Rozmowa z WASILIJEM AKSIONOWEM, pisarzem rosyjskim
Wiesław Kot: - Czy Rosjanie ciągle są ludźmi o imperialnej mentalności? W Związku Radzieckim nawet w zapadłej mieścinie w sklepiku wisiała - jak zaświadcza Ryszard Kapuściński - wielka mapa ZSRR. Jeśli zabrakło chleba, Rosjanie powtarzali: kraj ogromny, wszędzie nie dowieziesz!
Wasilij Aksjonow: - Nigdy wcześniej nie sądziłem, że ów kompleks imperialny będzie tkwił tak głęboko nie tylko w Rosjanach, ale we wszystkich obywatelach ZSRR. Okazał się o wiele silniejszy, niż przypuszczaliśmy. Dotknął także ogromne rzesze ludzi prostych, dalekich od jakiejkolwiek władzy, którzy upadek ZSRR odczuwają jako wielką osobistą stratę. A gdy ich zapytać, na czym ta wielkość Związku Radzieckiego polegała, odpowiadają: na tym, że wszyscy się nas bali. Pytam ich: czy to było takie przyjemne? No, cóż - odpowiadają - przynajmniej ludzie darzyli nas szacunkiem.
- Jeszcze dziesięć lat temu Rosjanie przyjeżdżali do Polski jak do kraju skolonizowanego, a teraz ci sami ludzie wystają na bazarach i usiłują sprzedać rosyjskie towary marnej jakości najuboższym mieszkańcom byłego bratniego kraju.
- Rosyjska inteligencja usiłuje to poczucie degradacji jakoś zracjonalizować. W Rosji pisze się więc teraz często, że nie musimy już być imperium wojskowym i siać grozy na całym świecie, możemy zostać na przykład imperium kulturalnym.
- Jak w drugiej połowie XIX wieku.
- No właśnie. Wprawdzie Rosja przez stulecia odstawała od Europy, ale XIX wiek pokazał, że rosyjska literatura czy muzyka może się znaleźć w centrum zainteresowania całego świata. Aby taki rozkwit nastąpił, konieczna była jednak najpierw liberalizacja stosunków wewnętrznych, a następnie otwarcie się na Zachód, a także zainteresowanie Zachodu Rosją. To byłoby jednak niemożliwe bez wcześniejszej rewolucji technologicznej. Położenie sieci kolei żelaznych uczyniło dla postępu cywilizacyjnego w Rosji o wiele więcej niż nowinki filozofii marksistowskiej. Rosja w bardzo krótkim czasie z dalekiego kraju stała się krajem bliskim i stosunkowo łatwo osiągalnym. Koleją z Rosji do Paryża można się było dostać w trzech dni, podczas gdy karetą wojskową jechało się miesiąc. Wtedy Rosjanie po raz pierwszy poczuli się częścią Europy. I już na początku XX wieku w Rosji świetnie prosperowała sztuka awangardowa, bynajmniej nie opóźniona w stosunku do tej, jaką tworzono w Paryżu czy Berlinie.
- Przeciętny Rosjanin nie myśli jednak dzisiaj kategoriami wielkiej sztuki. Ţyjąc w kraju biednym i pogrążonym w chaosie przeżywa nostalgię za stabilizacją w typie breżniewowskim, która gwarantowała mu jako taką pewność jutra i minimalne zabezpieczenie socjalne.
- Tęsknota Rosjan za komunizmem to przede wszystkim efekt ich krótkiej i powierzchownej pamięci. Zapomnieli już, w jak długich kolejkach musieli stać po najprostsze artykuły żywnościowe i jak silny był wówczas strach przed KGB. W ich wspomnieniach pozostała jedynie pamięć bycia obywatelem państwa budzącego respekt. A poza tym większość ludzi odczuwających nostalgię za ZSRR to ci, których młode lata upłynęły w imperium. Sentymenty związane z młodością decydują o obrazie całego ówczesnego państwa.
- Sowieckie imperium robiło wrażenie nie tylko na jego obywatelach, ale też na wielu światłych umysłach Europy Zachodniej. Przekonał się pan o tym osobiście, kiedy w 1980 r. zmuszono pana do emigracji na Zachód.
- Wtedy już ten postkomunistyczny entuzjazm na Zachodzie znacznie ostygł, ale w latach 20. wiele kręgów awangardy artystycznej z całej Europy wyznawało czysty komunizm. Mówiło się wprawdzie, że ZSRR przeżywa pewne trudności, ale to zrozumiałe w wypadku tak śmiałego eksperymentu społecznego. Wielu trwało w tym zachwycie do końca lat 50. Pamiętam z tych czasów ogromne zauroczenie komunizmem Ives?a Montanda czy Juliet Greco.
- Dopiero "Archipelag Gułag" przełamał w latach 70. na Zachodzie zmowę milczenia wokół zbrodni stalinowskich.
- Ale to z ich własnej winy. Przecież wcześniej ukazywały się tam książki z dokładnym zapisem zbrodni komunistycznych, tyle że tamtejsi intelektualiści nie przyjmowali ich do wiadomości, traktując - zgodnie z życzeniem Moskwy - jako antykomunistyczną propagandę.
- Kto teraz faktycznie rządzi tą masą upadłościową, jaką jest Rosja?
- Realna władza ciągle pozostaje w rękach tych samych ludzi, którzy dzierżyli ją w czasach komunizmu, tyle że zorientowali się oni, iż z ustroju komunistycznego nie da się już niczego więcej wykrzesać i trzeba spróbować innych metod. To samo dotyczy wielkich figur biznesu - to byli komsomolcy, potem aktywiści partyjni, a wielu wypadkach byli kadrowi pracownicy KGB. Do upadku komunizmu w ZSRR doprowadziła przecież wewnętrzna rewolucja, która polegała na tym, że członkowie wysokich partyjnych gremiów zorientowali się, iż w najlepiej rozumianym interesie własnym muszą się pozbyć komunistycznych przekonań. Więcej: nawet liberalni reformatorzy typu Czubajsa czy Gajdara to byli członkowie partii, którzy w jej strukturach nauczyli się socjotechniki władzy. Nic więc dziwnego, że polityka i gospodarka są dzisiaj w Rosji tak silnie związane z mafiami i przestępczym podziemiem. Zresztą tylko oni byli w stanie przeprowadzić transformację imperium radzieckiego - innych ludzi po prostu nie było. Proszę pamiętać, że w całym tym ogromnym Związku Radzieckim było zaledwie 2 tys. dysydentów. Nawet kiedy część z nas udała się na emigrację, nie mogliśmy tam stworzyć żadnej partii - tak mało nas było.
- A Cerkiew? Może jest w stanie odegrać rolę społecznego autorytetu?
- Absolutnie nie. Proszę pamiętać, że Cerkiew rosyjska jest bardzo mocno obciążona związkiem z państwem radzieckim - odwrotnie niż Kościół w Polsce. Rosjanie o tym pamiętają. I gdyby teraz chciała odegrać rolę przewodnika duchowego, najpierw musiałaby się pokajać za wcześniejsze grzechy i powiedzieć "przepraszam", a o tym nie słychać.
Przywiązanie do własnej imperialności okazało się wśród Rosjan o wiele silniejsze, niż przypuszczaliśmy
- Przemiany demokratyczne i wolnorynkowe w Rosji będą więc dziełem dopiero następnego pokolenia?
- W Rosji wyrasta w tej chwili pokolenie pragmatyków. Nie dość, że sami mają czyste konto, to jeszcze nie noszą garbu wspomnień z poprzedniej epoki. Oni - mam nadzieję - jak ich XIX-wieczni poprzednicy, zwiążą na powrót Rosję z Europą. Jeżeli do tego nie dojdzie, Rosji grozi katastrofa, także w sensie bardzo dosłownym. Nie dość, że na jej obrzeżach trwają nie kończące się wojny z małymi wspólnotami, które chcą się za wszelką cenę oderwać o tego ogromnego państwa, to jeszcze zagraża Rosji poważne niebezpieczeństwo militarne ze strony coraz silniejszych Chin i świata islamskiego.
- Związek z Zachodem miałby tworzyć rodzaj parasola ochronnego w sensie militarnym.
- Doraźnie - tak. Ale w perspektywie ważniejsze jest to, że Rosjanie mogliby się od Zachodu nauczyć organizacji demokratycznej struktury państwowej. Na razie jednak większość Rosjan nie chce w ogóle słyszeć o silniejszym związaniu się z Zachodem.
- Zachód też nie kwapi się do takiego sojuszu. Woli kupować sobie spokój na Wschodzie, udzielając kolejnych kredytów.
- To działanie polityczne obliczone na krótki dystans. Prędzej czy później Zachód zda sobie sprawę, że potrzebuje Rosji, bo to jest zbyt duża część świat, żeby ją pomijać choćby w kalkulacjach gospodarczych. Rosja to olbrzymie źródła bogactw naturalnych, potężne zasoby taniej siły roboczej, wreszcie - ogromny rynek zbytu. Oczywiście, aby uruchomić zarówno rynek pracy, jak i rynek zbytu, Zachód musi jeszcze w Rosję sporo zainwestować, bo koszty przyjęcia przez to społeczeństwo standardów zachodnich będą wysokie, ale to proces na dłuższą metę nieodwracalny.
- Rosja liczy na to, że Zachód zaczyna się po prostu dławić gwałtownie wzrastającą produkcją i na współpracę z Rosją, po części na jej warunkach, będzie po prostu skazany.
- Poza tym w świecie postępującej integracji Zachód rychło powinien zdać sobie sprawę, że Rosja to stosunkowo bliska mu geograficznie stara kultura, która również ma chrześcijańskie korzenie. Tego procesu jestem pewien. Zagrożenia widzę po stronie rosyjskiej - jeżeli dojdzie tam do głosu nacjonalistyczna demagogia, przekonanie o wyjątkowym i szczególnym posłannictwie narodu rosyjskiego, związanie się z Zachodem może natrafić na ogromne trudności. A Rosja pozostawiona sama sobie w takim stanie, w jakim jest obecnie, jeżeli w dodatku uwierzy w jakąś swoją "misję" dziejową, może podjąć próby samobójcze.
Wasilij Aksjonow: - Nigdy wcześniej nie sądziłem, że ów kompleks imperialny będzie tkwił tak głęboko nie tylko w Rosjanach, ale we wszystkich obywatelach ZSRR. Okazał się o wiele silniejszy, niż przypuszczaliśmy. Dotknął także ogromne rzesze ludzi prostych, dalekich od jakiejkolwiek władzy, którzy upadek ZSRR odczuwają jako wielką osobistą stratę. A gdy ich zapytać, na czym ta wielkość Związku Radzieckiego polegała, odpowiadają: na tym, że wszyscy się nas bali. Pytam ich: czy to było takie przyjemne? No, cóż - odpowiadają - przynajmniej ludzie darzyli nas szacunkiem.
- Jeszcze dziesięć lat temu Rosjanie przyjeżdżali do Polski jak do kraju skolonizowanego, a teraz ci sami ludzie wystają na bazarach i usiłują sprzedać rosyjskie towary marnej jakości najuboższym mieszkańcom byłego bratniego kraju.
- Rosyjska inteligencja usiłuje to poczucie degradacji jakoś zracjonalizować. W Rosji pisze się więc teraz często, że nie musimy już być imperium wojskowym i siać grozy na całym świecie, możemy zostać na przykład imperium kulturalnym.
- Jak w drugiej połowie XIX wieku.
- No właśnie. Wprawdzie Rosja przez stulecia odstawała od Europy, ale XIX wiek pokazał, że rosyjska literatura czy muzyka może się znaleźć w centrum zainteresowania całego świata. Aby taki rozkwit nastąpił, konieczna była jednak najpierw liberalizacja stosunków wewnętrznych, a następnie otwarcie się na Zachód, a także zainteresowanie Zachodu Rosją. To byłoby jednak niemożliwe bez wcześniejszej rewolucji technologicznej. Położenie sieci kolei żelaznych uczyniło dla postępu cywilizacyjnego w Rosji o wiele więcej niż nowinki filozofii marksistowskiej. Rosja w bardzo krótkim czasie z dalekiego kraju stała się krajem bliskim i stosunkowo łatwo osiągalnym. Koleją z Rosji do Paryża można się było dostać w trzech dni, podczas gdy karetą wojskową jechało się miesiąc. Wtedy Rosjanie po raz pierwszy poczuli się częścią Europy. I już na początku XX wieku w Rosji świetnie prosperowała sztuka awangardowa, bynajmniej nie opóźniona w stosunku do tej, jaką tworzono w Paryżu czy Berlinie.
- Przeciętny Rosjanin nie myśli jednak dzisiaj kategoriami wielkiej sztuki. Ţyjąc w kraju biednym i pogrążonym w chaosie przeżywa nostalgię za stabilizacją w typie breżniewowskim, która gwarantowała mu jako taką pewność jutra i minimalne zabezpieczenie socjalne.
- Tęsknota Rosjan za komunizmem to przede wszystkim efekt ich krótkiej i powierzchownej pamięci. Zapomnieli już, w jak długich kolejkach musieli stać po najprostsze artykuły żywnościowe i jak silny był wówczas strach przed KGB. W ich wspomnieniach pozostała jedynie pamięć bycia obywatelem państwa budzącego respekt. A poza tym większość ludzi odczuwających nostalgię za ZSRR to ci, których młode lata upłynęły w imperium. Sentymenty związane z młodością decydują o obrazie całego ówczesnego państwa.
- Sowieckie imperium robiło wrażenie nie tylko na jego obywatelach, ale też na wielu światłych umysłach Europy Zachodniej. Przekonał się pan o tym osobiście, kiedy w 1980 r. zmuszono pana do emigracji na Zachód.
- Wtedy już ten postkomunistyczny entuzjazm na Zachodzie znacznie ostygł, ale w latach 20. wiele kręgów awangardy artystycznej z całej Europy wyznawało czysty komunizm. Mówiło się wprawdzie, że ZSRR przeżywa pewne trudności, ale to zrozumiałe w wypadku tak śmiałego eksperymentu społecznego. Wielu trwało w tym zachwycie do końca lat 50. Pamiętam z tych czasów ogromne zauroczenie komunizmem Ives?a Montanda czy Juliet Greco.
- Dopiero "Archipelag Gułag" przełamał w latach 70. na Zachodzie zmowę milczenia wokół zbrodni stalinowskich.
- Ale to z ich własnej winy. Przecież wcześniej ukazywały się tam książki z dokładnym zapisem zbrodni komunistycznych, tyle że tamtejsi intelektualiści nie przyjmowali ich do wiadomości, traktując - zgodnie z życzeniem Moskwy - jako antykomunistyczną propagandę.
- Kto teraz faktycznie rządzi tą masą upadłościową, jaką jest Rosja?
- Realna władza ciągle pozostaje w rękach tych samych ludzi, którzy dzierżyli ją w czasach komunizmu, tyle że zorientowali się oni, iż z ustroju komunistycznego nie da się już niczego więcej wykrzesać i trzeba spróbować innych metod. To samo dotyczy wielkich figur biznesu - to byli komsomolcy, potem aktywiści partyjni, a wielu wypadkach byli kadrowi pracownicy KGB. Do upadku komunizmu w ZSRR doprowadziła przecież wewnętrzna rewolucja, która polegała na tym, że członkowie wysokich partyjnych gremiów zorientowali się, iż w najlepiej rozumianym interesie własnym muszą się pozbyć komunistycznych przekonań. Więcej: nawet liberalni reformatorzy typu Czubajsa czy Gajdara to byli członkowie partii, którzy w jej strukturach nauczyli się socjotechniki władzy. Nic więc dziwnego, że polityka i gospodarka są dzisiaj w Rosji tak silnie związane z mafiami i przestępczym podziemiem. Zresztą tylko oni byli w stanie przeprowadzić transformację imperium radzieckiego - innych ludzi po prostu nie było. Proszę pamiętać, że w całym tym ogromnym Związku Radzieckim było zaledwie 2 tys. dysydentów. Nawet kiedy część z nas udała się na emigrację, nie mogliśmy tam stworzyć żadnej partii - tak mało nas było.
- A Cerkiew? Może jest w stanie odegrać rolę społecznego autorytetu?
- Absolutnie nie. Proszę pamiętać, że Cerkiew rosyjska jest bardzo mocno obciążona związkiem z państwem radzieckim - odwrotnie niż Kościół w Polsce. Rosjanie o tym pamiętają. I gdyby teraz chciała odegrać rolę przewodnika duchowego, najpierw musiałaby się pokajać za wcześniejsze grzechy i powiedzieć "przepraszam", a o tym nie słychać.
Przywiązanie do własnej imperialności okazało się wśród Rosjan o wiele silniejsze, niż przypuszczaliśmy
- Przemiany demokratyczne i wolnorynkowe w Rosji będą więc dziełem dopiero następnego pokolenia?
- W Rosji wyrasta w tej chwili pokolenie pragmatyków. Nie dość, że sami mają czyste konto, to jeszcze nie noszą garbu wspomnień z poprzedniej epoki. Oni - mam nadzieję - jak ich XIX-wieczni poprzednicy, zwiążą na powrót Rosję z Europą. Jeżeli do tego nie dojdzie, Rosji grozi katastrofa, także w sensie bardzo dosłownym. Nie dość, że na jej obrzeżach trwają nie kończące się wojny z małymi wspólnotami, które chcą się za wszelką cenę oderwać o tego ogromnego państwa, to jeszcze zagraża Rosji poważne niebezpieczeństwo militarne ze strony coraz silniejszych Chin i świata islamskiego.
- Związek z Zachodem miałby tworzyć rodzaj parasola ochronnego w sensie militarnym.
- Doraźnie - tak. Ale w perspektywie ważniejsze jest to, że Rosjanie mogliby się od Zachodu nauczyć organizacji demokratycznej struktury państwowej. Na razie jednak większość Rosjan nie chce w ogóle słyszeć o silniejszym związaniu się z Zachodem.
- Zachód też nie kwapi się do takiego sojuszu. Woli kupować sobie spokój na Wschodzie, udzielając kolejnych kredytów.
- To działanie polityczne obliczone na krótki dystans. Prędzej czy później Zachód zda sobie sprawę, że potrzebuje Rosji, bo to jest zbyt duża część świat, żeby ją pomijać choćby w kalkulacjach gospodarczych. Rosja to olbrzymie źródła bogactw naturalnych, potężne zasoby taniej siły roboczej, wreszcie - ogromny rynek zbytu. Oczywiście, aby uruchomić zarówno rynek pracy, jak i rynek zbytu, Zachód musi jeszcze w Rosję sporo zainwestować, bo koszty przyjęcia przez to społeczeństwo standardów zachodnich będą wysokie, ale to proces na dłuższą metę nieodwracalny.
- Rosja liczy na to, że Zachód zaczyna się po prostu dławić gwałtownie wzrastającą produkcją i na współpracę z Rosją, po części na jej warunkach, będzie po prostu skazany.
- Poza tym w świecie postępującej integracji Zachód rychło powinien zdać sobie sprawę, że Rosja to stosunkowo bliska mu geograficznie stara kultura, która również ma chrześcijańskie korzenie. Tego procesu jestem pewien. Zagrożenia widzę po stronie rosyjskiej - jeżeli dojdzie tam do głosu nacjonalistyczna demagogia, przekonanie o wyjątkowym i szczególnym posłannictwie narodu rosyjskiego, związanie się z Zachodem może natrafić na ogromne trudności. A Rosja pozostawiona sama sobie w takim stanie, w jakim jest obecnie, jeżeli w dodatku uwierzy w jakąś swoją "misję" dziejową, może podjąć próby samobójcze.
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.