"To był prawdziwy koszmar. Byłam więziona w komórce, bita po twarzy, mój były partner całkowicie mnie lekceważył. Nie wiem, jak były traktowane dzieci, często słyszałam ich krzyki. Są całe i zdrowe" - powiedziała matka dziewczynek. "Nie da się opisać, co w takiej sytuacji przeżywa matka. To są nieprzespane noce, a każdy dzień rozłąki jest jak rok" - dodała.
"Nie potrafię wyrazić, jak bardzo się cieszę, że mam je wszystkie przy sobie, całe i bezpieczne. Teraz najważniejszy jest dla nich spokój i odpoczynek" - powiedział dziadek dziewczynek, który nie wypuszczał z objęć 3-letniej Klaudii.
Beata Ł. mieszkała wraz z córeczkami na terenie Belgii. 9 listopada dziewczynki zostały porwane przez ich ojca - Pakistańczyka, byłego konkubenta matki. Porwanie zostało zgłoszone policji belgijskiej, następnie zostały wszczęte międzynarodowe poszukiwania policyjne.
Beata Ł. zwróciła się o pomoc do biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego i wraz z jego pracownicą wyjechała do Pakistanu na poszukiwanie dzieci. Poszła do domu, w którym mieszkała rodzina jej konkubenta. Została tam uwięziona i była przetrzymywana w nieludzkich warunkach, w zamykanej na kłódkę komórce.
Pomiędzy 20 a 26 grudnia Rutkowski wraz ze swoją ekipą przeprowadził w Pakistanie akcję, dzięki której udało się uwolnić kobietę wraz z dwójką jej dzieci. Akcja powiodła się m.in. dzięki polskiemu konsulowi w Belgii, który przygotował dokumenty dla dziewczynek - powiedział detektyw Rutkowski.
em, pap