Hanna Gronkiewicz-Waltz, prezes NBP, zarzuciła rządowi, że nie panuje nad wydatkami: przez pół roku wykorzystał cały limit deficytu, błędnie oszacował tegoroczne wydatki
ząd nie policzył kosztów reform, co ma stawiać pod znakiem zapytania sensowność ich jednoczesnego wprowadzenia. To pierwsza tak otwarta krytyka poczynań rządu ze strony szefowej banku centralnego. Krytyka ta dotyczy także Ministerstwa Finansów, a przecież wiele miesięcy wcześniej to Leszek Balcerowicz miał wątpliwości, czy wystarczy pieniędzy na wszystkie reformy. Kiedy jednak zaczęto je wdrażać, rygorystycznie dba zarówno o ich powodzenie, jak i o dyscyplinę budżetu. Problemem jest to, że tegoroczny budżet jest najtrudniejszym budżetem całej dekady, realizowanym w warunkach światowej dekoniunktury i kryzysu na Wschodzie oraz pod presją żądań kolejnych grup społecznych. Można też dyskutować, czy prezes banku centralnego jest tylko bezstronnym obserwatorem wydarzeń, skoro zgodziła się, by Rada Polityki Pieniężnej obniżyła na początku roku stopy procentowe, co - zdaniem wielu ekonomistów - było przedwczesne i przyczyniło się do wzrostu zadłużenia zarówno firm, jak i gospodarstw domowych. A może Hanna Gronkiewicz-Waltz po prostu przymierza się do kampanii prezydenckiej? Jak pokazują sondaże, na krytyce rządu na razie można tylko zarobić, a poparcie dla prezes NBP i bez tego jest duże.
Więcej możesz przeczytać w 35/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.