Dziś korzystanie z niemal wszystkich ofert Internetu jest znacznie łatwiejsze niż było jakiś czas temu
Oprogramowanie staje się coraz prostsze w obsłudze i bardziej przyjazne człowiekowi. Większość usług związanych z siecią jest bezpłatna: za darmo można umieszczać własne zbiory informacji, dyskutować w kawiarenkach internetowych, korzystać z oprogramowania i zarządzać kontami poczty elektronicznej. Ostatnio nieodpłatnie można uzyskać komputery i dostęp do Internetu.
Wspomniane usługi są starą jak świat formą kuszenia. Oferując darmowe funkcje, darczyńcy chcą zachęcić jak największą liczbę potencjalnych internautów do jak najpełniejszego korzystania z sieci. Jest to zachowanie podobne do walki wydawcy o wzrost liczby czytelników swojej gazety czy właściciela stacji telewizyjnej o jak największe zainteresowanie widzów jego programami. Celem jest jak zawsze rozszerzenie zasięgu wszechobecnych reklam.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Internet Advertising Bureau wskazują, że w pierwszym kwartale 1999 r. wpływy z reklam w Internecie wyniosły 693 mln USD, dwa razy więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Reklamy dotyczą przede wszystkim rynku konsumentów (27 proc.), następnie usług finansowych (21 proc.), przemysłu informatycznego (20 proc.), handlu (13 proc.) i nowych mediów (8 proc.).
Interesująca wydaje się technika promocji w Internecie. Najczęściej zamieszczane są reklamy (43 proc.), za które płacą reklamodawcy proporcjonalnie do liczby kliknięć na ukazujące się na ekranie komputera tzw. bannery. Są to atrakcyjne, częstokroć animowane wizytówki zachęcające do obejrzenia pełnej treści reklamy. Ukazuje się ona zainteresowanemu dopiero po kliknięciu na ów banner. W efekcie reklamodawca może być pewny, że jego reklamę czytano. Liczba owych ,,czytań'' liczona jest w tzw. CPM-ach (tysiącach kliknięć na banner). Takiej technologii skutecznego docierania do klientów z reklamami nie można zastosować w gazetach, telewizji czy radiu.
Za cztery lata wartość rynku reklam w Internecie sięgnie 33 mld USD - przewiduje Forrester Research. Eksperci spodziewają się, że w tym roku zyski z reklam i ze sprzedaży za pośrednictwem Internetu wyniosą 95 mld USD (wzrost o 150 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem), a za trzy lata - 1,3 bln USD. Szacuje się, że w 2003 r. niemal 40 proc. internautów, czyli ponad 180 mln osób, będzie korzystało z elektronicznych sklepów. Najbliższy cel reklamy internetowej to zakupy świąteczne. Szacuje się, że firmy internetowe wydadzą w czwartym kwartale tego roku miliard dolarów na reklamę zakupów gwiazdkowych w sieci. Powstaje największy w historii ludzkości wspólny rynek. Nie oznacza to, że nie mógłby być większy.
Czterdzieści procent osób nie posługujących się Internetem chętnie by korzystało z tego medium, gdyby dostęp do sieci był tańszy. Brytyjska telekomunikacja zamierza zatem wkrótce uruchomić bezpłatne (przez telefoniczny numer 0 800) połączenie. Oznacza to rezygnację z powszechnie stosowanej w Europie zasady, że internauci korzystający z telefonicznego dostępu do sieci płacą za czas rozmowy telefonicznej. Już dzisiaj klienci, którzy opłacają miesięczny abonament w wysokości 11,95 funtów, mogą się bezpłatnie łączyć z Internetem w soboty i niedziele. Po dwóch godzinach połączenie takie jest automatycznie zrywane, ale zawsze można się połączyć ponownie.
Kuszenie poprzez oferowanie bezpłatnego dostępu do Internetu ma także inny wymiar. W zamian internauci ,,sprzedają'' swoje dane osobowe i czas poświęcony na czytanie reklam. Złośliwi twierdzą, że opłata za prywatność wynosi 20 USD miesięcznie - tyle wcześniej płacili bowiem owi klienci za korzystanie z sieci.
Wspomniane usługi są starą jak świat formą kuszenia. Oferując darmowe funkcje, darczyńcy chcą zachęcić jak największą liczbę potencjalnych internautów do jak najpełniejszego korzystania z sieci. Jest to zachowanie podobne do walki wydawcy o wzrost liczby czytelników swojej gazety czy właściciela stacji telewizyjnej o jak największe zainteresowanie widzów jego programami. Celem jest jak zawsze rozszerzenie zasięgu wszechobecnych reklam.
Wyniki badań przeprowadzonych przez Internet Advertising Bureau wskazują, że w pierwszym kwartale 1999 r. wpływy z reklam w Internecie wyniosły 693 mln USD, dwa razy więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Reklamy dotyczą przede wszystkim rynku konsumentów (27 proc.), następnie usług finansowych (21 proc.), przemysłu informatycznego (20 proc.), handlu (13 proc.) i nowych mediów (8 proc.).
Interesująca wydaje się technika promocji w Internecie. Najczęściej zamieszczane są reklamy (43 proc.), za które płacą reklamodawcy proporcjonalnie do liczby kliknięć na ukazujące się na ekranie komputera tzw. bannery. Są to atrakcyjne, częstokroć animowane wizytówki zachęcające do obejrzenia pełnej treści reklamy. Ukazuje się ona zainteresowanemu dopiero po kliknięciu na ów banner. W efekcie reklamodawca może być pewny, że jego reklamę czytano. Liczba owych ,,czytań'' liczona jest w tzw. CPM-ach (tysiącach kliknięć na banner). Takiej technologii skutecznego docierania do klientów z reklamami nie można zastosować w gazetach, telewizji czy radiu.
Za cztery lata wartość rynku reklam w Internecie sięgnie 33 mld USD - przewiduje Forrester Research. Eksperci spodziewają się, że w tym roku zyski z reklam i ze sprzedaży za pośrednictwem Internetu wyniosą 95 mld USD (wzrost o 150 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem), a za trzy lata - 1,3 bln USD. Szacuje się, że w 2003 r. niemal 40 proc. internautów, czyli ponad 180 mln osób, będzie korzystało z elektronicznych sklepów. Najbliższy cel reklamy internetowej to zakupy świąteczne. Szacuje się, że firmy internetowe wydadzą w czwartym kwartale tego roku miliard dolarów na reklamę zakupów gwiazdkowych w sieci. Powstaje największy w historii ludzkości wspólny rynek. Nie oznacza to, że nie mógłby być większy.
Czterdzieści procent osób nie posługujących się Internetem chętnie by korzystało z tego medium, gdyby dostęp do sieci był tańszy. Brytyjska telekomunikacja zamierza zatem wkrótce uruchomić bezpłatne (przez telefoniczny numer 0 800) połączenie. Oznacza to rezygnację z powszechnie stosowanej w Europie zasady, że internauci korzystający z telefonicznego dostępu do sieci płacą za czas rozmowy telefonicznej. Już dzisiaj klienci, którzy opłacają miesięczny abonament w wysokości 11,95 funtów, mogą się bezpłatnie łączyć z Internetem w soboty i niedziele. Po dwóch godzinach połączenie takie jest automatycznie zrywane, ale zawsze można się połączyć ponownie.
Kuszenie poprzez oferowanie bezpłatnego dostępu do Internetu ma także inny wymiar. W zamian internauci ,,sprzedają'' swoje dane osobowe i czas poświęcony na czytanie reklam. Złośliwi twierdzą, że opłata za prywatność wynosi 20 USD miesięcznie - tyle wcześniej płacili bowiem owi klienci za korzystanie z sieci.
Więcej możesz przeczytać w 40/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.