"Dymisja to byłoby przyznanie się do tego, że funkcję publiczną wykonywałam źle i z nieczystymi intencjami" - uzasadniła. Jak dodała, dymisję składa się wtedy, gdy się z czymś nie zgadza, albo ma się poczucie winy. "Nie ma we mnie ani jednego, ani drugiego" - dodała.
Jakubowska powtórzyła także, że nie było żadnego zespołu pracującego nad ustawą o rtv, była jedynie współpraca z różnymi mediami i przedstawicielami instytucji zainteresowanymi zapisami w ustawie. "Ja i jedynie ja byłam odpowiedzialna za projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, a potem za autopoprawkę do tego projektu" - oświadczyła.
Jakubowska powiedziała także podczas konferencji prasowej, że nie ma i nie było żadnego związku między projektem nowelizacji, a korupcyjną propozycją złożoną Agorze przez Lwa Rywina.
Oświadczyła, że nie zna Rywina, nie konsultowała się z nim i nie wysłała Rywina na spotkanie do Ministerstwa Kultury 10 lipca 2002 r.
Jakubowska zaatakowała komisję śledczą, twierdząc, że "to, co wyprawia komisja śledcza, jest skandalem", skandalem są kolejne ujawniane wersje raportu i styl pracy komisji.
W czwartek "Fakty" TVN ujawniły e-mail, jaki 18 lipca 2002 r. Jakubowska, ówczesna wiceminister kultury, wysłała ówczesnemu szefowi gabinetu politycznego premiera Nikolskiemu, informując go o zmianach w projekcie nowelizacji ustawy o rtv, przygotowywanych przez sekretarza KRRiT Włodzimierza Czarzastego.
Ten e-mail wywołał pytania, czy Jakubowska złożyła fałszywe zeznania przed komisją śledczą utrzymując, że sama podejmowała decyzje w sprawach dotyczących nowelizacji i o to, czy powinna nadal być szefową gabinetu politycznego premiera.
W ocenie szefa komisji śledczej Tomasza Nałęcza (UP), jeśli lewica nie chce być oskarżana o zorganizowanie afery Rywina, to powinna mieć odwagę rozliczenia się z osobami, które w tej sprawie, "najdelikatniej mówiąc, weszły w niedopuszczalną dla każdego polityka smugę cienia". Jeśli są publicznie znane określone fakty, a środowisko z tego nie wyciąga żadnego wniosku, to takie zachowania idą na konto całego środowiska - powiedział pytany, czy Jakubowska powinna przestać być szefową gabinetu politycznego premiera.
Jak dodał, "osobiście pamięta", że Jakubowska wielokrotnie i stanowczo twierdziła przed komisją, iż jedyną osobą, która pracowała nad ustawą i podejmowała decyzje o ewentualnych zmianach była ona sama. "Z tego materiału nie ulega wątpliwości, że nad ustawą pracował Włodzimierz Czarzasty oraz że kolejność była taka, że najpierw pan Włodzimierz Czarzasty, a potem pani minister Jakubowska" - powiedział Nałęcz.
Wiceszef klubu SLD Wiesław Kaczmarek uważa, że jeśli ujawniony e-mail szefowej gabinetu politycznego premiera Aleksandry Jakubowskiej do Lecha Nikolskiego jest prawdziwy, to decyzja powinna być jednoznaczna i zarówno Jakubowska, jak i Nikolski nie powinni funkcjonować w strukturach rządowych.
Z danych zapisanych na dysku widać, że wszystko co do tej pory mówiła Jakubowska "nie znalazło niestety potwierdzenia w dokumentacji". "Myślę, że powinna rozważyć odejście. Nie, nie rozważyć - powinna odejść" - powiedział Kaczmarek. Inni politycy Sojuszu raczej unikają tak radykalnych opinii.
Członek komisji śledczej Jan Rokita (PO) zwrócił uwagę, że mimo wszystko premier Leszek Miller obdarza Jakubowską "wielkim osobistym zaufaniem". "Powiedziałbym nawet, że im więcej zarzutów przeciwko pani Aleksandrze Jakubowskiej jest udowadnianych, tym zaufanie Leszka Millera do niej wzrasta. To świadczy zarówno o Leszku Millerze jak i Aleksandrze Jakubowskiej" - ocenił.
Zaskakująco entuzjastyczne jest podejście do sprawy posła SLD Piotra Gadzinowskiego. Jego zdaniem, mail Jakubowskiej świadczy o tym, że "współpraca między ministrami układa się bardzo dobrze w sposób kulturalny i warto taki styl współpracy polecać".
To premier Miller wyznacza szefa swojego gabinetu politycznego i jeśli ma zaufanie do tej osoby, to z nią współpracuje - skomentował sugestie na temat ewentualnej dymisji Jakubowskiej.
Sprawę próbował bagatelizować także szef klubu SLD Krzysztof Janik. Jego zdaniem, ujawniony mail niczego nie dowodzi; Nikolski był upoważniony przez premiera do monitorowania także nowelizacji ustawy o rtv, więc nie ma w tym niczego podejrzanego, że Jakubowska informowała go o zmianach. - Dowodzi to jedynie tego, że pani Jakubowska jest jednym z niewielu polityków, którzy potrafią posługiwać się komputerem. To rzeczywiście rzadkość w tym środowisku - usiłował obrócić sprawę w żart Janik. Unikał też komentarza na temat sprzeczności między zeznaniami Jakubowskiej przed komisją śledczą a tym, co ujawnił jej mail. "Nie wiem, nie śledziłem obrad komisji, nie wiem czy kłamała, czy nie kłamała, szczerze powiedziawszy, obchodzi mnie to średnio" - oświadczył.
Lech Nikolski utrzymuje natomiast, że składał wiarygodne zeznania. "O mojej pracy przy autopoprawce mówiłem przed komisja śledczą, w prokuraturze i w sądzie. Z tego punktu widzenia fakt ujawnienia tego maila nie wnosi nic nowego do sprawy" - stwierdził. Podkreślił, że jego partnerem w tej sprawie, co - jak dodał - "zresztą potwierdza ten e-mail", była Jakubowska. "Wykonywałem dyspozycje, które otrzymałem - monitorowania prac nad autopoprawką. Trudno monitorować prace, nie wiedząc jak one przebiegają" - powiedział.
Dodał, że w niczym nie czuje się winny. Pytany o sugestie niektórych polityków SLD, że on i Jakubowska powinni się podać do dymisji powiedział, że chętnie wysłucha takich opinii mówionych prosto w oczy.
Premier Leszek Miller natomiast odmówił jakiegokolwiek komentarza. Nie mam nic więcej do powiedzenia w tej sprawie. Komisja śledcza powinna jak najszybciej przedstawić raport, do którego wszyscy będą mogli się ustosunkować. "Oczekiwanie, że trzeba się ustosunkowywać każdego dnia, do kolejnych fragmentów raportu jest niepoważne. Ja tego nie będę robić" - oświadczył.
oj, em, pap