KLOPS

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przyzwyczailiśmy się do tego, choć się z tym nie pogodziliśmy
Filmowcy od lat nie rozmawiają z nami o rzeczach poważnych. Taśmowo dostarczają za to gangsterską rąbankę lub wesołkowate farsy. Uzyskujemy tą drogą dwie godziny niezobowiązującego relaksu: to samo szczupłe grono aktorów paraduje przed nami w tych samych kilku wcieleniach. Pół biedy, jeżeli historia jest poprawnie nakręcona. Film "Fuks" Macieja Dutkiewicza (reżyser i współscenarzysta) raczej do tego towarzystwa nie należy.

Plakatowa komedyjka startuje sympatycznie, tyle że przez pierwsze pół godziny nie wiadomo, o co chodzi. Łebski nastolatek, oblatany w elektronice, robi koło pióra jednemu z tych "legalnych" gangsterów, na których nic nie może znaleźć prokurator, a których media kreują na legendy gangsterskiego podziemia. Nastolatka od razu lubimy. Żeby było dobitniej, gangster nosi twarz Adama Ferencego, który demonstruje swoją podłość, stosując wytrzeszcz oczu na przemian ze szczękościskiem. Gangster - prezes banku - ku uciesze wszystkich zadłużonych zostaje scharakteryzowany kilkoma grubymi kreskami. Do podwładnych zwraca się per "kretynie", w drzwiach nie przepuszcza pań przodem, za to chwilę później dobiera się do nich bez ceremonii na własnym biurku. Od razu go nie lubimy. Tło społeczne filmu zresztą też przepisane z popołudniówki. Ministrowie: wiadomo - przekupni. Zamówienie publicznie: wiadomo - za łapówkę. Ukradli ci samochód? Wiadomo - policja go nie znajdzie.
Zbierzmy jednak atuty. Osobny film w filmie to te sceny, w których Janusz Gajos demonstruje swoje możliwości farsowe w roli starzejącego się policjanta. Półminy, półuśmiechy, półgrymasy - ale to wszystko dla koneserów: ponad głowami tej publiczności, którą zwabi komedyjka Dutkiewicza. Stanisława Celińska w stałej roli kochanej ciotuni, dla uprzystępnienia postaci młodzieży - z fifką nabitą marihuaną. Nie wolno uronić jeszcze jednego plusa: Agnieszki Krukówny, która pokazała się z całą stylowością jako zalotna blondynka.
Reżyser Maciej Dutkiewicz szlifował talent w telewizji. Wprowadzał pod strzechy klasyków: Faulknera, Bölla czy Boccaccia. W kinie odwrotnie. Wystartował "Nocnym graffiti", opowiastką o nastoletniej narkomance i jej dzielnym wujku policjancie. Wspólny wysiłek Marka Kondrata i piosenkarki Kasi Kowalskiej uczynił z filmu jednosezonową efemerydę. Wiele więcej też nie spodziewamy się po "Fuksie".

"Fuks" Macieja Dutkiewicza to farsa z życia gangsterów z morałem prorodzinnym

Na linii wznoszącej jest Stuhr junior. Dotychczas grywał rólki (od "Dekalogu" po "Historie miłosne"), a na krakowskim Przeglądzie Kabaretów PaKa przez kilka lat z rzędu okazywał się błyskotliwym autorem kabaretowym. W kolejce na ekran czekają już trzy następne filmy z młodym Stuhrem. Talent mu dopisuje, ale na razie nie na miarę gwiazdy socjometrycznej, jaką w postaci Lutka Danielaka z "Wodzireja" udało się wylansować jego ojcu 30 lat temu.
Spryt chłopaka, którego młody Stuhr gra w filmie, nawet nas mobilizuje - jak zwykle wtedy, gdy biedny i poniżony staje do nierównej walki z groźnym chamidłem. Ten schemat znamy do znudzenia - jeśli nie z "Żądła", to chociaż z "Kilera". Ale scenarzyści nie są nas pewni. Gdyby widz okazał się narowisty i nie nadążał, wyświetla mu się film w filmie: Gary Coopera, który w "W samo południe" decyduje się w pojedynkę rozprawić z całą bandą. My też zgodnie z wolą reżysera natężamy się i kibicujemy małolatowi. A tu klops, z fabuły uchodzi napięcie jak powietrze z przekłutego balona. Supergangster okazuje się nie kim innym, tylko tatusiem sprytnego nastolatka (na upartego było nawet w "Wojnach gwiezdnych") i synek wzdraga się "przewalić" przewalacza, bo jakże można zrobić krzywdę tatusiowi. Nawet więcej - efektownym szantażem załatwia mu koncesję na wielką stołeczną inwestycję. Wartości rodzinne triumfują - widz czuje się rozbrojony. Wygląda to tak, jakby Gary Cooper przerwał strzelaninę i zaprosił bandytów na whisky do baru, gdzie pojednani padliby sobie w ramiona. Z punktu widzenia pedagogiki społecznej bardzo to budujące, ale z punktu widzenia dramaturgii filmowej - zabójcze.
Ale i z tą pedagogiką w filmie nie najlepiej. Cóż się bowiem okazuje, jak się w rzecz wmyśleć, do czego reżyser bynajmniej nie namawia. Oto gangster nie dość, że bezczelnie bogaty, to jeszcze spłodził zdolnego syna, który - mimo iż rodzic nie interesował się nim od kołyski - jeszcze na ochotnika przyczynia tatusiowi fortuny. I kto tu miał tytułowego "fuksa"? Gangster właśnie. Bogatemu diabeł dziecko kołysze. Tak więc ani porządnej dramaturgii, ani pedagogiki. Ogólny bałagan w papierach.
W ostatniej scenie małolat sunie luksusową limuzyną ku jakiejś zachodniej metropolii, ale nas już nie interesuje, z kim jedzie, jak się tam znalazł, czy za pieniądze własne czy tatusia i jaka to różnica. A niech sobie jedzie.

Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.