Czy Hillary Clinton rozpocznie samodzielną karierę polityczną?
Baczni obserwatorzy Białego Domu nie przeoczyli kolejnej zmiany fryzury pierwszej damy, zapowiadającej zazwyczaj - jak twierdzą eksperci w dziedzinie fryzjerskiej futurologii - podjęcie ważnych decyzji w życiu Hillary Clinton. Tym razem trochę swobodną (oczywiście w granicach sztywnych waszyngtońskich kanonów) fryzurę zastąpiły krótkie (krótsze niż kiedykolwiek) włosy zaczesane za uszy - uczesanie kobiety profesjonalistki, faworyzowane przez panie pracujące w domach maklerskich, kancelariach adwokackich, agencjach reklamowych i działach sprzedaży wielkich firm oraz próbujące pogodzić karierę zawodową z małżeństwem i wychowaniem dzieci. Ta fryzura mówi: jestem zdecydowana, wiem, czego chcę, głosuj na mnie!
Wszystkie kroki i wypowiedzi pierwszej damy są dziś analizowane pod kątem jednego pytania. Nie chodzi już o to, czy Hillary Rodham Clinton (coraz częściej znów się pojawia jej panieńskie nazwisko) zdecyduje się wysunąć swoją kandydaturę w wyborach do Senatu w stanie Nowy Jork, ale kiedy ogłosi swoją decyzję. ,,Skłaniam się tak bardzo ku temu, by wziąć udział w wyborach, że jeśli skłonię się trochę bardziej, upadnę" - żartowała pani Clinton podczas spotkania z mieszkańcami stanu Nowy Jork w Albany, jego stolicy administracyjnej. Podczas wakacji pierwsza para zadbała o to, by tydzień spędzić w tym stanie. Bill Clinton, wykorzystując swój talent do zbierania funduszy, ma wesprzeć kasę tzw. Exploratory Committee małżonki (utworzenie Komitetu Badawczego jest w amerykańskiej polityce zwykle pierwszym krokiem do zgłoszenia kandydatury i rozpoczęcia prawdziwej kampanii wyborczej), a niedługo po wakacjach Clintonowie zakupili dom na eleganckich przedmieściach Nowego Jorku, w zamożnym powiecie Westchester. Tym samym Hillary Clinton formalnie spełniła niezbędny do wzięcia udziału w wyborach warunek zamieszkiwania w stanie, w którym będzie musiała stoczyć zaciętą walkę ze skutecznym, doświadczonym - jednak coraz bardziej niepopularnym obecnym burmistrzem ,,Wielkiego Jabłka" - zadziornym Rudolphem Giulianim. W ostatnim sondażu Marist College?s Institute for Public Opinion 40 proc. badanych opowiedziało się za Hillary Clinton, natomiast kandydata Partii Republikańskiej, czyli Giulianiego, preferowało 49 proc. Dla pani Clinton kandydowanie w wyborach to nie tylko zamknięcie obfitującego w skandale waszyngtońskiego okresu w jej życiu, to również powrót do ambicji młodości i wyjście z cienia męża. Od czasu przeprowadzki z Waszyngtonu do stanu Arkansas w roku 1974, oznaczającej rezygnację z własnej, świetnie zapowiadającej się kariery prawniczej i - jak przewidywali jej koledzy z Yale University - politycznej, jest ona najwierniejszym przyjacielem, doradcą politycznym, najbardziej żarliwym i lojalnym adwokatem Billa. Poznali się na początku lat 70. w bibliotece wydziału prawa Yale University; ona intelektualistka z mieszczańskiej rodziny w Chicago, on - ambitny przybysz z prowincjonalnego południa. Hillary Clinton często musiała wyciągać męża z tarapatów i robiła to mimo natrętnie powracających zarzutów o jego zdrady małżeńskie. Tak było w roku 1980, kiedy nie powiodły się starania wówczas 34-letniego Billa Clintona o ponowny wybór na stanowisko gubernatora stanu Arkansas. Wtedy Hillary przestała używać panieńskiego nazwiska Rodham, by nie irytować konserwatywnego elektoratu w stanie Arkansas. Okulary zastąpiła szkłami kontaktowymi, zrezygnowała z robienia makijażu, zaczęła nosić skromne eleganckie ubrania. To Hillary Clinton zatrudniła wówczas słynnego spin doctora (mistrza przekrętu) amerykańskiej polityki, konsultanta Dicka Morrisa, i polityczną organizatorkę Betsey Wright. W efekcie tej transformacji trzy lata później, w 1983 r. państwo Clintonowie znów powrócili do rezydencji gubernatora w Little Rock i pozostali w niej do czasu przeprowadzki do Białego Domu.
W roku 1992, w samym środku kampanii przed wyborami prezydenckimi Gennifer Flowers (niegdyś reporterka lokalnej stacji telewizyjnej i piosenkarka kabaretowa) wyznała, że przez dwanaście lat łączyły ją z Billem Clintonem intymne związki. Wówczas Hillary pierwsza określiła rewelacje Flowers (jak się ostatnio okazuje - prawdziwe) mianem trash for cash (śmieci za pieniądze). W słynnym wspólnym wywiadzie telewizyjnym w styczniu 1992 r., uważanym za najważniejszy dla zwycięstwa Billa Clintona w wyborach prezydenckich, Hillary, trzymając męża za rękę, powiedziała, że go kocha i szanuje. Cytując słowa popularnej piosenki country and western ,,Stand by your man", stwierdziła, że ,,stoi przy swoim mężczyźnie". Ten wywiad natychmiast zmienił nastawienie wyborców zarówno do Billa, jak i do Hillary. ,,Mając do wyboru Busha i Clintona, najchętniej głosowałbym na Hillary" - taką wypowiedź często można było usłyszeć od wyborców, zwłaszcza mężczyzn, w czasie kampanii przed wyborami roku 1992. Gdy zaczęły krążyć pogłoski o romansie 42. prezydenta Stanów Zjednoczonych z młodszą od niego o połowę stażystką Białego Domu, Monicą Lewinsky, Hillary pierwsza otrząsnęła się z szoku i przeszła do kontrataku, demonizując niezależnego prokuratora Kennetha Starra. W słynnej wypowiedzi w programie sieci NBC stwierdziła: ,,Ostatni skandal jest spiskiem amerykańskiej prawicy, zmierzającym do skompromitowania mojego męża i przekreślenia wyników dwóch ostatnich wyborów prezydenckich...". Jej zdaniem, w tym ,,spisku prawicy" uczestniczył między innymi niezależny prokurator Kenneth Starr, którego pierwsza dama określiła mianem ,,politycznie motywowanego prokuratora, powiązanego z prawicowymi przeciwnikami" męża.
Hillary Clinton wielokrotnie udowadniała, że o ile jej małżonek zapewne nie dałby sobie bez niej rady, o tyle ona doskonale poradzi sobie bez niego. Nigdy od czasów Eleanor Roosevelt (żony prezydenta Franklina D. Roosevelta), która jest ideałem pani Clinton, pierwsza dama nie była tak istotną siłą polityczną w Białym Domu i instytucją amerykańskiego życia publicznego. Relacje te ilustruje dowcip krążący po Waszyngtonie-po tym jak Bill Clinton, startując z pozycji outsidera, zwyciężył w wyborach prezydenckich 1992 r. Hillary i Bill jadą razem na zjazd absolwentów gimnazjum pierwszej damy w Park Ridge w stanie Illinois. Zza przyciemnionych okien prezydenckiej limuzyny Hillary wskazuje mechanika samochodowego krzątającego się na stacji benzynowej: Popatrz - mówi Hillary. - To był mój chłopak w gimnazjum. Chciał się ze mną ożenić. - Gdybyś za niego wyszła, byłabyś teraz żoną mechanika samochodowego - mówi Bill Clinton. - Nie, on zostałby prezydentem Stanów Zjednoczonych - ripostuje bez namysłu pani Clinton. Hillary Rodham urodziła się w 1947 r. w typowej rodzinie średniej klasy amerykańskiego środkowego zachodu. Jej ojciec posiadał małą firmę handlową w Park Ridge, a matka zajmowała się domem. Rodzice byli republikanami. Hillary była świetną uczennicą, uczestniczyła w akcjach charytatywnych lokalnego Kościoła Metodystów, działała w drużynach amerykańskiego harcerstwa Girls Scouts. Doskonałe wyniki w nauce i aktywność zapewniły jej przyjęcie do elitarnego żeńskiego Wellesley College, gdzie studiowała nauki polityczne. Studia wyższe podjęła na wydziale prawa Yale University, walczącym o tytył najlepszego wydziału prawa z Uniwersytetem Harvarda. To właśnie tam w bibliotece pierwsza podeszła do speszonego chłopca z południa, który nie spuszczał z niej wzroku. Studia ukończyła razem z Billem w roku 1973. Podczas studiów pomogła założyć uchodzące za radykalne czasopismo ,,Yale Review of Law and Social Action", w którym publikowała artykuły o prawach obywatelskich.
Po ukończeniu studiów Hillary pracowała jako radczyni prawna w organizacji obrony praw dzieci Children Defense Fund, a następnie w grupie doradców prawnych (staffers) Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów. Komisja Sądownictwa prowadziła wtedy dochodzenie w sprawie słynnej afery Watergate, która prezydenta Richarda Nixona zmusiła do ustąpienia z urzędu w 1974 r. Praca w tej komisji stwarzała perspektywy świetnej kariery politycznej albo - po rezygnacji z pracy w Kongresie - adwokackiej i lobbystycznej. Hillary uległa jednak namowom Billa i przeprowadziła się do idealizowanego przez przyszłego prezydenta jego rodzinnego stanu Arkansas.
Pobrali się w roku 1975. Hillary prowadziła praktykę adwokacką w Rose Law Firm w Little Rock, stolicy stanu Arkansas. Eksperci uważali ją za jedną ze stu najbardziej wpływowych kobiet prawników w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście fakt, że jej mąż został gubernatorem stanu, nie wpłynął na jej reputację. Ich jedyne dziecko, córka Chelsea (obecnie studentka kalifornijskiego Uniwersytetu Stanforda), urodziła się w roku 1980. Prowincjonalne wygnanie Hillary skończyło się dopiero wówczas, gdy Bill został wybrany na prezydenta w roku 1992.
Po zaprzysiężeniu Clinton - zawsze traktowany przez waszyngtoński establishment polityczny jako ,,obcy" - mianował żonę przewodniczącą Specjalnej Doraźnej Komisji ds. Reformy Systemu Opieki Medycznej. Zarówno projekt reformy, jak i rola pierwszej damy, powszechnie nazywanej drugą osobą w państwie, spotkały się z ostrą krytyką Kongresu. Prace Specjalnej Komisji zaowocowały liczącym ponad tysiąc stron zestawem krytykowanych przez lobby medyczne i farmaceutyczne, niezrozumiałych dla ogółu wyborców zaleceń, które nie zyskały nawet aprobaty większości ustawodawców z Partii Demokratycznej. W rezultacie projekt reform upadł w Kongresie, a Hillary Clinton stała się ulubionym celem ataków konserwatystów. Nie pomagały jej kolejne afery prześladujące administrację, zawsze łączone - słusznie czy z przyzwyczajenia - z jej osobą, na przykład ,,nieśmiertelna" afera Whitewater (dotycząca działalności firmy sprzedającej działki budowlane, w której udziały mieli państwo Clintonowie), Travelgate (związana ze zwolnieniami pracowników biura podróży Białego Domu i zastąpieniem ich przez prywatną firmę, której właściciele byli zaprzyjaźnieni z pierwszą rodziną) czy kontrowersje wokół projektu służby wojskowej homoseksualistów.
Hillary jest najwierniejszym przyjacielem, doradcą i najbardziej lojalnym adwokatem Billa Clintona
Szokiem dla pary prezydenckiej były wybory uzupełniające do Kongresu w roku 1994. Wtedy republikanie po raz pierwszy od 1953 r. zdobyli większość zarówno w Senacie, jak i w Izbie Reprezentantów. Do ,,naprawiania szkód" znów wezwano Dicka Morrisa, który - analizując wyniki sondaży - doszedł do wniosku, że spora część elektoratu uważa, iż Hillary ma zbyt duży wpływ na prezydenta, że w tym małżeństwie to ona ,,chodzi w spodniach". Pani Clinton, obwiniana za zbytni radykalizm pierwszej ,,ideologicznej" administracji swojego męża, zniknęła z centrum amerykańskiej sceny politycznej. Stała się typową - oczywiście jak na współczesne warunki - żoną wielkiego przywódcy. Podczas kampanii wyborczej roku 1996 nie brała już udziału w codziennych posiedzeniach strategów politycznych Białego Domu, chociaż w dużej mierze była autorką zwycięskiej strategii męża z roku 1992.
Hillary nie wybiegała już przed orkiestrę, zaangażowała się w działalność mającą na celu obronę praw kobiet i dzieci w krajach Trzeciego Świata, zajęła się problemami edukacji i ochrony zdrowia, promowała samorządność i działalność spółdzielczą kobiet w najuboższych krajach. Oddanie sprawom dzieci, ich wychowaniu i edukacji, krytyka przemocy, agresji i pornografii w filmach, programach telewizyjnych i grach wideo, postulat zaostrzenia kryteriów przyznawania zezwoleń na broń palną i wprowadzenia powszechnej opieki medycznej w Ameryce mogą liczyć na życzliwą uwagę wyborców, szczególnie kobiet. Pierwsza dama - podobnie jak jej mąż - opowiada się za utrzymaniem kary śmierci. Tak jak Bill uważa, że aborcja powinna być legalna, dokonywana na życzenie kobiety, choć - rzecz jasna - przeprowadzana jak najrzadziej.
Paradoksalnie rok erotycznej tragifarsy w Białym Domu zwiększył popularność Hillary Clinton w społeczeństwie. Żona 42. prezydenta Stanów Zjednoczonych cierpiała w milczeniu, z godnością znosząc spotykające ją przykrości, a wyborcy zawsze okazują miękkie serce pokrzywdzonym. Szanse na uzyskanie przez Hillary Clinton mandatu senatorskiego i związane z tym nadzieje Partii Demokratycznej na odzyskanie większości w Senacie zwiastują możliwość pierwszego od 28 lat odwrócenia ról w najsłynniejszym politycznym małżeństwie świata. To Hillary Clinton - jeśli podejmie najważniejszą od czasu poślubienia Billa decyzję w swoim życiu - będzie grała pierwsze skrzypce, a jej mąż otrzyma rolę doradcy i pomocnika. Jeżeli zdecyduje się ona stanąć w szranki i zwycięży w batalii o miejsce w Senacie, to - kto wie - w przyszłości może się pokusić o to, by z byłej pierwszej damy stać się pierwszą panią prezydent w historii Stanów Zjednoczonych.
Wszystkie kroki i wypowiedzi pierwszej damy są dziś analizowane pod kątem jednego pytania. Nie chodzi już o to, czy Hillary Rodham Clinton (coraz częściej znów się pojawia jej panieńskie nazwisko) zdecyduje się wysunąć swoją kandydaturę w wyborach do Senatu w stanie Nowy Jork, ale kiedy ogłosi swoją decyzję. ,,Skłaniam się tak bardzo ku temu, by wziąć udział w wyborach, że jeśli skłonię się trochę bardziej, upadnę" - żartowała pani Clinton podczas spotkania z mieszkańcami stanu Nowy Jork w Albany, jego stolicy administracyjnej. Podczas wakacji pierwsza para zadbała o to, by tydzień spędzić w tym stanie. Bill Clinton, wykorzystując swój talent do zbierania funduszy, ma wesprzeć kasę tzw. Exploratory Committee małżonki (utworzenie Komitetu Badawczego jest w amerykańskiej polityce zwykle pierwszym krokiem do zgłoszenia kandydatury i rozpoczęcia prawdziwej kampanii wyborczej), a niedługo po wakacjach Clintonowie zakupili dom na eleganckich przedmieściach Nowego Jorku, w zamożnym powiecie Westchester. Tym samym Hillary Clinton formalnie spełniła niezbędny do wzięcia udziału w wyborach warunek zamieszkiwania w stanie, w którym będzie musiała stoczyć zaciętą walkę ze skutecznym, doświadczonym - jednak coraz bardziej niepopularnym obecnym burmistrzem ,,Wielkiego Jabłka" - zadziornym Rudolphem Giulianim. W ostatnim sondażu Marist College?s Institute for Public Opinion 40 proc. badanych opowiedziało się za Hillary Clinton, natomiast kandydata Partii Republikańskiej, czyli Giulianiego, preferowało 49 proc. Dla pani Clinton kandydowanie w wyborach to nie tylko zamknięcie obfitującego w skandale waszyngtońskiego okresu w jej życiu, to również powrót do ambicji młodości i wyjście z cienia męża. Od czasu przeprowadzki z Waszyngtonu do stanu Arkansas w roku 1974, oznaczającej rezygnację z własnej, świetnie zapowiadającej się kariery prawniczej i - jak przewidywali jej koledzy z Yale University - politycznej, jest ona najwierniejszym przyjacielem, doradcą politycznym, najbardziej żarliwym i lojalnym adwokatem Billa. Poznali się na początku lat 70. w bibliotece wydziału prawa Yale University; ona intelektualistka z mieszczańskiej rodziny w Chicago, on - ambitny przybysz z prowincjonalnego południa. Hillary Clinton często musiała wyciągać męża z tarapatów i robiła to mimo natrętnie powracających zarzutów o jego zdrady małżeńskie. Tak było w roku 1980, kiedy nie powiodły się starania wówczas 34-letniego Billa Clintona o ponowny wybór na stanowisko gubernatora stanu Arkansas. Wtedy Hillary przestała używać panieńskiego nazwiska Rodham, by nie irytować konserwatywnego elektoratu w stanie Arkansas. Okulary zastąpiła szkłami kontaktowymi, zrezygnowała z robienia makijażu, zaczęła nosić skromne eleganckie ubrania. To Hillary Clinton zatrudniła wówczas słynnego spin doctora (mistrza przekrętu) amerykańskiej polityki, konsultanta Dicka Morrisa, i polityczną organizatorkę Betsey Wright. W efekcie tej transformacji trzy lata później, w 1983 r. państwo Clintonowie znów powrócili do rezydencji gubernatora w Little Rock i pozostali w niej do czasu przeprowadzki do Białego Domu.
W roku 1992, w samym środku kampanii przed wyborami prezydenckimi Gennifer Flowers (niegdyś reporterka lokalnej stacji telewizyjnej i piosenkarka kabaretowa) wyznała, że przez dwanaście lat łączyły ją z Billem Clintonem intymne związki. Wówczas Hillary pierwsza określiła rewelacje Flowers (jak się ostatnio okazuje - prawdziwe) mianem trash for cash (śmieci za pieniądze). W słynnym wspólnym wywiadzie telewizyjnym w styczniu 1992 r., uważanym za najważniejszy dla zwycięstwa Billa Clintona w wyborach prezydenckich, Hillary, trzymając męża za rękę, powiedziała, że go kocha i szanuje. Cytując słowa popularnej piosenki country and western ,,Stand by your man", stwierdziła, że ,,stoi przy swoim mężczyźnie". Ten wywiad natychmiast zmienił nastawienie wyborców zarówno do Billa, jak i do Hillary. ,,Mając do wyboru Busha i Clintona, najchętniej głosowałbym na Hillary" - taką wypowiedź często można było usłyszeć od wyborców, zwłaszcza mężczyzn, w czasie kampanii przed wyborami roku 1992. Gdy zaczęły krążyć pogłoski o romansie 42. prezydenta Stanów Zjednoczonych z młodszą od niego o połowę stażystką Białego Domu, Monicą Lewinsky, Hillary pierwsza otrząsnęła się z szoku i przeszła do kontrataku, demonizując niezależnego prokuratora Kennetha Starra. W słynnej wypowiedzi w programie sieci NBC stwierdziła: ,,Ostatni skandal jest spiskiem amerykańskiej prawicy, zmierzającym do skompromitowania mojego męża i przekreślenia wyników dwóch ostatnich wyborów prezydenckich...". Jej zdaniem, w tym ,,spisku prawicy" uczestniczył między innymi niezależny prokurator Kenneth Starr, którego pierwsza dama określiła mianem ,,politycznie motywowanego prokuratora, powiązanego z prawicowymi przeciwnikami" męża.
Hillary Clinton wielokrotnie udowadniała, że o ile jej małżonek zapewne nie dałby sobie bez niej rady, o tyle ona doskonale poradzi sobie bez niego. Nigdy od czasów Eleanor Roosevelt (żony prezydenta Franklina D. Roosevelta), która jest ideałem pani Clinton, pierwsza dama nie była tak istotną siłą polityczną w Białym Domu i instytucją amerykańskiego życia publicznego. Relacje te ilustruje dowcip krążący po Waszyngtonie-po tym jak Bill Clinton, startując z pozycji outsidera, zwyciężył w wyborach prezydenckich 1992 r. Hillary i Bill jadą razem na zjazd absolwentów gimnazjum pierwszej damy w Park Ridge w stanie Illinois. Zza przyciemnionych okien prezydenckiej limuzyny Hillary wskazuje mechanika samochodowego krzątającego się na stacji benzynowej: Popatrz - mówi Hillary. - To był mój chłopak w gimnazjum. Chciał się ze mną ożenić. - Gdybyś za niego wyszła, byłabyś teraz żoną mechanika samochodowego - mówi Bill Clinton. - Nie, on zostałby prezydentem Stanów Zjednoczonych - ripostuje bez namysłu pani Clinton. Hillary Rodham urodziła się w 1947 r. w typowej rodzinie średniej klasy amerykańskiego środkowego zachodu. Jej ojciec posiadał małą firmę handlową w Park Ridge, a matka zajmowała się domem. Rodzice byli republikanami. Hillary była świetną uczennicą, uczestniczyła w akcjach charytatywnych lokalnego Kościoła Metodystów, działała w drużynach amerykańskiego harcerstwa Girls Scouts. Doskonałe wyniki w nauce i aktywność zapewniły jej przyjęcie do elitarnego żeńskiego Wellesley College, gdzie studiowała nauki polityczne. Studia wyższe podjęła na wydziale prawa Yale University, walczącym o tytył najlepszego wydziału prawa z Uniwersytetem Harvarda. To właśnie tam w bibliotece pierwsza podeszła do speszonego chłopca z południa, który nie spuszczał z niej wzroku. Studia ukończyła razem z Billem w roku 1973. Podczas studiów pomogła założyć uchodzące za radykalne czasopismo ,,Yale Review of Law and Social Action", w którym publikowała artykuły o prawach obywatelskich.
Po ukończeniu studiów Hillary pracowała jako radczyni prawna w organizacji obrony praw dzieci Children Defense Fund, a następnie w grupie doradców prawnych (staffers) Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów. Komisja Sądownictwa prowadziła wtedy dochodzenie w sprawie słynnej afery Watergate, która prezydenta Richarda Nixona zmusiła do ustąpienia z urzędu w 1974 r. Praca w tej komisji stwarzała perspektywy świetnej kariery politycznej albo - po rezygnacji z pracy w Kongresie - adwokackiej i lobbystycznej. Hillary uległa jednak namowom Billa i przeprowadziła się do idealizowanego przez przyszłego prezydenta jego rodzinnego stanu Arkansas.
Pobrali się w roku 1975. Hillary prowadziła praktykę adwokacką w Rose Law Firm w Little Rock, stolicy stanu Arkansas. Eksperci uważali ją za jedną ze stu najbardziej wpływowych kobiet prawników w Stanach Zjednoczonych. Oczywiście fakt, że jej mąż został gubernatorem stanu, nie wpłynął na jej reputację. Ich jedyne dziecko, córka Chelsea (obecnie studentka kalifornijskiego Uniwersytetu Stanforda), urodziła się w roku 1980. Prowincjonalne wygnanie Hillary skończyło się dopiero wówczas, gdy Bill został wybrany na prezydenta w roku 1992.
Po zaprzysiężeniu Clinton - zawsze traktowany przez waszyngtoński establishment polityczny jako ,,obcy" - mianował żonę przewodniczącą Specjalnej Doraźnej Komisji ds. Reformy Systemu Opieki Medycznej. Zarówno projekt reformy, jak i rola pierwszej damy, powszechnie nazywanej drugą osobą w państwie, spotkały się z ostrą krytyką Kongresu. Prace Specjalnej Komisji zaowocowały liczącym ponad tysiąc stron zestawem krytykowanych przez lobby medyczne i farmaceutyczne, niezrozumiałych dla ogółu wyborców zaleceń, które nie zyskały nawet aprobaty większości ustawodawców z Partii Demokratycznej. W rezultacie projekt reform upadł w Kongresie, a Hillary Clinton stała się ulubionym celem ataków konserwatystów. Nie pomagały jej kolejne afery prześladujące administrację, zawsze łączone - słusznie czy z przyzwyczajenia - z jej osobą, na przykład ,,nieśmiertelna" afera Whitewater (dotycząca działalności firmy sprzedającej działki budowlane, w której udziały mieli państwo Clintonowie), Travelgate (związana ze zwolnieniami pracowników biura podróży Białego Domu i zastąpieniem ich przez prywatną firmę, której właściciele byli zaprzyjaźnieni z pierwszą rodziną) czy kontrowersje wokół projektu służby wojskowej homoseksualistów.
Hillary jest najwierniejszym przyjacielem, doradcą i najbardziej lojalnym adwokatem Billa Clintona
Szokiem dla pary prezydenckiej były wybory uzupełniające do Kongresu w roku 1994. Wtedy republikanie po raz pierwszy od 1953 r. zdobyli większość zarówno w Senacie, jak i w Izbie Reprezentantów. Do ,,naprawiania szkód" znów wezwano Dicka Morrisa, który - analizując wyniki sondaży - doszedł do wniosku, że spora część elektoratu uważa, iż Hillary ma zbyt duży wpływ na prezydenta, że w tym małżeństwie to ona ,,chodzi w spodniach". Pani Clinton, obwiniana za zbytni radykalizm pierwszej ,,ideologicznej" administracji swojego męża, zniknęła z centrum amerykańskiej sceny politycznej. Stała się typową - oczywiście jak na współczesne warunki - żoną wielkiego przywódcy. Podczas kampanii wyborczej roku 1996 nie brała już udziału w codziennych posiedzeniach strategów politycznych Białego Domu, chociaż w dużej mierze była autorką zwycięskiej strategii męża z roku 1992.
Hillary nie wybiegała już przed orkiestrę, zaangażowała się w działalność mającą na celu obronę praw kobiet i dzieci w krajach Trzeciego Świata, zajęła się problemami edukacji i ochrony zdrowia, promowała samorządność i działalność spółdzielczą kobiet w najuboższych krajach. Oddanie sprawom dzieci, ich wychowaniu i edukacji, krytyka przemocy, agresji i pornografii w filmach, programach telewizyjnych i grach wideo, postulat zaostrzenia kryteriów przyznawania zezwoleń na broń palną i wprowadzenia powszechnej opieki medycznej w Ameryce mogą liczyć na życzliwą uwagę wyborców, szczególnie kobiet. Pierwsza dama - podobnie jak jej mąż - opowiada się za utrzymaniem kary śmierci. Tak jak Bill uważa, że aborcja powinna być legalna, dokonywana na życzenie kobiety, choć - rzecz jasna - przeprowadzana jak najrzadziej.
Paradoksalnie rok erotycznej tragifarsy w Białym Domu zwiększył popularność Hillary Clinton w społeczeństwie. Żona 42. prezydenta Stanów Zjednoczonych cierpiała w milczeniu, z godnością znosząc spotykające ją przykrości, a wyborcy zawsze okazują miękkie serce pokrzywdzonym. Szanse na uzyskanie przez Hillary Clinton mandatu senatorskiego i związane z tym nadzieje Partii Demokratycznej na odzyskanie większości w Senacie zwiastują możliwość pierwszego od 28 lat odwrócenia ról w najsłynniejszym politycznym małżeństwie świata. To Hillary Clinton - jeśli podejmie najważniejszą od czasu poślubienia Billa decyzję w swoim życiu - będzie grała pierwsze skrzypce, a jej mąż otrzyma rolę doradcy i pomocnika. Jeżeli zdecyduje się ona stanąć w szranki i zwycięży w batalii o miejsce w Senacie, to - kto wie - w przyszłości może się pokusić o to, by z byłej pierwszej damy stać się pierwszą panią prezydent w historii Stanów Zjednoczonych.
Więcej możesz przeczytać w 41/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.