Przegrana Kuczmy, sukces opozycji! (aktl.)

Przegrana Kuczmy, sukces opozycji! (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ukraiński parlament odrzucił projekt reformy konstytucyjnej, która miała zmienić system władzy z prezydencko-parlamentarnego na parlamentarno-gabinetowy. To wielki sukces opozycji.
Wynik głosowania, to spektakularny sukces dwóch klubów opozycyjnych kierowanych przez Wiktora Juszczenkę i Julię Tymoszenko, a także rezultat wahań wśród deputowanych z  proprezydenckiej większości, którzy w decydującym momencie nie poparli spornego projektu nowelizacji konstytucji.

Za lansowanym przez prezydenta Leonida Kuczmę projektem reformy konstytucyjnej w drugim i ostatecznym czytaniu opowiedziało się 294 deputowanych przy wymaganej minimalnej liczbie 300 głosów (tzw. konstytucyjna większość). Za lansowanym przez prezydenta Leonida Kuczmę projektem reformy ustawy zasadniczej opowiedziało się w drugim i ostatecznym czytaniu 294 deputowanych przy wymaganej minimalnej liczbie 300 głosów (tzw. konstytucyjna większość). W sali obrad zarejestrowanych było 448 z 450 deputowanych, jednak w trakcie sprawdzania obecności przez członków komisji skrutacyjnej okazało się, że nieobecnych jest nie dwóch, a 20 deputowanych.

Po ukazaniu się na elektronicznej tablicy wyników głosowania członkowie opozycyjnej Naszej Ukrainy Juszczenki i Bloku Julii Tymoszenko triumfowali. Skandowali "Precz z Kuczmą !" i  "Juszczenko! Juszczenko!" Zachwytu nie ukrywali dziennikarze, dla  których wynik głosowania był sporym zaskoczeniem, a także około tysiąca zgromadzonych przed parlamentem zwolenników opozycji.

Zgodnie z konstytucją następny raz ten sam projekt zmian do  ustawy zasadniczej można wnieść na obrady dopiero za rok, ale  opozycja nie wyklucza, że zwolennicy prezydenta Kuczmy spróbują znaleźć kruczki prawne, aby wrócić do niego w najbliższym czasie.

Tuż przed głosowaniem przewodniczący parlamentu Wołodymyr Łytwyn, próbując zachęcić do głosowania na "tak", powiedział, że do  projektu, za zgodą szefów klubów, wniesiono poprawkę, iż  znowelizowana konstytucja wejdzie w życie nie w sierpniu, a w  momencie objęcia urzędu przez nowego prezydenta, który ma być wybrany w październiku. Po głosowaniu deputowani z klubów proprezydenckich twierdzili, że Łytwyn wniósł poprawkę samowolnie i to będzie podstawą, aby projekt był ponownie głosowany.

Deputowani reprezentujący opozycję przez cały dzień przekonywali wahających się kolegów, aby - jak mówili - ci "nie brali na siebie tego grzechu, gdyż dla Ukrainy to fatalny scenariusz". Były premier Juszczenko oświadczył w swoim wystąpieniu, że pod przykryciem reformy konstytucyjnej na Ukrainie ma miejsce próba dokonania przewrotu państwowego. Ostrzegł swoich kolegów, że  współudział w takim przedsięwzięciu jest przestępstwem kryminalnym.

Deputowani, występujący w imieniu klubów z proprezydenckiej większości, apelowali o głosowanie na "tak", w tym były prezydent Ukrainy Leonid Krawczuk. Krawczuk przekonywał, że - jak dotąd -  żadna próba zreformowania systemu politycznego na Ukrainie nie  przyniosła sukcesu, ale obecna - według niego - ma szanse, gdyż reformę popiera zarówno prezydent, jak i większość deputowanych. Jego koledzy nie ukrywali, że prezydent Kuczma posiada obecnie władzę bliską autorytarnej i dlatego trzeba przyjąć reformę, aby  nie pojawił się w przyszłości "Kuczma-2".

Sam Kuczma we wcześniejszych wystąpieniach przekonywał, że dla reformy konstytucyjnej nie ma i nie może być alternatywy. Wyjaśniał, że dzięki niej system polityczny na Ukrainie będzie działał sprawniej, a współpraca między poszczególnymi sektorami władzy wykonawczej i ustawodawczej będzie o wiele bardziej efektywna.

Projekt reformy konstytucyjnej został przyjęty w pierwszym czytaniu w grudniu ubiegłego roku. Przed czwartkowym głosowaniem opozycja tłumaczyła, że obóz prezydenta Kuczmy tak bardzo spieszy się z przyjęciem reformy konstytucyjnej, gdyż jeszcze przed październikowymi wyborami prezydenckimi zamierza w oparciu o  kontrolowaną przez siebie większość w parlamencie powołać nowy rząd.

Julia Tymoszenko twierdziła nawet, że nowym premierem będzie sam Kuczma. Nie wykluczał takiego scenariusza i Juszczenko. W praktyce oznaczałoby to, że nawet w przypadku zwycięstwa w wyborach prezydenckich kandydata opozycji (Juszczenko uważany jest za faworyta) realna władza pozostałaby w rękach Kuczmy i jego otoczenia.

em, pap