"Fakty" odniosły sukces, konkurując z dziennikami innych stacji telewizyjnych
Przed dwoma laty, gdy ruszała TVN, telewizyjna informacja kojarzyła się w Polsce wyłącznie z "Wiadomościami" i "Panoramą". Nawet to, że do TVN przeszła z telewizji publicznej grupa fachowców, w tym ówczesny korespondent w Waszyngtonie Tomasz Lis, nie zmieniało tonu powątpiewania w sukces tworzonych od podstaw "Faktów". Ktoś miałby zagrozić nieśmiertelnej 19.30?
Wszystko wskazywało na to, że niezależnie od kolejnych "wcieleń" głównego dziennika (łże, kłamie, prawicowy, lewicowy) nic nie złamie jego monopolu. Tak mówili dziennikarze i politycy. - I bardzo dobrze. Mogliśmy się rozkręcić, poznać swoje silne i słabe strony, pokazaliśmy wszystkim, jakiego programu chcemy. I jakiego na pewno nie chcemy. Dobrze więc się stało, że te pierwsze, często ośmieszane przez kolegów dziennikarzy próby, odbywały się właśnie o 19.30. To tylko scementowało zespół - twierdzą dziś twórcy i autorzy "Faktów".
- Pierwsze tygodnie emisji "Faktów" uspokoiły nas, a właściwie uśpiły naszą czujność - twierdzi znana reporterka "Wiadomości". Powiedzieliśmy sobie, że oni nie są i nigdy nie będą dla nas konkurencją. Zresztą na początku mieli 15-20 razy mniej widzów niż my. I gdy kilka miesięcy temu okazało się, że mają już tylko dwa razy mniejszą widownię, a w prasie są lepiej oceniani niż my, kilku kolegów nie mogło w to uwierzyć. Niektórzy zresztą, wbrew faktom, nie chcą uwierzyć do dziś.
Tomasz Lis, lider programu, w stylu do tej pory w Polsce nieznanym, podkreśla nową jakość tworzonych przez zespół "Faktów" informacji. - Śmieszy mnie zarzut, że jesteśmy zbyt komercyjni. To, że jesteśmy w stacji komercyjnej, świadczy tylko o szacunku dla widza: my chcemy traktować go poważnie. Jeśli dajemy na początku informację kryminalną, to dlatego, że wydawała nam się tego dnia najważniejsza. Podobnie jak wówczas, gdy zaczynamy od szczytu NATO w Waszyngtonie, skąd nadawaliśmy "Fakty" przez trzy dni, albo od wyborów w Niemczech czy rocznicy pontyfikatu Ojca Świętego. Jesteśmy tam, gdzie dzieje się coś ważnego i mówimy o tym, co wydaje nam się ważne dla naszych widzów.
Przeciwnicy zarzucają im, że mają zbyt młodych, często niedoświadczonych reporterów. - Jesteśmy dumni z naszego zespołu - podkreślają w "Faktach". - Ryzyko było ogromne, początki trudne, ale dzięki naszej konsekwencji, po zmianie godziny nadawania zaczęliśmy wychodzić na prostą. I od tego czasu staramy się przyspieszać. I bardzo pilnujemy, żeby biec środ- kiem - mówi prezes TVN Mariusz Walter.
Obecnie "Fakty" ogląda regularnie 8-9 proc. widowni ogólnopolskiej, "Wiadomości" - dwukrotnie więcej, ale TVN dociera tylko do niecałych 60 proc. widzów telewizji publicznej.
- Ze wszystkich audycji informacyjnych oglądam tylko "Fakty" w TVN i "Panoramę" w Dwójce. Główny powód to wysoka jakość pracy dziennikarskiej. Widać wyraźnie, że dbają o mnie jako widza. Żebym właściwie zrozumiał i odebrał podawane informacje. Żeby także formuła była atrakcyjna. Słowem, żebym się nie nudził - mówi Piotr Wereśniak, autor scenariusza "Kilera" i adaptacji "Pana Tadeusza".
- Wydaje się, że istotną rolę w popularności "Faktów" odgrywa osobowość prowadzącego. Tomasz Lis, między innymi dzięki intonacji pomaga odbiorcy zorientować się, jaki ma stosunek do tego, o czym mówi. Jednym to odpowiada, innym nie. Powszechnie uważa się, że media są nadal tubą władzy. TVN to wrażenie wyraęnie zaciera: daje widzom poczucie autorstwa, wrażenie, że dziennikarze pracują na własny rachunek - uważa prof. Jerzy Bralczyk.
- Widzów przyciąga do "Faktów" żywa formuła, brak politycznej manipulacji. Lepsza proporcja między informacjami politycznymi i innymi. Na plus przygotowujących je dziennikarzy należy zapisać to, że potrafili dostrzec, iż życie nie składa się wyłącznie ze sceny politycznej - ocenia Andrzej Potocki, rzecznik Unii Wolności.
- Pochwaliłbym "Fakty" za to, że nie eksploatują sensacyjności kosztem poważnej informacji. Jako telewizja komercyjna TVN ma cechy tabloidowe (sensacja, nieszczęścia ludzkie, etc.), ale w dawce, która nie denerwuje. W "Faktach" bardziej niż w serwisach informacyjnych innych stacji widać też dbałość o przejrzystość przekazu i chęć dostarczenia widzowi przyjemności. Zwłaszcza Tomasz Lis stara kończyć każdą wiadomość zgrabnymi powiedzeniem stanowiącym zręczną klamrę zamykającą informacje. Przewagą tej telewizji jest też to, że może sobie pozwolić na prezentowanie polityków jako ludzi, którzy się kłócą, popełniają niezręczności - mówi Maciej Mrozowski z Instytutu Dziennikarstwa UW.
- "Fakty", zwłaszcza gdy prowadzi je Tomasz Lis, przypominają popularny niegdyś "Monitor" Karola Małcużyńskiego. Dla obu programów charakterystyczna jest pewna doza plotkarskiej kameralności - w pozytywnym znaczeniu. Oglądając "Fakty", jako widz czuję się tak, jakby oświecony sąsiad przyszedł do mnie na kawę - uważa prof. Janusz Czapiński.
Są także tacy, którym formuła dziennika zaproponowana przez TVN nie odpowiada. - "Fakty" w TVN mogę każdego dnia oglądać przed "Wiadomościami" w Jedynce, ale czynię to rzadko. Częściowo tłumaczy się to skazą pokoleniową - czas telewizyjnego serwisu informacyjnego to 19.30 - mówi Jerzy Weber, redaktor naczelny "Teletygodnia".
To, co dla jednych jest wadą, dla innych może być największą zaletą. Przez lata PRL dziennikarzy prowadzących dzienniki nazywano lektorami lub spikerami. Ich jedynym zadaniem było sprawne przeczytanie tekstu, a główną zaletą musiała być dobra dykcja. Mimo że zmieniło się wiele, prowadzący programy informacyjne nadal częściej są lektorami niż dziennikarzami. "Fakty" walczą z tym stereotypem.
Pozostałe polskie programy informacyjne mają kłopoty z wypracowaniem jednolitej stylistyki. "Wiadomości" parokrotnie zmieniały wystrój studia i sposób informowania o wydarzeniach. Nie jest rewolucyjnym pomysłem przerywanie wiadomości politycznych i zapowiadanie, że po dzienniku będzie można zobaczyć prognozę pogody. "Informacje" Polsatu sprawiają wrażenie tworzonych przypadkowo, a ciekawej "Panoramie" bez wątpienia zaszkodziły zmiany czasu nadawania. Wiele osób żałuje, że zaprzestano nadawania dziennika Dwójki o godzinie 22.00. Nową jakość może natomiast wnieść polski kanał informacyjny zapowiadany przez Wizję TV.
Wojna o 19.30 nadal trwa. TVN właśnie o tej porze w soboty i niedziele emituje swój sztandarowy teleturniej "Milionerzy".
Wszystko wskazywało na to, że niezależnie od kolejnych "wcieleń" głównego dziennika (łże, kłamie, prawicowy, lewicowy) nic nie złamie jego monopolu. Tak mówili dziennikarze i politycy. - I bardzo dobrze. Mogliśmy się rozkręcić, poznać swoje silne i słabe strony, pokazaliśmy wszystkim, jakiego programu chcemy. I jakiego na pewno nie chcemy. Dobrze więc się stało, że te pierwsze, często ośmieszane przez kolegów dziennikarzy próby, odbywały się właśnie o 19.30. To tylko scementowało zespół - twierdzą dziś twórcy i autorzy "Faktów".
- Pierwsze tygodnie emisji "Faktów" uspokoiły nas, a właściwie uśpiły naszą czujność - twierdzi znana reporterka "Wiadomości". Powiedzieliśmy sobie, że oni nie są i nigdy nie będą dla nas konkurencją. Zresztą na początku mieli 15-20 razy mniej widzów niż my. I gdy kilka miesięcy temu okazało się, że mają już tylko dwa razy mniejszą widownię, a w prasie są lepiej oceniani niż my, kilku kolegów nie mogło w to uwierzyć. Niektórzy zresztą, wbrew faktom, nie chcą uwierzyć do dziś.
Tomasz Lis, lider programu, w stylu do tej pory w Polsce nieznanym, podkreśla nową jakość tworzonych przez zespół "Faktów" informacji. - Śmieszy mnie zarzut, że jesteśmy zbyt komercyjni. To, że jesteśmy w stacji komercyjnej, świadczy tylko o szacunku dla widza: my chcemy traktować go poważnie. Jeśli dajemy na początku informację kryminalną, to dlatego, że wydawała nam się tego dnia najważniejsza. Podobnie jak wówczas, gdy zaczynamy od szczytu NATO w Waszyngtonie, skąd nadawaliśmy "Fakty" przez trzy dni, albo od wyborów w Niemczech czy rocznicy pontyfikatu Ojca Świętego. Jesteśmy tam, gdzie dzieje się coś ważnego i mówimy o tym, co wydaje nam się ważne dla naszych widzów.
Przeciwnicy zarzucają im, że mają zbyt młodych, często niedoświadczonych reporterów. - Jesteśmy dumni z naszego zespołu - podkreślają w "Faktach". - Ryzyko było ogromne, początki trudne, ale dzięki naszej konsekwencji, po zmianie godziny nadawania zaczęliśmy wychodzić na prostą. I od tego czasu staramy się przyspieszać. I bardzo pilnujemy, żeby biec środ- kiem - mówi prezes TVN Mariusz Walter.
Obecnie "Fakty" ogląda regularnie 8-9 proc. widowni ogólnopolskiej, "Wiadomości" - dwukrotnie więcej, ale TVN dociera tylko do niecałych 60 proc. widzów telewizji publicznej.
- Ze wszystkich audycji informacyjnych oglądam tylko "Fakty" w TVN i "Panoramę" w Dwójce. Główny powód to wysoka jakość pracy dziennikarskiej. Widać wyraźnie, że dbają o mnie jako widza. Żebym właściwie zrozumiał i odebrał podawane informacje. Żeby także formuła była atrakcyjna. Słowem, żebym się nie nudził - mówi Piotr Wereśniak, autor scenariusza "Kilera" i adaptacji "Pana Tadeusza".
- Wydaje się, że istotną rolę w popularności "Faktów" odgrywa osobowość prowadzącego. Tomasz Lis, między innymi dzięki intonacji pomaga odbiorcy zorientować się, jaki ma stosunek do tego, o czym mówi. Jednym to odpowiada, innym nie. Powszechnie uważa się, że media są nadal tubą władzy. TVN to wrażenie wyraęnie zaciera: daje widzom poczucie autorstwa, wrażenie, że dziennikarze pracują na własny rachunek - uważa prof. Jerzy Bralczyk.
- Widzów przyciąga do "Faktów" żywa formuła, brak politycznej manipulacji. Lepsza proporcja między informacjami politycznymi i innymi. Na plus przygotowujących je dziennikarzy należy zapisać to, że potrafili dostrzec, iż życie nie składa się wyłącznie ze sceny politycznej - ocenia Andrzej Potocki, rzecznik Unii Wolności.
- Pochwaliłbym "Fakty" za to, że nie eksploatują sensacyjności kosztem poważnej informacji. Jako telewizja komercyjna TVN ma cechy tabloidowe (sensacja, nieszczęścia ludzkie, etc.), ale w dawce, która nie denerwuje. W "Faktach" bardziej niż w serwisach informacyjnych innych stacji widać też dbałość o przejrzystość przekazu i chęć dostarczenia widzowi przyjemności. Zwłaszcza Tomasz Lis stara kończyć każdą wiadomość zgrabnymi powiedzeniem stanowiącym zręczną klamrę zamykającą informacje. Przewagą tej telewizji jest też to, że może sobie pozwolić na prezentowanie polityków jako ludzi, którzy się kłócą, popełniają niezręczności - mówi Maciej Mrozowski z Instytutu Dziennikarstwa UW.
- "Fakty", zwłaszcza gdy prowadzi je Tomasz Lis, przypominają popularny niegdyś "Monitor" Karola Małcużyńskiego. Dla obu programów charakterystyczna jest pewna doza plotkarskiej kameralności - w pozytywnym znaczeniu. Oglądając "Fakty", jako widz czuję się tak, jakby oświecony sąsiad przyszedł do mnie na kawę - uważa prof. Janusz Czapiński.
Są także tacy, którym formuła dziennika zaproponowana przez TVN nie odpowiada. - "Fakty" w TVN mogę każdego dnia oglądać przed "Wiadomościami" w Jedynce, ale czynię to rzadko. Częściowo tłumaczy się to skazą pokoleniową - czas telewizyjnego serwisu informacyjnego to 19.30 - mówi Jerzy Weber, redaktor naczelny "Teletygodnia".
To, co dla jednych jest wadą, dla innych może być największą zaletą. Przez lata PRL dziennikarzy prowadzących dzienniki nazywano lektorami lub spikerami. Ich jedynym zadaniem było sprawne przeczytanie tekstu, a główną zaletą musiała być dobra dykcja. Mimo że zmieniło się wiele, prowadzący programy informacyjne nadal częściej są lektorami niż dziennikarzami. "Fakty" walczą z tym stereotypem.
Pozostałe polskie programy informacyjne mają kłopoty z wypracowaniem jednolitej stylistyki. "Wiadomości" parokrotnie zmieniały wystrój studia i sposób informowania o wydarzeniach. Nie jest rewolucyjnym pomysłem przerywanie wiadomości politycznych i zapowiadanie, że po dzienniku będzie można zobaczyć prognozę pogody. "Informacje" Polsatu sprawiają wrażenie tworzonych przypadkowo, a ciekawej "Panoramie" bez wątpienia zaszkodziły zmiany czasu nadawania. Wiele osób żałuje, że zaprzestano nadawania dziennika Dwójki o godzinie 22.00. Nową jakość może natomiast wnieść polski kanał informacyjny zapowiadany przez Wizję TV.
Wojna o 19.30 nadal trwa. TVN właśnie o tej porze w soboty i niedziele emituje swój sztandarowy teleturniej "Milionerzy".
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.