W ciągu ostatnich lat demonstranci wielokrotnie niszczyli cudze mienie, lecz organizatorzy protestów nie byli pociągani do odpowiedzialności
Przepis na paraliż: złóż zawiadomienie o manifestacji, weę 3 tys. ludzi, zachęć ich do tego, by przez centrum stolicy maszerowali w tempie marsza żałobnego. Powtarzaj to co tydzień, aż się zagotują prawie 2 mln mieszkańców miasta.
Jak prezydent Warszawy mógł zabronić manifestacji, w której ma uczestniczyć 100 tys. osób? Przecież zakaz doprowadziłby do walk ulicznych - atakują liderzy opozycji. Tymczasem dla Pawła Piskorskiego tak duża liczba manifestujących i pewność spowodowania paraliżu miasta była argumentem przemawiającym za wydaniem zakazu. Jak też fakt, że w przeszłości tego typu manifestacje i bez zakazu przeradzały się w walki uliczne. Mimo że połowa respondentów obawia się ograniczania prawa do demonstracji, większość uważa, iż sprawa przebiegu protestu powinna być regulowana inaczej niż dotychczas. Obecnie władze miasta nie mają w praktyce zbyt wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o czas i miejsce przemarszów, a propozycja prezydenta, aby manifestacja odbyła się w leżącym w centrum wielkim parku Agrykoli, została odrzucona. Nie wystarczy jednak jedynie zmienić prawo i zobowiązać organizatorów protestów do szukania porozumienia z władzami miasta. Wprawdzie w ciągu ostatnich lat wielokrotnie podczas przemarszów niszczono cudze mienie, lecz organizatorzy nie byli pociągani do odpowiedzialności, choć - wedle prawa - powinni. Przepis na paraliż nadal obowiązuje. A przecież na Agrykoli jest tak dużo świeżego powietrza.
Jak prezydent Warszawy mógł zabronić manifestacji, w której ma uczestniczyć 100 tys. osób? Przecież zakaz doprowadziłby do walk ulicznych - atakują liderzy opozycji. Tymczasem dla Pawła Piskorskiego tak duża liczba manifestujących i pewność spowodowania paraliżu miasta była argumentem przemawiającym za wydaniem zakazu. Jak też fakt, że w przeszłości tego typu manifestacje i bez zakazu przeradzały się w walki uliczne. Mimo że połowa respondentów obawia się ograniczania prawa do demonstracji, większość uważa, iż sprawa przebiegu protestu powinna być regulowana inaczej niż dotychczas. Obecnie władze miasta nie mają w praktyce zbyt wiele do powiedzenia, jeśli chodzi o czas i miejsce przemarszów, a propozycja prezydenta, aby manifestacja odbyła się w leżącym w centrum wielkim parku Agrykoli, została odrzucona. Nie wystarczy jednak jedynie zmienić prawo i zobowiązać organizatorów protestów do szukania porozumienia z władzami miasta. Wprawdzie w ciągu ostatnich lat wielokrotnie podczas przemarszów niszczono cudze mienie, lecz organizatorzy nie byli pociągani do odpowiedzialności, choć - wedle prawa - powinni. Przepis na paraliż nadal obowiązuje. A przecież na Agrykoli jest tak dużo świeżego powietrza.
Więcej możesz przeczytać w 39/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.