Rumunia przejmie w Pakcie Północnoatlantyckim część funkcji Turcji, a Bułgaria będzie Grecją bis
Jeszcze niedawno w "bałkańskim kotle" skrót NATO rozszyfrowywano jako New Antichrist Terroristic Organization. Teraz członkami sojuszu są już: Słowenia, Bułgaria i Rumunia, oficjalnie o akcesję starają się: Chorwacja, Macedonia i Albania. Wokół paktu krążą Serbia i Bośnia. Łzy w oczach bułgarskiego ministra obrony podczas ceremonii wciągania flagi na maszt w siedzibie sojuszu w Brukseli dowodzą, jak wiele zmieniło się na Bałkanach.
Słowenia po uzyskaniu niepodległości na początku lat 90. pierwsza w regionie zaczęła starania o przystąpienie do NATO. Jej największy atut to położenie - jest łącznikiem między Węgrami a Włochami. Dziewięciotysięczna armia słoweńska jest nowocześnie uzbrojona, a wydatki na obronę w porównaniu z sąsiadami są wysokie (450 mln USD rocznie, w czterokrotnie większej Bułgarii jest to 380 mln USD, a w 10-krotnie większej Rumunii - 999 mln USD).
Bułgaria zredukowała armię o kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, zniszczyła tony przestarzałej broni lekkiej i amunicji, a przede wszystkim wykazała się lojalnością wobec USA. Wysłała ponad 400 żołnierzy do Iraku. Nawet grudniowy zamach na bułgarskich żołnierzy nie zachwiał stanowiskiem Sofii. Ten kraj może się spodziewać nagrody - mówi się o bazie wojskowej USA na jego terytorium i wielomilionowej pomocy rządu amerykańskiego.
Przystanek Rumunia
Najbardziej pożądanym sojusznikiem w regionie jest dla NATO Rumunia. Kraj udostępnił sojuszowi duży port przeładunkowy w Konstancy i bazę sił powietrznych. Rumunia to punkt przesiadkowy między Wielką Brytanią a Irakiem czy Afganistanem. Dzięki temu sojusz (zwłaszcza USA) nie jest skazany na stwarzającą coraz większe problemy Turcję. Rumuni jako jedyni z byłego bloku wschodniego (i jedyni poza Brytyjczykami) wysłali jednostkę bojową w ramach sił antyterrorystycznych do Afganistanu. Ponadczterystuosobowy batalion piechoty górskiej, ściśle współpracujący z Amerykanami, zlikwidował bodaj największy arsenał broni talibów. Proamerykańskie nastroje panujące wśród polityków i społeczeństwa nie słabną. Rumunia wyczarterowała od USA nowoczesne samoloty transportowe, pozwalające na przerzucanie żołnierzy bezpośrednio do Afganistanu czy Iraku. Pieniądze (nieoficjalne mówi się prawie o 200 mln USD), które płyną z dzierżawy basenów portowych, to solidne wsparcie dla kraju, równe jednej piątej jego wydatków na obronę.
- Nie wycofamy wojsk przed terminem, bo to wprowadziłoby dodatkowy chaos w Iraku. Członkostwo w NATO to kwestia odpowiedzialności. W przyszłości będziemy nie tylko czerpać profity, ale i wywiązywać się ze zobowiązań - mówi "Wprost" Corina Cretu, rzecznik prasowy Iona Iliescu, prezydenta Rumunii.
Rosja u wagi
Oficjalnie zaproszone do NATO mają być Chorwacja, Macedonia i Albania. Najłatwiejsza będzie akcesja Chorwacji. 60-tysięczne wojsko, które powstało na gruzach armii jugosłowiańskiej dysponuje w miarę nowoczesnym sprzętem, spadkiem po wojskach dawnej NRD. Pomoc niemiecka nie ustała i to jej Chorwacja zawdzięcza wyposażenie techniczne. Niemcy są też głównym politycznym orędownikiem euroatlantyckich aspiracji Zagrzebia.
Albania z pomocą USA szybko przeprowadziła reformę wojskową. W efekcie trzy albańskie jednostki specjalne zostały wysłane do Iraku, gdzie służyły bezpośrednio pod komendą amerykańskich dowódców. Starania o przystąpienie do NATO komplikuje jednak niestabilna sytuacja polityczna - Fatos Nano, postkomunistyczny premier, jest zamieszany w afery gospodarcze, opozycja też nie ma czystych rąk. Albania, która boryka się z potężną mafią, jest krajem tranzytowym na szlaku narkotykowym wiodącym z Azji do Europy. Tam też mają bazy wypadowe bojówki terrorystyczne działające w południowej Serbii, Kosowie i Macedonii. Krążą spekulacje o powiązaniach Wyzwoleńczej Armii Kosowa z islamskimi ugrupowaniami fundamentalistycznymi. - Na razie USA raczej nie będą forsować szybkiego wejścia Albanii do NATO. Amerykanom wystarczy, że mają tu przyczółek - uważa Andrzej Wilk z działu bezpieczeństwa i obronności Ośrodka Studiów Wschodnich.
Bez wątpienia wiele zależy od Rosji, która chce odzyskać na Bałkanach pozycję Wielkiego Brata. Jeżeli Macedonia, poirytowana wspieraniem przez Zachód Albańczyków, zbliży się do Rosji, NATO może zareaguje szybciej i bardziej zdecydowanie. Dla utrzymania stabilności na Bałkanach najlepiej byłoby jednak, gdyby w sojuszu znalazła się Serbia - jej przyjęcie ograniczyłoby możliwość wybuchu konfliktu o skali podobnej do tego z początku lat dziewięćdziesiątych.
Co my NATO?
Oficjalnie Serbia nie stara się o członkostwo w pakcie. Akcesja do NATO marzy się politycznym spadkobiercom nieżyjącego premiera Zorana Dzindzicia. Ten nurt reprezentuje Boris Tadić, były minister obrony Serbii i Czarnogóry, który w czerwcu wystartuje w wyborach prezydenckich w Serbii. Jaap de Hoop Scheffer, sekretarz generalny NATO, uważa jednak, że niechętna Hadze Serbia może zapomnieć o zaproszeniu jej podczas czerwcowego szczytu sojuszu w Stambule do programu "Partnerstwo dla pokoju".
Jeżeli kraje sojuszu poważnie myślą o stabilizacji na Bałkanach, NATO powinno się zainteresować wszystkimi republikami byłej Jugosławii. Obecność sił stabilizacyjnych na pograniczu muzułmańsko-prawosławnym w Bośni, Serbii (głównie Kosowie) i Macedonii jeszcze przez wiele lat będzie nieodzownym warunkiem względnego pokoju w regionie. Cukierek w postaci członkostwa w NATO pozwoli przekonać do współpracy dużą część miejscowych elit, dziś podatnych na hasła islamskiego integryzmu (lub choćby "wielkiej Albanii") i kreowanej przez Moskwę antyzachodniej wspólnoty prawosławnej.
W pakcie nowi członkowie z Bałkanów będą odgrywać rolę rezerwowych. Rumunia już przejmuje część zadań Turcji, a Bułgaria jest przygotowywana do zastąpienia niepewnej sojuszniczo Grecji. Po ostatnim rozszerzeniu środek ciężkości NATO zdecydowanie przesuwa się na południe. Polska polityka zagraniczna, która Bałkanów nie dostrzegała, powinna widzieć szansę w sojuszu z Rumunią, mającym jeszcze przedwojenną tradycję. Dążąc do roli regionalnego lidera, nie może lekceważyć bałkańskiego filara NATO.
Więcej możesz przeczytać w 18/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.