Dlaczego alkoholizm często dotyka ludzi z pierwszych stron gazet
Do nadmiernego picia, które nieomal zrujnowało im życie, coraz częściej przyznają się obok "zwykłych" alkoholików osoby z pierwszych stron gazet. Elton John wyznał: "Piłem, bo byłem samotny". Melanie Griffith sięgnęła po kieliszek, żeby zbliżyć się psychicznie do uzależnionego męża, Dona Johnsona. Drew Barrymore, mając 13 lat, nie wytrzymała ciężaru popularności.
- Alkohol jest bardzo podstępnym środkiem chemicznym, przynoszącym ulgę lub przyjemność - mówi dr Ewa Woydyłło z Ośrodka Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. - Przenika do mózgu i naśladuje produkowane przez organizm substancje kojące, m.in. endorfiny. W nałóg może wpaść każdy. Sprzyja temu polska kultura i styl życia. Jeżeli człowiek zetknie się z alkoholem przed dwudziestym rokiem życia, nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń, jakie on niesie. Zacznie pić, zachwycony, że znalazł wreszcie świetne lekarstwo na smutek, stres i złość. Powszechnie alkohol uważa się za najlepszy sposób na osiągnięcie przyjemności, szczęścia, uwolnienie się od bólu i lęku, a nawet poprawę sprawności seksualnej.
Poza predyspozycjami genetycznymi i uwarunkowaniami neurofizjologicznymi do czynników sprzyjających uzależnieniu od alkoholu specjaliści zaliczają cechy charakteru i środowisko. - Bardziej podatne na alkoholizm są osoby nadwrażliwe, które niezwykle intensywnie przeżywają porażki czy zwykłe wydarzenia. Może weń również nieświadomie wpędzić najbliższa rodzina, gdy nie interesuje się odczuciami, emocjami i problemami domowników, lecz jedynie stara się zapewnić im byt materialny - mówi dr Ewa Woydyłło.
Powszechność tej choroby bierze się także stąd, że picie jest tolerowane przez prawo oraz społecznie aprobowane. W wielu kulturach nie wypada odmówić wypicia kieliszka. - Spożywaniu alkoholu sprzyja styl życia na eksponowanych stanowiskach. Bankiety czy oficjalne spotkania stwarzają okazję, a jednocześnie dają przyzwolenie na picie alkoholu. Wtedy bowiem piją wszyscy - mówi dr Iwona Grobel z Centrum Zdrowia Psychicznego w Warszawie.
Osoba uzależniona od alkoholu nie budzi jednak współczucia. Ganiona jest za "brak silnej woli", krytykowana za nieodpowiedzialność i często pozostawiana bez wsparcia. Tymczasem alkoholik stanowi zagrożenie zarówno dla społeczeństwa, jak i dla samego siebie. Uzależnienie to skraca bowiem średnią długość życia o dwanaście lat. Ponadto - jak wynika ze statystyk - pod wpływem alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych popełnia się połowę ogólnej liczby samobójstw i są przyczyną połowy śmiertelnych wypadków drogowych.
Niezmiernie często w nałóg ten wpadają ludzie sukcesu, którzy opinii publicznej wydają się szczęśliwcami. "U szczytu kariery przeżywałem chwile ogromnej samotności i nieśmiałości. Kiedy na koncercie miałem przed sobą sto tysięcy ludzi, robiłem z nimi, co chciałem. To był mój spektakl. Potem w garderobie bałem się spojrzeć komukolwiek w oczy. To właśnie pchnęło mnie w stronę alkoholu i narkotyków" - przyznał Elton John w wywiadzie udzielonym telewizji Sky. Przez piętnaście lat artysta był nieustannie pod wpływem alkoholu i narkotyków. Dopiero w 1990 r. udało mu się zerwać z uzależnieniem. Elizabeth Taylor na pytanie, dlaczego zaczęła pić, odpowiedziała: "Sława i samo aktorstwo są schizofreniczne. Grając, stajesz się kimś innym. Nie jesteś sobą, ale postacią, którą portretujesz". Przyczyniło się do tego również małżeństwo z Richardem Burtonem, który nie krył swojej słabości do alkoholu. Pierwsze oznaki choroby dostrzeżono u Taylor w 1975 r. - stawała się coraz bardziej nieobliczalna, opryskliwa i niedyskretna. W listopadzie 1983 r. z powodu bólów brzucha trafiła do szpitala. Nawet tam nie rozstawała się z butelką ulubionego burbona. Kiedy po wypiciu szklaneczki i połknięciu środków przeciwbólowych straciła przytomność, jej dzieci uznały, że trzeba podjąć bardziej zdecydowane kroki. Na początku grudnia aktorka rozpoczęła leczenie w słynnej klinice Betty Ford w pobliżu Palm Springs w Kalifornii. Przebywała tam prawie dwa miesiące. "Sprawiłam moim dzieciom tyle bólu. Martwiły się o mnie, musiały podnosić mnie z podłogi. Ileż cierpienia widziałam w ich twarzach. I to ja byłam ich przyczyną" - wyznała w jednym z wywiadów. Melanie Griffith, dziś określana jako niepijąca alkoholiczka, z nałogiem walczyła przez całe życie. Udało się jej uwolnić od niego dzięki spotkaniom w klubie anonimowych alkoholików. Winę za chorobę ponosi częściowo jej mąż, Don Johnson. "Jeśli jedno z małżonków pije, może wciągnąć w nałóg drugie. Chcesz się do niego upodobnić, być razem" - wyznała Griffith.
- Osoby z pierwszych stron gazet mają wyjątkowo duże poczucie wstydu - mówi dr Iwona Grobel. - Trudniej im się przyznać do słabości i dlatego też później zaczynają szukać pomocy. Jeśli jednak rozpoczną leczenie, to wówczas - zwłaszcza na początku - niektórzy uważają się za lepszych od innych pijących. Zdarza się, że nie chcą uczestniczyć w terapii grupowej, która jest podstawową metodą leczenia uzależnień. Interesują ich elitarne grupy wsparcia dla "lepszych" alkoholików. Ponadto osobom na eksponowanych stanowiskach łatwiej jest ukryć chorobę. Mają bowiem większą możliwość manipulowania otoczeniem. Nie muszą być w pracy o określonej godzinie, wykonują lub wydają polecenia przez telefon, dzięki czemu mogą na przykład długo ukrywać kaca.
Strach przed końcem kariery utrudnia powszechnie znanym osobom przyznanie się do słabości. Politycy i biznesmeni obawiają się, że ujawniając swoją chorobę, zdyskredytują się w oczach opinii publicznej, a co się z tym wiąże - zostaną uznani za osoby nieodpowiedzialne, które nie mogą pełnić ważnych funkcji społecznych. Ich obawy potwierdza najnowsza ankieta sopockiej Pracowni Badań Społecznych. Co drugi pytany przyznał, że informacja o tym, iż jakiś polityk pije, powoduje jego negatywną ocenę. Dla co trzeciego respondenta nie ma ona znaczenia. Nikt jednak nie ocenia tego faktu pozytywnie.
Pilnie strzeżoną tajemnicą są zatem informacje na temat stanu zdrowia Borysa Jelcyna. Oficjalne komunikaty mówią o dolegliwościach związanych z układem krążenia. Tymczasem Aleksander Korżakow, były szef ochrony Borysa Jelcyna, w opublikowanych wspomnieniach ujawnia, że prezydent jest uzależniony od alkoholu i często wpada w głęboką depresję. Próbował nawet popełnić samobójstwo. We wspomnieniach Korżakowa co chwila pojawia się zdanie: "Jelcyn nalał i wypił haustem szklankę wódki" (podobny styl picia miał Nikita Chruszczow, słynący z mocnej głowy). Korżakow przyznaje, że nawet po operacji serca prezydent sięgał po koniak. Opinię szefa ochrony potwierdzają psychoterapeuci obserwujący zachowanie prezydenta Rosji. Nagłe odwoływanie podróży, stronienie od życia publicznego przez wiele dni, a potem nieudolne próby wytłumaczenia się to - w ich opinii - zachowania typowe dla osób uzależnionych od alkoholu. Dochodzą do tego dolegliwości fizyczne: kłopoty z poruszaniem się, artykułowaniem słów oraz opuchlizna i przekrwienie twarzy, a także dziwny uśmiech.
Częściej otwarcie o alkoholizmie opowiadają drobni biznesmeni, urzędnicy i artyści. Ci ostatni nie starają się ukrywać choroby, wierząc, że mówiąc o niej, pomogą innym. Od lat osoby uzależnione wspierane są w ten sposób przez Stanisławę Celińską i Daniela Olbrychskiego. W Stanach Zjednoczonych większość alkoholików ma odwagę opowiadać o swoich kłopotach, o dramatycznych zmaganiach z chorobą, o przełamywaniu własnej niedoskonałości. Swoim przykładem ostrzegają przed uzależnieniem, a dla nałogowo pijących są wzorem do naśladowania. Pierwszą osobą, która publicznie zaczęła mówić o swoich problemach z chorobą alkoholową, była Betty Ford, żona prezydenta Stanów Zjednoczonych. Założyła fundację, która zajmuje się leczeniem alkoholizmu i udzielaniem pomocy osobom uzależnionym od nałogu. W ośrodku tym przebywali Tony Curtis, Liza Minnelli i Don Johnson.
Aktorka Drew Barrymore miała trzynaście lat, kiedy stwierdzono u niej chorobę alkoholową
Z alkoholizmem walczyli też Eric Clapton i Joe Cocker. Publicznie przyznali się do choroby, pokazywali, że można przestać pić, że warto później żyć i można znowu odnosić sukcesy. Dramat przeżyła Drew Barrymore. Jako dziewięcioletnia dziewczynka zagrała w słynnym filmie "E.T.". Szybko zdobyła popularność i sympatię Amerykanów. Rzeczywistość jednak ją przerosła. Gdy miała trzynaście lat, stwierdzono u niej chorobę alkoholową. Kilkakrotnie leczona, po latach stanęła na nogach. Przyznaje, że straciła co najmniej pięć lat życia. Dziś znów odnosi sukcesy. Zagrała u Woody?ego Allena w filmie "Wszyscy mówią kocham cię" oraz w "Batmanie Forever", "Krzyku" i "Szalonej miłości". Dwadzieścia lat temu z nałogiem zerwał Anthony Hopkins. Nie tylko opowiada o swojej chorobie, ale prowadzi też spotkania z angielskimi więźniami.
- Przyznanie się znanych i często wielbionych osób do słabości ma ogromne znaczenie w terapii ludzi uzależnionych. Gdy opowiadają o tym autorytety życia publicznego, pokazują innym borykającym się z tym problemem, że jest to "demokratyczna" choroba - nie dotyczy tylko marginesu społecznego, może dotknąć każdego. Swoim przykładem uświadamiają, że nie musi się skończyć pod ławką czy w rynsztoku. Nawet jeżeli ktoś wpadnie w nałóg, to alkoholicy niepijący stanowią żywy dowód, że można się przełamać i pokonać chorobę. Jest to szczególnie cenne dla osób zaczynających leczenie - uważa Bogusław Prajsner z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Dodatkowo psychoterapeuci sądzą, że publiczne przyznanie się do choroby alkoholowej przez osoby na wysokich stanowiskach motywuje zwykłych pacjentów do podjęcia leczenia. Znane postaci stają się dla nich największym autorytetem. Chorzy nabierają przekonania, że jeśli tzw. osobom medialnym udało się wyleczyć, to także oni mogą sobie poradzić z chorobą. - Ţaden człowiek nie rodzi się dojrzały, nie od razu umie radzić sobie z problemami. Odpowiedzialność nie oznacza przecież, że człowiek nie ma zmartwień, lecz że potrafi znaleźć wyjście z trudnych sytuacji - mówi dr Woydyłło.
- Alkohol jest bardzo podstępnym środkiem chemicznym, przynoszącym ulgę lub przyjemność - mówi dr Ewa Woydyłło z Ośrodka Terapii Uzależnień Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie. - Przenika do mózgu i naśladuje produkowane przez organizm substancje kojące, m.in. endorfiny. W nałóg może wpaść każdy. Sprzyja temu polska kultura i styl życia. Jeżeli człowiek zetknie się z alkoholem przed dwudziestym rokiem życia, nie zdaje sobie sprawy z zagrożeń, jakie on niesie. Zacznie pić, zachwycony, że znalazł wreszcie świetne lekarstwo na smutek, stres i złość. Powszechnie alkohol uważa się za najlepszy sposób na osiągnięcie przyjemności, szczęścia, uwolnienie się od bólu i lęku, a nawet poprawę sprawności seksualnej.
Poza predyspozycjami genetycznymi i uwarunkowaniami neurofizjologicznymi do czynników sprzyjających uzależnieniu od alkoholu specjaliści zaliczają cechy charakteru i środowisko. - Bardziej podatne na alkoholizm są osoby nadwrażliwe, które niezwykle intensywnie przeżywają porażki czy zwykłe wydarzenia. Może weń również nieświadomie wpędzić najbliższa rodzina, gdy nie interesuje się odczuciami, emocjami i problemami domowników, lecz jedynie stara się zapewnić im byt materialny - mówi dr Ewa Woydyłło.
Powszechność tej choroby bierze się także stąd, że picie jest tolerowane przez prawo oraz społecznie aprobowane. W wielu kulturach nie wypada odmówić wypicia kieliszka. - Spożywaniu alkoholu sprzyja styl życia na eksponowanych stanowiskach. Bankiety czy oficjalne spotkania stwarzają okazję, a jednocześnie dają przyzwolenie na picie alkoholu. Wtedy bowiem piją wszyscy - mówi dr Iwona Grobel z Centrum Zdrowia Psychicznego w Warszawie.
Osoba uzależniona od alkoholu nie budzi jednak współczucia. Ganiona jest za "brak silnej woli", krytykowana za nieodpowiedzialność i często pozostawiana bez wsparcia. Tymczasem alkoholik stanowi zagrożenie zarówno dla społeczeństwa, jak i dla samego siebie. Uzależnienie to skraca bowiem średnią długość życia o dwanaście lat. Ponadto - jak wynika ze statystyk - pod wpływem alkoholu lub innych substancji psychoaktywnych popełnia się połowę ogólnej liczby samobójstw i są przyczyną połowy śmiertelnych wypadków drogowych.
Niezmiernie często w nałóg ten wpadają ludzie sukcesu, którzy opinii publicznej wydają się szczęśliwcami. "U szczytu kariery przeżywałem chwile ogromnej samotności i nieśmiałości. Kiedy na koncercie miałem przed sobą sto tysięcy ludzi, robiłem z nimi, co chciałem. To był mój spektakl. Potem w garderobie bałem się spojrzeć komukolwiek w oczy. To właśnie pchnęło mnie w stronę alkoholu i narkotyków" - przyznał Elton John w wywiadzie udzielonym telewizji Sky. Przez piętnaście lat artysta był nieustannie pod wpływem alkoholu i narkotyków. Dopiero w 1990 r. udało mu się zerwać z uzależnieniem. Elizabeth Taylor na pytanie, dlaczego zaczęła pić, odpowiedziała: "Sława i samo aktorstwo są schizofreniczne. Grając, stajesz się kimś innym. Nie jesteś sobą, ale postacią, którą portretujesz". Przyczyniło się do tego również małżeństwo z Richardem Burtonem, który nie krył swojej słabości do alkoholu. Pierwsze oznaki choroby dostrzeżono u Taylor w 1975 r. - stawała się coraz bardziej nieobliczalna, opryskliwa i niedyskretna. W listopadzie 1983 r. z powodu bólów brzucha trafiła do szpitala. Nawet tam nie rozstawała się z butelką ulubionego burbona. Kiedy po wypiciu szklaneczki i połknięciu środków przeciwbólowych straciła przytomność, jej dzieci uznały, że trzeba podjąć bardziej zdecydowane kroki. Na początku grudnia aktorka rozpoczęła leczenie w słynnej klinice Betty Ford w pobliżu Palm Springs w Kalifornii. Przebywała tam prawie dwa miesiące. "Sprawiłam moim dzieciom tyle bólu. Martwiły się o mnie, musiały podnosić mnie z podłogi. Ileż cierpienia widziałam w ich twarzach. I to ja byłam ich przyczyną" - wyznała w jednym z wywiadów. Melanie Griffith, dziś określana jako niepijąca alkoholiczka, z nałogiem walczyła przez całe życie. Udało się jej uwolnić od niego dzięki spotkaniom w klubie anonimowych alkoholików. Winę za chorobę ponosi częściowo jej mąż, Don Johnson. "Jeśli jedno z małżonków pije, może wciągnąć w nałóg drugie. Chcesz się do niego upodobnić, być razem" - wyznała Griffith.
- Osoby z pierwszych stron gazet mają wyjątkowo duże poczucie wstydu - mówi dr Iwona Grobel. - Trudniej im się przyznać do słabości i dlatego też później zaczynają szukać pomocy. Jeśli jednak rozpoczną leczenie, to wówczas - zwłaszcza na początku - niektórzy uważają się za lepszych od innych pijących. Zdarza się, że nie chcą uczestniczyć w terapii grupowej, która jest podstawową metodą leczenia uzależnień. Interesują ich elitarne grupy wsparcia dla "lepszych" alkoholików. Ponadto osobom na eksponowanych stanowiskach łatwiej jest ukryć chorobę. Mają bowiem większą możliwość manipulowania otoczeniem. Nie muszą być w pracy o określonej godzinie, wykonują lub wydają polecenia przez telefon, dzięki czemu mogą na przykład długo ukrywać kaca.
Strach przed końcem kariery utrudnia powszechnie znanym osobom przyznanie się do słabości. Politycy i biznesmeni obawiają się, że ujawniając swoją chorobę, zdyskredytują się w oczach opinii publicznej, a co się z tym wiąże - zostaną uznani za osoby nieodpowiedzialne, które nie mogą pełnić ważnych funkcji społecznych. Ich obawy potwierdza najnowsza ankieta sopockiej Pracowni Badań Społecznych. Co drugi pytany przyznał, że informacja o tym, iż jakiś polityk pije, powoduje jego negatywną ocenę. Dla co trzeciego respondenta nie ma ona znaczenia. Nikt jednak nie ocenia tego faktu pozytywnie.
Pilnie strzeżoną tajemnicą są zatem informacje na temat stanu zdrowia Borysa Jelcyna. Oficjalne komunikaty mówią o dolegliwościach związanych z układem krążenia. Tymczasem Aleksander Korżakow, były szef ochrony Borysa Jelcyna, w opublikowanych wspomnieniach ujawnia, że prezydent jest uzależniony od alkoholu i często wpada w głęboką depresję. Próbował nawet popełnić samobójstwo. We wspomnieniach Korżakowa co chwila pojawia się zdanie: "Jelcyn nalał i wypił haustem szklankę wódki" (podobny styl picia miał Nikita Chruszczow, słynący z mocnej głowy). Korżakow przyznaje, że nawet po operacji serca prezydent sięgał po koniak. Opinię szefa ochrony potwierdzają psychoterapeuci obserwujący zachowanie prezydenta Rosji. Nagłe odwoływanie podróży, stronienie od życia publicznego przez wiele dni, a potem nieudolne próby wytłumaczenia się to - w ich opinii - zachowania typowe dla osób uzależnionych od alkoholu. Dochodzą do tego dolegliwości fizyczne: kłopoty z poruszaniem się, artykułowaniem słów oraz opuchlizna i przekrwienie twarzy, a także dziwny uśmiech.
Częściej otwarcie o alkoholizmie opowiadają drobni biznesmeni, urzędnicy i artyści. Ci ostatni nie starają się ukrywać choroby, wierząc, że mówiąc o niej, pomogą innym. Od lat osoby uzależnione wspierane są w ten sposób przez Stanisławę Celińską i Daniela Olbrychskiego. W Stanach Zjednoczonych większość alkoholików ma odwagę opowiadać o swoich kłopotach, o dramatycznych zmaganiach z chorobą, o przełamywaniu własnej niedoskonałości. Swoim przykładem ostrzegają przed uzależnieniem, a dla nałogowo pijących są wzorem do naśladowania. Pierwszą osobą, która publicznie zaczęła mówić o swoich problemach z chorobą alkoholową, była Betty Ford, żona prezydenta Stanów Zjednoczonych. Założyła fundację, która zajmuje się leczeniem alkoholizmu i udzielaniem pomocy osobom uzależnionym od nałogu. W ośrodku tym przebywali Tony Curtis, Liza Minnelli i Don Johnson.
Aktorka Drew Barrymore miała trzynaście lat, kiedy stwierdzono u niej chorobę alkoholową
Z alkoholizmem walczyli też Eric Clapton i Joe Cocker. Publicznie przyznali się do choroby, pokazywali, że można przestać pić, że warto później żyć i można znowu odnosić sukcesy. Dramat przeżyła Drew Barrymore. Jako dziewięcioletnia dziewczynka zagrała w słynnym filmie "E.T.". Szybko zdobyła popularność i sympatię Amerykanów. Rzeczywistość jednak ją przerosła. Gdy miała trzynaście lat, stwierdzono u niej chorobę alkoholową. Kilkakrotnie leczona, po latach stanęła na nogach. Przyznaje, że straciła co najmniej pięć lat życia. Dziś znów odnosi sukcesy. Zagrała u Woody?ego Allena w filmie "Wszyscy mówią kocham cię" oraz w "Batmanie Forever", "Krzyku" i "Szalonej miłości". Dwadzieścia lat temu z nałogiem zerwał Anthony Hopkins. Nie tylko opowiada o swojej chorobie, ale prowadzi też spotkania z angielskimi więźniami.
- Przyznanie się znanych i często wielbionych osób do słabości ma ogromne znaczenie w terapii ludzi uzależnionych. Gdy opowiadają o tym autorytety życia publicznego, pokazują innym borykającym się z tym problemem, że jest to "demokratyczna" choroba - nie dotyczy tylko marginesu społecznego, może dotknąć każdego. Swoim przykładem uświadamiają, że nie musi się skończyć pod ławką czy w rynsztoku. Nawet jeżeli ktoś wpadnie w nałóg, to alkoholicy niepijący stanowią żywy dowód, że można się przełamać i pokonać chorobę. Jest to szczególnie cenne dla osób zaczynających leczenie - uważa Bogusław Prajsner z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Dodatkowo psychoterapeuci sądzą, że publiczne przyznanie się do choroby alkoholowej przez osoby na wysokich stanowiskach motywuje zwykłych pacjentów do podjęcia leczenia. Znane postaci stają się dla nich największym autorytetem. Chorzy nabierają przekonania, że jeśli tzw. osobom medialnym udało się wyleczyć, to także oni mogą sobie poradzić z chorobą. - Ţaden człowiek nie rodzi się dojrzały, nie od razu umie radzić sobie z problemami. Odpowiedzialność nie oznacza przecież, że człowiek nie ma zmartwień, lecz że potrafi znaleźć wyjście z trudnych sytuacji - mówi dr Woydyłło.
Więcej możesz przeczytać w 42/1999 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.