Jacksonowi grozi kara do 24 lat więzienia. Słynny piosenkarz nie przyznaje się do winy. Jego obrońca Mike Garagos, jeden z najlepszych adwokatów w USA, powiedział w środę: "Jeżeli ktokolwiek sądzi, że w tej sprawie chodzi o cokolwiek innego niż wyłudzenie pieniędzy, żyje w swym własnym Neverlandzie".
Neverland to luksusowa rezydencja Jacksona w Kalifornii, gdzie ma on zwyczaj zapraszać swoich najmłodszych fanów i gdzie miało dojść do molestowania.
Prawnicy komentujący sprawę w amerykańskiej telewizji, uważają, że zarzuty przeciw Jacksonowi są bardzo poważne, ale szanse wybronienia się stwarza mu - ich zdaniem - fakt, że oskarża go tylko jedna osoba. Prokuraturze nie udało się znaleźć innych ofiar, mimo apelu, żeby się zgłaszały.
Gwiazdora aresztowano 20 listopada, po czym zwolniono za kaucją w wysokości 3 mln dolarów. Od tego czasu media donosiły za podstawie pogłosek, że dowody przeciw niemu są słabe i istnieją wątpliwości co motywów jego oskarżenia przez rodzinę ofiary. Prokurator Sneddon stanowczo zdementował te doniesienia.
Mimo odebrania Jacksonowi paszportu po aresztowaniu, zwrócono mu go, aby mógł polecieć do Londynu 20 grudnia w sprawach związanych z promocją jego nagrań. Gwiazdor ma wrócić do USA 5 stycznia.
Jackson był już w 1993 r. oskarżony o molestowanie seksualne, ale zanim postawiono mu formalne zarzuty karne, sprawa została załatwiona polubownie - domniemanej ofierze wypłacono 15 milionów dolarów.
em, pap