Mówiące ryby

Dodano:   /  Zmieniono: 
Rozmowa z JANEM Marią ROKITĄ, posłem AWS-SKL, przewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji
Jarosław Knap: - Minister Janusz Pałubicki wyciągnął daleko idące wnioski z nikłych przesłanek i rozpętał aferę, która wstrząsnęła MSWiA. Potem stwierdził, że właściwie nic się nie stało. Na tę sytuację nie zareagował rząd ani koalicja. Rzeczywiście nic się nie stało?
Jan M. Rokita: - Pełniący obowiązki ministra spraw wewnętrznych Janusz Pałubicki istotnie podjął parokrotnie działania pod wpływem błędnych przesłanek. Osobną kwestią jest to, na ile został on celowo wprowadzony w błąd, a na ile jest to tylko konsekwencja bałaganu panującego ostatnio w administracji, a zwłaszcza w MSWiA. Siła Pałubickiego polega na tym, że swoją wręcz bezbronną szczerością i przyznawaniem się do popełnionych błędów zdobywa pewnego rodzaju zaufanie. Ale oczywiście minister, który podejmuje działania pod wpływem błędnych przesłanek, angażuje autorytet Rady Ministrów w sprawy niepewne i niejasne, podważa zaufanie do państwa. Z przykrością muszę stwierdzić, że społeczny bilans decyzji podjętych przez ministra Janusza Pałubickiego w MSWiA jest ujemny.
- A mimo to rząd nie reaguje.
- Może dziwić brak reakcji premiera. Mam wrażenie, iż Jerzy Buzek uważa, że jeżeli nawet tymczasowy minister popełnia błędy, to i tak jego działania zmierzają do poprawy sytuacji w MSWiA po odejściu Janusza Tomaszewskiego. Chyba premier jest szalenie nieufny wobec ludzi z MSWiA i całej struktury tego resortu. Dlatego jest w stanie wybaczyć wiele błędów osobie, która daje mu nadzieję na poprawienie stanu rzeczy. Nie jestem przekonany, czy w tej sprawie premier nie ryzykuje zbyt wiele.
- Awantury w MSWiA po odejściu Janusza Tomaszewskiego wskazywałyby na to, że wcześniej działy się tam rzeczy gorszące. Czy jako szef sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych i Administracji miał pan jakieś informacje o przygotowywanym podobno spisku?
- Trzeba przestać mieszać ludziom w głowach. Po pierwsze - 95 proc. informacji prasowych dotyczących wadliwości procesu lustracyjnego prowadzonego przez MSWiA okazało się bzdurą. Wiceminister Krzysztof Bondaryk, który odszedł z ministerstwa jako organizator wielkiego spisku, okazał się człowiekiem zasłużonym dla dobrego przeprowadzenia tej procedury. Przyznał to nawet minister Janusz Pałubicki. To dzięki zespołowi Bondaryka odkryto magazyn akt operacyjnych w komendzie stołecznej i doprowadzono do tego, że wnioski rzecznika interesu publicznego są sprawdzane także w ręcznej kartotece policji. Wiadomo również, że pogłoski o kompromitujących faktach z publicznej działalności ministra Wojciecha Brochwicza są insynuacją. Insynuacją wynikłą z nieumiejętności czytania akt operacyjnych. Okazało się, że informacje tworzące atmosferę sensacji były w większości nieprawdziwe, wyssane z palca. Otwarte pozostaje pytanie, po co w ciągu ostatniego miesiąca rozpowszechniono tyle nieprawdziwych informacji.
- Do stworzenia atmosfery spisku przyczyniła się także sprawa Gromu. Przyzna pan, że sposób sprawdzania dokumentów jednostki specjalnej metodą rozpruwania sejfu przez inne służby specjalne nie jest normalny.
- Dobijanie się do sejfu jednostki Grom było śmiesznym ekscesem. Można powiedzieć, że trafiła kosa na kamień. Minister Pałubicki postanowił się dowiedzieć, co jest w sejfie, a generał Petelicki postanowił mu to uniemożliwić. W normalnym państwie generał sugerujący, że odda służbowe klucze tylko w obecności obcego ambasadora, powinien trafić pod obserwację neurologiczną.
- Równie groteskowe jest to, że dowódca tajnej jednostki występuje w mediach niczym gwiazda sceny.
- To jest, niestety, polska specyfika. Kiedy czasem patrzę na różnych ludzi, którym Polska zaufała i dała dostęp do państwowych tajemnic, przypomina mi się powiedzenie Leca, że nawet ryby zaczęłyby mówić, gdyby dobrały się do ludzkich tajemnic. Przymus mówienia, snucia podejrzeń, dawania do zrozumienia, że coś się wie, jest moralnym nieszczęściem wielu osób publicznych. Polska jest dziś państwem całkowicie otwartym, w którym tajne dokumenty tworzone są często dla szyku bądź jakiejś fikcji. Na szczęście w dziedzinie naszych NATO-wskich zobowiązań nie było dotychczas poważnego skandalu.
- Pojawiają się też pogłoski, że w Polsce służby specjalne podsłuchują się wzajemnie. Urząd Ochrony Państwa zamierza wystąpić do MSWiA o wyciągnięcie konsekwencji dyscyplinarnych wobec generała Petelickiego za to, że oskarżył on urząd o inwigilowanie go.
- Na ten temat nie mam nic do powiedzenia, bo nic o tym nie wiem. Nie chcę w związku z tym przyłączać się do grona ,,mówiących ryb". Nie znam potwierdzonego wypadku nielegalnych działań operacyjnych jednych służb specjalnych przeciwko drugim. Wbrew temu, co się powszechnie sądzi, Polska jest krajem legalistycznym. Szczerze wątpię, aby takie naruszenia prawa się zdarzały.
- Chwalił pan ministra Janusza Pałubickiego za dobre kierowanie służbami specjalnymi, a teraz go pan krytykuje. Czy limit błędów ministra Pałubickiego już się nie wyczerpał i czy nie powinien on po prostu zrezygnować z pełnionej funkcji?
- Nie można powiedzieć, iż szczególnie popierałem Pałubickiego ani też, że go szczególnie krytykowałem. Wspieram ministrów rządu koalicji AWS-UW, co jest wyrazem politycznej lojalności wobec koalicji, do której sam należę. To element politycznej przyzwoitości. Ale uważam, że lepiej by było, gdyby minister Pałubicki w ostatnim miesiącu, kiedy kierował MSWiA, skupił się na zapobieganiu konfliktom, a nie na ich wywoływaniu.


W normalnym państwie generał sugerujący, że odda służbowe klucze tylko w obecności obcego ambasadora, powinien trafić pod obserwację neurologiczną

- Czy akceptuje pan sposób odwołania dwóch wiceministrów w MSWiA. Postawiono im zarzuty, które potem się nie potwierdziły, a mimo to ich odwołano. Taki sposób postępowania z ,,własnymi" ludźmi, do niedawna wręcz zaufanymi, może zniechęcić wiele osób w AWS do angażowania się w cokolwiek.
- Przypuszczam, że powodem odwołania wiceministrów nie były zarzuty, które im stawiano i zmieniano, lecz przekonanie, że skoro Janusz Tomaszewski poniósł polityczną porażkę, należy również usunąć ludzi z nim związanych. Taki jest sens polityczny tych decyzji. Moim zdaniem, takie postępowanie nie było słuszne. Minister Tomaszewski - jak każdy polityk - miał wady i zalety, jednak jego zasługą jest to, że stworzył kierownictwo resortu złożone z kilku apartyjnych, a przy tym profesjonalnych - o niektórych można nawet powiedzieć: wybitnych - specjalistów. Dziś tych specjalistów uważa się za ,,sierotki" po Tomaszewskim. A przeciwnicy usuniętego ministra w Ruchu Społecznym AWS najwyraźniej uważają, że zdobyli jeńców wojennych.
- Po odejściu Janusza Tomaszewskiego bardzo uaktywnił się wiceminister Bogdan Borusewicz, którego przez dwa lata prawie nie było publicznie widać. Nie zaskakuje to pana?
- Po odejściu Tomaszewskiego minister Bogdan Borusewicz poczuł się jak ryba w wodzie. Wcześniej nie pozwalano mu na rządzenie w ministerstwie, a teraz dostał na kilka tygodni taką szansę. W tej sytuacji jest czymś normalnym, że się uaktywnił.
- Ostatnie wydarzenia w MSWiA pogorszyły i tak złe notowania rządu. Mówi się już nie tylko o konieczności rekonstrukcji gabinetu, lecz wręcz o zmianie premiera.
- Bez wątpienia ostatnie konflikty wywarły na społeczeństwie fatalne wrażenie. Polacy rzadko wnikają w istotę tych konfliktów i mają kłopot z ich rozumieniem. Pozostało im raczej wrażenie, jakby państwo znalazło się w rękach niekompetentnych osób. Takie są normalne skutki polityki nie rozumianej przez ludzi. Powinniśmy uspokoić i unormalnić sytuację w MSWiA. Uważam, że jest to dość proste. Dobrze, że premier zdecydował się na powołanie nowego ministra. Musi on jak najszybciej przywrócić dyscyplinę, uniemożliwić wszczynanie kolejnych awantur. Znacznie bardziej skomplikowana jest zmiana złej tendencji politycznej towarzyszącej gabinetowi prof. Jerzego Buzka oraz koalicji AWS-UW. Zmiana tej tendencji wymaga mądrego i nie- łatwego planu politycznego. Trzeba zastopować konflikty wewnątrz koalicji i gabinetu, a należy to zrobić praktycznie z dnia na dzień - tak, aby ludzie odzyskali świadomość, że Polska jest kompetentnie rządzona. Nie udzielę oczywiście odpowiedzi na pytanie o zmianę premiera. Z prostego powodu: lojalność polityczna wymaga, abym poparł to, co postanowi koalicja AWS-UW. Proszę mnie więc nie zmuszać, żebym wychodził przed szereg. Ale swój pogląd w tej sprawie przedstawiłem prof. Buzkowi.
- Niedawno jednak publicznie zaapelował pan do premiera Buzka, by wyszedł z cienia i zaczął rządzić.
- Ktoś musi dzięki swojemu autorytetowi uporządkować sytuację. Kiedy w ostatnią sobotę usłyszałem w radiu z ust kandydata na ministra MSWiA, że właśnie został ministrem, a godzinę później z ust rzecznika rządu, iż premier nic o tym nie wie, znowu zrobiło mi się bardzo smutno. Rządzenie nie jest rzeczą strasznie trudną, ale trzeba być twardym człowiekiem i naprawdę trzymać w ręku władzę.
- Jak głęboka powinna być wobec tego rekonstrukcja rządu?
- W polityce bywają takie chwile, kiedy wydarzenia rzeczywiście dramatyczne trzeba oddramatyzować. Obowiązkiem polityków jest wtedy zapewniać, iż nic złego się nie dzieje, mimo że dzieją się rzeczy dramatyczne. Ale są też takie momenty w polityce, kiedy w celu odwrócenia długofalowych złych trendów, przezwyciężenia beznadziejności, politykę trzeba udramatyzować. Dziś w Polsce mamy do czynienia z tą drugą sytuacją. Uważam, że jeżeli AWS i UW nie uda się w tym roku na tyle udramatyzować polityki, żeby przekonać Polaków, iż od 2000 roku zacznie się coś jakościowo nowego, to obie formacje poniosą klęskę. Elementem tego udramatyzowania powinna być zmiana politycznej scenografii. Na politycznej scenie zawieszane są zużyte, straszliwie zakurzone dekoracje. Polacy nie mogą już na nie patrzeć. Słychać już, jak tupią nogami na widowni. Rozum polityczny wymaga, by natychmiast powiesić nowe.


Nowy szef MSWiA musi utwierdzić opinię publiczną w przekonaniu, że czas awantur się skończył

- A co należy zrobić w MSWiA?
- Jeżeli przyjrzymy się MSWiA, możemy stwierdzić, że nowy minister od pierwszego dnia swojego urzędowania powinien się zająć sprawami fundamentalnymi dla resortu, czyli ciągle nie skończonym programem poprawy bezpieczeństwa publicznego. Trzeba zagwarantować w budżecie policji 200 mln zł na jej modernizację i 120 mln zł na niezbędną reformę systemu płac. Trzeba zacząć planowanie kształtu głównego urzędu administracji publicznej. Ale przede wszystkim nowy szef MSWiA stylem swojego postępowania musi utwierdzić opinię publiczną w przekonaniu, że czas awantur się skończył. Musi to zagwarantować własną twarzą, sposobem zachowania, autorytetem.
- Niektórzy politycy koalicji twierdzą, że za złe notowania rządu odpowiada tak naprawdę nie rząd, lecz jego polityka informacyjna, a właściwie jej brak.
- Byt określany mianem polityki informacyjnej rządu przypominał mi zawsze Pegaza, czyli coś nie istniejącego i trudnego do zdefiniowania. Ów nie istniejący byt jest przedmiotem nieustannej krytyki od 1989 r. Po raz pierwszy o braku polityki informacyjnej rządu usłyszałem już w czasach Małgorzaty Niezabitowskiej. Sądzę raczej, że jeżeli coś w Polsce źle się układa, to zamiast winić politykę, wini się ,,politykę informacyjną". Rzecznicy ministerstw czy też premiera mogą nawet nieudolnie przekazywać decyzje, pod warunkiem że decyzje będą jasne, a ich motywy zrozumiałe. Jeżeli owi rzecznicy nie mają do czynienia z takimi decyzjami i motywami, a poza tym sami nie rozumieją natury poszczególnych konfliktów, gubią się w sytuacji i ich komunikaty są niejasne. Wtedy właśnie powstaje wrażenie braku ,,polityki informacyjnej". Zapewniam pana, że gdybyśmy dali bardzo słabego rzecznika bardzo dobremu rządowi, opinia publiczna nie będzie narzekać na informację.
- Czy obecna koalicja dotrwa do końca kadencji?
- Nie ma żadnych powodów, aby nie dotrwała. Koalicja ma przecież większość parlamentarną. Pan Leszek Miller, domagając się szybkich wyborów, ujawnia jedynie swoją polityczną nieskuteczność. Koalicja ma większość w parlamencie i będzie rządzić do wyborów jesienią 2001 r. Powinna się jednak zastanowić na tym, jak odbudować społeczne zaufanie, by wygrać następne wybory. Jestem przekonany, że tak się stanie, jeśli koalicji nie zabraknie odwagi nie tylko - jak dotychczas - w reformowaniu państwa, lecz także w reformowaniu samej siebie.

Rozmawiał Jarosław Knap
Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.