Aby zapobiec potencjalnym atakom, podczas ćwiczeń wszystkie obiekty jądrowe zostaną objęte wzmożonym nadzorem. Podobnie strzeżone będą więzienia i kolonie więźniów. Policja będzie patrolować metropolie i mniejsze miasta. Zostanie też wzmocniona ochrona granic lądowych i morskich. Na Morzu Barentsa, Flota Północna będzie miała za zadanie nie dopuścić do wdarcia się terrorystów na główny rosyjski poligon jądrowy na Nowej Ziemi oraz na Półwysep Kolski.
Ostatni raz ćwiczenia wojskowe tego typu były przeprowadzone w czasach istnienia Związku Radzieckiego, w czerwcu 1982 r. Zostały one wówczas nazwane "siedmiogodzinną wojną nuklearną". Aby zapobiec negatywnym reakcjom za zagranicy Moskwa poinformowała Waszyngton o swoich planach. Jak napisano w oficjalnym komunikacie "ćwiczenia mają bardziej przygotować rosyjskie siły zbrojne do działań w razie ataków terrorystycznych". W role terrorystów wcielą się żołnierze z elitarnych jednostek wywiadowczych.
15 lutego do kosmodromu Plesetsk ma przyjechać prezydent Władimir Putin. W jego obecności zostaną wystrzelone pocisk batalistyczny Topol i Molnia-M, rakieta, która wyniesie satelitę wojskowego. Choć Rosja musi trzymać się wymogów narzuconych przez Traktat o Konwencjonalnych Siłach Zbrojnych w Europie, niewykluczone, że skala manewrów będzie większa od planowanej. Jednak całkowita liczba wojskowych nie może przekroczyć 20 tysięcy.
oj, gazeta.ru