Służby niespecjalne

Służby niespecjalne

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brak koordynacji i współpracy oraz brak obiegu informacji - zarzucili członkowie speckomisji polskim służbom specjalnym w związku z przetargiem na dostawę uzbrojenia dla irackiej armii.
Sejmowa Komisja ds. Służb Specjalnych kontynuowała badanie sytuacji wokół udziału polskich firm - Ostrowski Arms i Polskiej Izby Producentów na rzecz Obronności Kraju w przetargu na uzbrojenie irackiej armii. Jej członkowie spotkali się m.in. z  przedstawicielami Agencji Wywiadu. W obradach uczestniczył też szef ABW Andrzej Barcikowski.

Przepływ informacji o przetargu był "daleko niedoskonały", a służby zrzucają na siebie odpowiedzialność za to, że powinny coś zrobić - uznali członkowie speckomisji. Jak ocenił Konstanty Miodowicz, z powodu luki kompetencyjnej "przetarg rozegrał się na takim polu, które nie było monitorowane przez żadną ze służb".

Pewne informacje o udziale polskich firm w przetargu miała m.in. Agencja Wywiadu, która przekazała je dalej. "Nie zostały jednak wykorzystane. Pytanie, co się z nimi stało" - zastanawiał się Zbigniew Wassermann (PiS). Podkreślił, że - jego zdaniem - najwięcej do zrobienia w tej sprawie miały Wojskowe Służby Informacyjne.

Zdaniem Wassermanna, coraz bardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem całej sprawy wydaje się teza, że "komuś zależało, by Bumar nie wygrał". "W handlu bronią nie ma przypadkowości. Jeżeli zdarzają się takie sytuacje, jak tu się zdarzyły, to tylko trzeba się zastanowić, kto za tym stoi". Potwierdził też, że jeden z gości speckomisji wskazał na byłych funkcjonariuszy służb specjalnych.

"Tam, gdzie sprzedawana jest broń, tam są ludzie, którzy byli związani ze służbami specjalnymi, ale nie ma wskazań, że to oni odegrali konkretną rolę w tym przypadku" - uważa Miodowicz.

Tymczasem Bogdan Lewandowski (SLD) twierdzi, że służby nie miały takich informacji. "Z tego, co uzyskaliśmy dzisiaj, wynika, że taka teza (iż służby miały informacje przed rozstrzygnięciem przetargu) nie znajduje podstaw. Służby specjalne starały się je zdobyć".

Szef ABW Andrzej Barcikowski zapewniał, że z prowadzonego przez Agencję śledztwa wynika, że ani polskie ministerstwa, ani żadne z polskich służb nie rekomendowały Andrzeja Ostrowskiego Amerykanom. Natomiast coraz więcej przesłanek wskazuje na to, że firma Ostrowski Arms złamała prawo. Podkreślił jednak, że prokuratura nie ma jeszcze dość materiału dowodowego, by postawić w tej sprawie zarzuty.

W następnym tygodniu speckomisja planuje spotkać się z szefem polskiej misji w USA, który z ramienia rządu RP zabiega o  kontrakty dla polskich firm w Iraku, Sławomirem Cytryckim.

Sprawa przetargu na uzbrojenie dla irackiej armii stała się głośna pod koniec stycznia, kiedy okazało się, że przegrała go  popierana przez rząd firma Bumar. W skład zwycięskiego amerykańskiego konsorcjum Nour weszły jednak dwie inne polskie firmy - Ostrowski Arms i Polska Izba Producentów na rzecz Obronności Kraju. Jak się wkrótce okazało, obie nie mają zezwoleń ani na międzynarodowy obrót bronią, ani też na usługi pośrednictwa, doradztwa handlowego oraz pomocy w zawieraniu umów na rynku międzynarodowym.

Śledztwo w sprawie udziału obu firm w przetargu prowadzi pod  nadzorem Prokuratury Okręgowej w Warszawie Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Prawidłowość działań polskich instytucji w tej sprawie bada też zespół roboczy Kolegium ds. Służb Specjalnych.

em, pap

Czytaj też: Służby specjalnej niekompetencji