratował państwo przed bankructwem i kłopotami podobnymi do tych, które dotknęły Grecję. Udzielenie pomocy wiązało się jednak z nadzorem międzynarodowym nad stabilnością finansów państwa, co rząd Fideszu po przejęciu władzy w 2010 r. uznawał za ograniczenie swobody i za punkt honoru przyjął szybkie spłacenie zobowiązań. Po części zalecenia zagranicznych ekspertów rzeczywiście kłóciły się z „nieortodoksyjną” polityką Fideszu, choć z drugiej strony narzuciły Budapesztowi większą dyscyplinę finansową (i dziś Budapeszt chwali się deficytem niższym niż dopuszczalne 3 proc.). Szczególnie niechętnie przyjmowane były zalecenia MFW, dlatego rząd najpierw spłacił zobowiązania wobec Funduszu, a w 2013 r. zażądał zamknięcia jego przedstawicielstwa na Węgrzech (obecna, ostatnia rata kredytu była zobowiązaniem wobec Unii Europejskiej). Krytycy rządu uważają, że rządowi chodzi o symboliczny gest, bowiem zadłużenie kraju, choć spadło (z 81 proc. w roku 2009 do 77 proc. obecnie), to nadal pozostaje wysokie. Z kolei ceną za uwolnienie się od nadzoru instytucji międzynarodowych jest konieczność zaakceptowania wyższych kosztów obsługi obligacji sprzedawanych na wolnym rynku. Z informacją o spłaceniu pakietu ratunkowego wiążą się też dane o przekroczeniu przez Węgry poraz pierwszy poziomu PKB z 2008 r. i o powrocie gospodarki na ścieżkę wzrostu (w roku 2015 – 3,4 proc.). Tym samym ponad ośmioletni kryzys finansowy na Węgrzech – kraju najciężej dotkniętym recesją w Europie Środkowej – można uznać za zamknięty. JG
Boom na burki
W BLACKBURN, MIEŚCIE Z TRZECIĄ NAJWIĘKSZĄ POPULACJĄ MUZUŁMAŃSKĄ W WIELKIEJ BRYTANII, ZAUWAŻONO ZADZIWIAJĄCY WZROST ZAINTERESOWANIA BURKAMI I NIKABAMI (burka to kobiecy strój zakrywający całe ciało, zaś nikab to chusta na głowę z woalką zasłaniającą twarz). Muzułmanki coraz chętniej noszą te stroje, aby okazać przywiązanie do swojej społeczności i do wartości islamskich. Cytowani przez serwis Express.co.uk sklepikarze z Blackburn mówią o zauważalnym wzroście sprzedaży tradycyjnych strojów muzułmańskich, co może się wiązać z narastającą atmosferą konfrontacji kulturowej związaną z kryzysem imigracyjnym. Na należącym do Blackburn przedmieściu Lancashire już ok. 30 proc. muzułmańskich kobiet nosi tradycyjny ubiór. Większość Brytyjczyków uważa, że zasłanianie twarzy jest niezgodne z europejskim modelem kulturowym, a w pewnych sytuacjach może być nawet niebezpieczne. JG
Tyle słońca w całym mieście
Portal BBC Travel pokusił się o przygotowanie rankingu najbardziej nasłonecznionych miast na świecie. Na podstawie danych Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) wytypowano pięć metropolii, których mieszkańcy mogą cieszyć się słońcem nawet przez 90 proc. czasu od jego wschodu do zachodu. Liderem okazało się amerykańskie Phoenix, położone w południowo-wschodniej Arizonie. „Można zakochać się w tych płomiennych zachodach słońca, fantastycznej pogodzie zimą” – zapewnia Catherine Capozzi, długoletnia mieszkanka miasta. Aż 3097 godzinami słońca w roku może pochwalić się Darwin w Australii. „Piękną pogodę i 32 stopnie mamy tu praktycznie każdego dnia” – mówi lokalny przewodnik wycieczek Rick Delander. I z tego powodu mieszkańcy są „wiecznie zrelaksowani” i „nie przejmują się byle czym”.
W podobnym tonie wypowiada się nauczycielka i blogerka z Nizwy w Omanie na Półwyspie Arabskim. Nie inaczej jest w Ammanie w Jordanii, gdzie nawet zimą przy minus pięciu stopniach świeci słońce. Piąte miejsce zajmuje Johannesburg. „W tych rzadkich przypadkach, kiedy pada przez trzy dni z rzędu, wszyscy stajemy się bardzo zrzędliwi” – przyznaje urodzony w RPA Jean Barnard. Postanowiliśmy sprawdzić, które z polskich miast mogą szczycić się największą liczbą słonecznych dni w ciągu roku. Według danych GUS za rok 2015 palma pierwszeństwa w tej kategorii należy do Warszawy. Stolica może pochwalić się 2205 godzinami słońca w roku, co przekłada się na sześć godzin słońca na dzień. Drugi w kolejności Rzeszów ma 1857 słonecznych godzin w roku, co daje aż o godzinę mniej słońca dziennie niż w Warszawie. Tłumaczy się to położeniem miasta na dość dużej wysokości. Trzecie miejsce w Polsce zajmuje Wrocław z wynikiem 1800 godzin. Warto odnotować, że stolica Dolnego Śląska jest jednocześnie najcieplejszym miastem w kraju. Zupełnie inaczej wygląda to w przypadku kolejnych w rankingu Suwałk. Pomimo 4,8 godzin słońca dziennie jest to jedno z najzimniejszych miejsc Polski. Listę zamyka Poznań, który z 1735 godzinami w roku ma średnio 4,75 godziny słońca każdego dnia.
Cannes, wampirzyca i Woody Allen
Café afé Society” Woody’ego Allena otworzy tegoroczny festiwal filmowy w Cannes. W jednej z głównych ról wystąpiła w filmie Kristen Stewart – aktorka, która chce zerwać z wizerunkiem idolki nastolatek. Pewne rzeczy się nie zmieniają. Woody Allen opowiada o intelektualistach i ich trudnych miłościach. Portretuje chłopaka, który przyjeżdża do Hollywood lat 30. z myślą o karierze i zakochuje się w dziewczynie z miasta aniołów. Jak zwykle, stary mistrz zebrał świetną obsadę. Dla aktorów wejście do świata Allena, mimo niskich stawek, jest nobilitacją. A największą – zostanie jego muzą. Do tego grona dołączyła właśnie Kristen Stewart. Wielką sławę i jeszcze większe pieniądze zdobyła dzięki sadze „Zmierzch”. Ale, podobnie jak jej filmowy partner, Robert Pattinson, miała dość wizerunku wampirzycy z głupawej serii i uciekła na plan Davida Cronenberga. W adaptacji „W drodze” ku zdziwieniu krytyków wypadła naprawdę dobrze. I nie zważając na paparazzich i logikę przemysłu filmowego, dalej podążała ścieżką kina artystycznego. W „Motyl Still Alice” partnerowała Julianne Moore, w „Sils Maria” – Juliette Binoche. Przy „Certain Women” współpracowała z jedną z najbardziej znanych, ale i najbardziej arthouse’owych reżyserek amerykańskich, Kelly Reichardt. Tym razem do Cannes przyjedzie z Woodym Allenem. Młode pokolenie hollywoodzkich gwiazd wyciągnęło bowiem wnioski z porażek Macaulaya Culkina czy sióstr Olsen. Kristen Stewart, Emma Watson, Pattinson, Zac Efron zamykają za sobą furtkę teenage movies. Zarobili wystarczająco dużo, by grać głównie dla satysfakcji. I chcą sprawdzić się u najlepszych.
Krzysztof Kwiatkowski
Zyta Gilowska – żelazna dama polskiej polityki
ZYTA GILOWSKA, WICEPREMIER, MINISTER FINANSÓW W RZĄDACH KAZIMIERZA MARCINKIEWICZA I JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO, z wykształcenia była ekonomistką, a z przekonań liberałką gospodarczą, co udowodniła, obniżając podatki dochodowe od osób fizycznych za czasów swoich rządów w Ministerstwie Finansów. Według komentatorów ta decyzja pomogła przetrwać Polsce światowy kryzys gospodarczy. Na scenie politycznej działała od początku lat 90. Wyrazista, kipiąca energią, niezależna, stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci Platformy Obywatelskiej. Ale w styczniu 2006 r. została wicepremierem, ministrem finansów w rządzie PiS – Gilowska była już wtedy pod urokiem Jarosława Kaczyńskiego. W życiu publicznym słynęła z ostrych sądów i barwnych wypowiedzi. Zyta Gilowska zmarła 5 kwietnia po długiej chorobie. Miała 66 lat. EO
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.