Słabi w szyi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wiele zachowań wymiaru sprawiedliwości robi wrażenie, jakby głównym przestępcą nie byli przestępcy, lecz władza
W "Indyku" Mrożka chłop powiada, jak to jeden okrutnie silny złapał się za głowę, aż mu w rękach została. Na co drugi chłop: "musi w szyi był słaby". Jednym z zagrożeń dla demokracji i wolności bywali zawsze "słabi w szyi", nie rozumiejący, że ich los jest związany ze wspólnotą państwową, której dobro trzeba mieć na względzie. I są też słabością naszej demokracji.

Głośno ostatnio o rodzinie dzielnego i nieżyjącego akowca, która żąda odszkodowania od III Rzeczypospolitej, bo ów akowiec spędził lata na Syberii za walkę o niepodległość. Na szczęście nie ma wiele wypadków tak cynicznego wykorzystania cierpień bliskiego człowieka, by wyłudzić trochę publicznych pieniędzy, czyli pieniędzy innych obywateli. Walcząc o niepodległość, wie się, że można za to cierpieć, a największym odszkodowaniem jest wywalczenie niepodległości. Udział w ruchu niepodległościowym to nie lokata, od której należy się procent w gotówce, także spadkobiercom. Powiada się, że Ojczyzna to jest Matka. Rodzina tego akowca mówi Matce: zapłać nam za to, że on walczył o wydobycie ciebie z opresji. Polsko, niech Cię Opatrzność chroni od takich obywateli!
Niestety, nie chroni od obywateli mających egzekwować prawo, a pozwalających, by od lat bezkarności zażywał polityczny awanturnik, który zaczął karierę od batożenia państwowego urzędnika, potem łamał prawo, organizując blokady dróg, lżył władze państwowe, nawoływał do powstania, a ostatnio żalił się, że było za mało policyjnych ran w Bartoszycach. Skąd się bierze takie pobłażanie? Dlaczego gość robiący profesję z wysypywania zboża na granicy, co jest przestępstwem i szkodnictwem, nie został do tej pory skutecznie zniechęcony do takich zabaw, lecz zapowiada ich kontynuację? Czy są to skutki odreagowywania lat, kiedy sędziowie wykonywali dyrektywy władzy, wsadzając, kogo wskazano, na tyle, na ile kazano? Czy może strachu, że się przy jakiejś okazji też dostanie w d... jak ten wybatożony urzędnik? Jeśli ma się takie strachy, to trzeba zmienić zawód na bezpieczniejszy. Bez względu na to, jaka jest przyczyna, bardzo wiele zachowań wymiaru sprawiedliwości robi wrażenie, jakby głównym przestępcą nie byli przestępcy, lecz władza, jakby jego głównym zadaniem nie była ochrona obywateli przed bandytami, złodziejami i awanturnikami, lecz przed państwem.
Wirus słabości w szyi, niedostatku obywatelskiego instynktu, widać u komentatorów życia publicznego. Na głównego winowajcę w wydarzeniach zakłócających ład wychodzi policja, a nie awanturnicy. Zwrócił na to niedawno uwagę Eligiusz Lasota, naczelny sławnego kiedyś "Po prostu", w zagubionym wśród tekstów liście do "Gazety Wyborczej". W toku są reformy zmieniające gruntownie realia znacznych obszarów życia milionów ludzi. Reformy konieczne i w fundamentach trafne, choć dalekie od perfekcji w szczegółach. To samo można było powiedzieć o reformach roku 1989 (tzw. plan Balcerowicza) i 1990 (samorząd gminny). I dokładnie powtarza się reakcja opozycji (co jest zrozumiałe, bo opozycja jest stroną, to nie są jej reformy) oraz mediów (co jest niezrozumiałe, bo media nie powinny być stroną). Można rozumieć SLD czy "Trybunę", gdy wygadują i wypisują bzdury podobne tym o planie Balcerowicza. A głosiły, że pod dyktando Funduszu Walutowego i Banku Światowego spowodował katastrofę gospodarczą bez precedensu w historii Europy. Trudno natomiast zrozumieć wybiórcze i histeryczne skupienie mediów na tym, co w reformach nie gra, i przedstawianie tego w taki sposób, że opinia publiczna musi widzieć w tym objawy ich fiaska. Brak miliarda w kasach chorych to wielki problem, ale jeśli zupełnie nowy gigantyczny system po kilku miesiącach osiąga 95-procentową ściągalność składki, to sukces, i to niemały. Na przeciwników tych reform nie ma rady, lecz ich zwolennikom radzę nie zapominać o tym, że niedoskonałości i błędy wymyślił Pan Bóg, by ludzie, którzy coś robią (a także ci, którzy oceniają coś, co inni zrobili), nie pysznili się, że są Mu równi. I jeszcze jedno - nie tylko lekarze, ale także komentatorzy powinni uważać, by żywego nie kłaść do trumny. Reformy się nie "zazusiły", jak napisano w "Życiu", nadal oddychają.
Więcej możesz przeczytać w 36/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.