Nie wyjaśniła, jaki mógł być cel takich działań wywiadu. Powiedziała tylko, że trwały one "jakiś czas".
"Innymi słowy - dociekał dziennikarz BBC - brytyjscy agenci dostali polecenie przeprowadzenia operacji w siedzibie Narodów Zjednoczonych, a jej celem stali się tacy ludzie, jak Kofi Annan?". "Tak, absolutnie" - odpowiedziała pani Short.
Potwierdziła, że wiedziała o takiej działalności, pracując w rządzie.
W pierwszej reakcji urząd brytyjskiego premiera podkreślił, że "brytyjskie służby specjalne działają zawsze zgodnie z prawem brytyjskim i międzynarodowym". To samo Blair powiedział na popołudniowej konferencji prasowej. Określił słowa byłej minister jako "skrajnie nieodpowiedzialne" i wystawiające na szwank bezpieczeństwo Wielkiej Brytanii.
Rewelacje pani Short ujrzały światło dzienne po odstąpieniu przez brytyjską prokuraturę od ścigania Katharine Gun, tłumaczki zatrudnionej w jednej z agencji służb specjalnych. Miała ona ujawnić notatkę, w której Amerykanie przekonywali Brytyjczyków do założenia podsłuchów w biurach członków Rady Bezpieczeństwa ONZ. Chodziło zwłaszcza o kraje przeciwne interwencji w Iraku. Ostatecznie USA uderzyły na reżim w Bagdadzie nie oglądając się na ONZ.
Prokuratura ogłosiła, że nie dysponuje dowodami przeciwko 29-letniej Gun. Niektórzy komentatorzy wskazują, że odstąpienie od procesu przeciwko niej jest na rękę rządowi, który miał się obawiać - i nie było to bezzasadne - że przed sądem będą musiały wyjść na jaw poufne dokumenty, w złym świetle stawiające działalność rządu w przeddzień wojny z Irakiem. Teraz obserwatorzy brytyjskiej sceny politycznej zgodni są co do jednego: rewelacje byłej minister z pewnością zaszkodzą premierowi, nie wiadomo tylko, w jakim stopniu.
em, pap