Głównym zadaniem Joint Captured Material Exploitation Group, dowodzonej przez australijskiego generała, było przeprowadzenie kontroli w ośrodkach rakietowych i arsenałach irackich i sprawdzenie, czy nie ma tam śladów broni masowej zagłady.
Informacji "New York Timesa" nie potwierdziły oficjalne koła w Waszyngtonie, gdzie w środę zaprezentowano także raport wpływowej Fundacji Carnegie na Rzecz Pokoju, poświęcony właśnie kwestii broni masowej zagłady w Iraku.
W raporcie - cytowanym przez agencję Reutera - podkreślono, iż administracja amerykańska "systematycznie" w sposób mylący prezentowała sprawę irackich programów zbrojeniowych, faktycznie nie zagrażających ani krajom Bliskiego Wschodu, ani samym Stanom Zjednoczonym.
Według fundacji Carnegie, "brak przekonujących dowodów", że Irak chciał pozyskać broń atomową. Iracka broń chemiczna natomiast utraciła właściwości bojowe (z powodu przeterminowania) jeszcze w 1991 r. Jeśli chodzi o broń biologiczną, obawy mogły jedynie dotyczyć tego, co wyprodukowałby w przyszłości Irak, a nie tego, co faktycznie mógł mieć w swych arsenałach.
Autorzy amerykańskiego raportu przyznają jednak, iż w 2002 r. Irak aktywnie rozwijał sprzęt rakietowy poza limity, wyznaczone przez ONZ. Zaprzeczają natomiast także tezom administracji USA, iż Irak mógł przekazać broń masowej zagłady ugrupowaniom terrorystycznym, w tym Al-Kaidzie Osamy bin Ladena. Zdaniem fundacji, brak też jakichkolwiek oznak świadczących o współpracy między władzami w Bagdadzie a bin Ladenem.
sg, pap