"Wprost" wspomina Pawła Wypycha

"Wprost" wspomina Pawła Wypycha

Dodano:   /  Zmieniono: 
Paweł Wypych (fot. Wojtek Jargilo / newspix.pl) Źródło: Newspix.pl
Pomysły szybko akceptował i tak samo szybko odrzucał. Był uśmiechnięty, konkretny i profesjonalnie przygotowany do swojej funkcji. Tak w pamięci ludzi, których drogi spotkały się z prezydenckim ministrem zapisał się Paweł Wypych, który w wieku 42 lat zginął w katastrofie smoleńskiej.

W kancelarii Lecha Kaczyńskiego razem z Władysławem Stasiakiem miał zatrzymać spadek notowań prezydenta przed zbliżającą się kampanią. I to się udawało. Bo dzięki jego medialnym przekazom wizerunek prezydenta się ocieplił.  Potrafił nawiązać bardzo dobry kontakt z dziennikarzami. Nie oburzał się na żadne pytanie, co dobrze obrazuje jedna z krążących w telewizji Polsat anegdot. Pewnego dnia stażystka przepytywała z mikrofonem przechodniów. Temat był lżejszy dotyczył zimy, a dokładnie „pierwszego śniegu”. Jednym z rozmówców był Paweł Wypych. Ale praktykanta nie zdawała sobie sprawy, że właśnie rozmawia z prezydenckim ministrem. Więc dopytuje: „Proszę powiedzieć jak pan ma na imię i skąd pan jest”. Na co z uśmiechem Paweł Wypych odrzekł: „Paweł z Warszawy”. Nagranie trafiło do redakcji i do tej pory wzbudza uśmiech na twarzy reporterów. 

Paweł Wypych skończył studia w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji.  Od czasów młodości jego pasją było harcerstwo. Był instruktorem w Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej. Tu też poznał swoją żonę, która wspominała: „Jak wychodziłam za niego za mąż, moje koleżanki mówiły: „Wiesz, że to jest działacz, i zawsze pierwsze będzie dla niego ważne zaangażowanie w różne sprawy społeczne”. Mówiłam: „Wiem, ale ja go bardzo, bardzo kocham i mam nadzieję, że to wytrzymam”.

Rzeczywiście działalność społeczna zajmowała Pawłowi Wypychowi sporo czasu, a najwięcej praca. Był warszawskim radnym i jednocześnie asystentem w Zakładzie Kryminologii Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Potem dyrektorem Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. Pracował w urzędzie miasta  stołecznego Warszawy. Potem był pełnomocnikiem rządu ds. osób niepełnosprawnych. Od 2007 roku pracował w kancelarii premiera. Potem Paweł Wypych  został prezesem ZUS.  I pod koniec 2007 roku trafił do kancelarii prezydenta, gdzie był kolejno doradcą, sekretarzem stanu ds. społecznych i w końcu jego rzecznikiem. 

Jego szaleństwem był samochód, citroen z 1987 r. - Każdy ma ochotę w życiu na odrobinę szaleństwa. Jeden leci w kosmos, inny zbiera znaczki, a ja mam swojego citroena -  mówił w rozmowie z "Super Expressem" Wypych. Takimi stwierdzeniami udowodniał, to co wiedzieli jego bliscy, że mimo zajmowania kolejnych, ważnych stanowisk pozostał skromnym człowiekiem.