"Nieprawdą jest, jakobym w czasie mojego pobytu w ZSRR miał jakiekolwiek kontakty z byłym ministrem spraw wewnętrznych ZSRR Borysem Pugo. Kłamstwem jest również twierdzenie, iż prowadziłem tam jakiekolwiek polityczne rozmowy w imieniu własnym lub osób trzecich. Fałszywe informacje i pytania zawarte w wyżej wymienionym artykule są brutalną manipulacją dziennikarską na użytek walki politycznej nieprzebierającej w środkach" - protestował oświadczeniu przekazanym PAP, która wówczas o tym doniosła.
Przypomnijmy: Pugo był jednym z inspiratorów nieudanego puczu Genadija Janajewa, który miał obalić Michaiła Gorbaczowa.
Rok później w tygodniku "Spotkania" ukazał się artykuł "Pieniądze nieboszczki", dotyczący finansów b. PZPR. Autor publikacji - Jerzy Morawski - powołując się na słowa pragnącego zachować anonimowość adwokata oraz b. skarbnika SdRP Wiesława Huszczy, pisał o kilku milionach dolarów (wymieniana jest suma od 8 do 14 mln), które SdRP na początku 1990 r. miała zdeponować w jednym z warszawskich zespołów adwokackich.
Zdaniem Huszczy, pieniądze te zostały następnie wydane na odprawy i wypłaty dla pracowników aparatu b. PZPR, na utrzymanie lokali partyjnych oraz - częściowo - na inwestycje. Oprócz inwestowania Huszcza chciał handlować z Komunistyczną Partią Związku Radzieckiego. "Gazeta Wyborcza" informowała, że Huszcza napisał i zawiózł do Moskwy list z propozycją prowadzenia wspólnych interesów. W imieniu SdRP zaoferował Rosjanom konfekcję - był np. w stanie dostarczyć 100 mln par rajstop - a także elektronikę, inwestycje na przetwórstwo ropy naftowej i produkcję wędlin. Jak powiedział Huszcza "GW", nie doszło jednak do zrealizowania tych pomysłów. W ZSRR panował system nakazowo-rozdzielczy i władze radzieckie wolały interesy z władzami polskimi, a nie z opozycyjną wtedy SdRP , tłumaczył.
Pod koniec lat 90. tygodnik "Wprost" napisał, że b. szef SdRP Aleksander Kwaśniewski, przewodniczący Socjaldemokracji Leszek Miller i b. skarbnik SdRP Wiesław Huszcza ukryli w 1990 r. w PKO i następnie rozdysponowali 7,5 mln dol. pochodzących z konta PZPR. Pieniądze zostały oddane w depozyt adwokatowi Mirosławowi Brychowi, a prawo dysponowania nimi mieli Kwaśniewski i Miller. Po kilku miesiącach pieniądze trafiły na konto w szwajcarskim banku. Zawarcie umowy depozytu z kancelarią Brycha potwierdził Huszcza. Jego zdaniem, znaczną część z 7,5 mln dolarów wydano na odprawy dla b. pracowników b. PZPR oraz ulokowano w dzienniku "Trybuna", fundacji Buechnera, Lidze Kobiet Polskich i spółkach Medicat i Gravicot. Również ówczesny sekretarz generalny SdRP Krzysztof Janik zapewniał, że 7,5 mln dol. wydano na odprawy dla b. pracowników PZPR.
Śledztwo wszczęte w marcu 1998 r. w tej sprawie na polecenie prokuratora generalnego Hanny Suchockiej zostało umorzone w styczniu 2000 roku przez warszawską prokuraturę "wobec niestwierdzenia przestępstwa".
Huszcza pojawia się dwa lata później w związku z głośną sprawą budowy podlaskiego Las Vegas. Minister środowiska zgodził się wówczas, by na 508 ha ochronnego lasu wokół Białej Podlaskiej zaplanowano ogromną inwestycję za 6 mld dolarów, mimo wątpliwości co do wiarygodności inwestora - donosiła "Gazeta Wyborcza" w artykule "Białamorgana". Inwestor, Turek Vahap Toy, od dwóch lat występował jako szef firmy Epit & Korporacja Rozwoju Wschód-Zachód. Szefem rady nadzorczej i udziałowcem Epit & KRWZ był Wiesław Huszcza.
Wówczas prezydent Aleksander Kwaśniewski po raz pierwszy wyraził swoją nieprzychylną opinię o Huszczy: "Nie tylko uważam ten projekt za zupełnie fantasmagoryjny - nie mówię o tym panu z Turcji, bo go nie znam i być może inne jego działania są zupełnie do rzeczy - ale tutaj cały ten projekt moim zdaniem jest mrzonką. A jeżeli jeszcze wokół tego projektu działa pan Huszcza, to dla mnie wiarygodność tego projektu jest zerowa. (...) Znam jego działalność z okresu SdRP; przecież on został zwolniony ze swoich stanowisk właśnie ze względu na niską wiarygodność" - powiedział prezydent w Radiu Zet.
Rok później Vahap Toy zniknął.
Ostatni przypadek Huszczy to afera wokół ustawy o grach losowych i doniesień o zaangażowaniu w sprawę szefa klubu SLD Jerzego Jaskierni. "Łącznikiem" między Jaskiernią a właścicielami automatów, według mediów, miał być Huszcza.
Komentując zamieszanie wokół ustawy Aleksander Kwaśniewski przyznał w Radiu RMF, że jest zaniepokojony faktem, iż pojawiło się w tej sprawie nazwisko Huszczy. Po raz kolejny powiedział, że dla niego "wiarygodność tej osoby jest bardzo niska".
Huszcza zareagował. W styczniu "Rzeczpospolita" wydrukowała jego list do prezydenta: "Nie akceptuję praktyk, kiedy politycy, będący kiedyś w przyjaznych związkach, współpracujący w trudnych okolicznościach, nie potrafią zachować standardów tolerancji, zrozumienia i solidarności" - napisał Huszcza w liście.
Na list odpowiedziała, za pośrednictwem PAP, szefowa prezydenckiego Biura Informacji, Teresa Grabczyńska: "Prezydent wielokrotnie wypowiadał się publicznie na temat Wiesława Huszczy i nie zamierza ani niczego zmieniać, ani niczego uzupełniać w swoim stanowisku".
Tacy ludzie jak Wiesław Huszcza są wielkim ciężarem dla polskiej lewicy. Kiedyś wpływowi i niezbędni, dziś kłopotliwi i dla niektórych już zbędni. Problem polega na tym, że wiele pamiętają. Mają wiedzę, która dzisiaj dla pewnych osób jest wielkim balastem, a dla innych polisą - zauważa komentator "Rzeczpospolitej" Krzysztof Gottesman.
W piątek członkowie sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych wysłuchali informacji szefa ABW Andrzeja Barcikowskiego w sprawie działalności byłego skarbnika SdRP. "To porażająca wiedza" - ocenił po wyjściu z posiedzenia komisji Zbigniew Wassermann (PiS).
em, pap