Na posiedzeniu zabrakło jednak posłów Ligi Polskich Rodzin - opuścili oni salę tuż po tym, gdy marszałek Józef Oleksy otworzył obrady. Jak powiedział wiceszef klubu LPR Roman Giertych, Liga chciała w ten sposób zademonstrować swój sprzeciw wobec wejścia Polski do Unii. "To co świętujemy powinno być podstawą do smutku, a nie radości, bo warunki na jakich wchodzimy do Unii poddają nas dyktatowi Unii, a szczególnie Niemiec" - podkreślił.
Jako pierwszy swoje przemówienie wygłosił w Sejmie Johannes Rau. "W sobotę Polska stanie się członkiem Unii Europejskiej. Dla Niemców i Polaków otworzy się zupełnie nowy rozdział w naszych sąsiedzkich stosunkach, rozpocznie się nowa epoka wspaniałych możliwości i rozległych perspektyw" - powiedział prezydent Niemiec.
"Przystąpienie nowych państw członkowskich do Unii Europejskiej nie jest w żadnym wypadku aktem łaski ze strony Europy Zachodniej; jest ono historyczną koniecznością leżącą w naszym wspólnym interesie, jakim jest dobra przyszłość całego kontynentu" - przekonywał Rau.
Przemawiając w piątek podczas uroczystego Zgromadzenia Posłów i Senatorów prezydent Niemiec podkreślił, że trzeba uzmysławiać ludziom, że rozszerzenie Unii oznacza, iż granica na Odrze i Nysie, przez długie lata sporna i dyskutowana, stanie się 1 maja wewnętrzną granicą UE. A więc - jak powiedział Rau - "granicą, która przestanie dzielić".
Rau zaznaczył, że trzeba poważnie traktować obawy i lęki zwłaszcza mieszkańców regionów przygranicznych. Jak powiedział "po jednej stronie granicy ludzie obawiają się utraty miejsc pracy i przemieszczania się przedsiębiorstw, po drugiej zaś odczuwają lęk przed rewindykacjami własnościowymi lub wyprzedażą".
Podkreślił też, że trzeba wyraźnie przeciwstawić się hasłom populistów, którzy w wielu krajach zamierzają czerpać korzyści z tych lęków i zmartwień. "Populiści znają odpowiedź na wszystkie pytania, nie oferując przy tym żadnych rozwiązań" - ocenił.
oj, pap