Wiadomość wywołała szał radości wśród demonstrujących na ulicach przeciwników Abaszydzego. Liczba manifestantów oceniana jest na 5-10 tysięcy.
Niedługo później informację potwierdził prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili występując na żywo w telewizji. "Asłan uciekł, składam gratulacje całej Gruzji. Dzisiaj zrobiliśmy ważny krok ku zjednoczeniu kraju. Dziękuję wszystkim Adżarom i wszystkim, którzy brali udział w obecnych wydarzeniach" - powiedział Saakaszwili. "Jutro zaczyna się nowy dzień w historii Gruzji" - dodał.
Wraz z Abaszydze i Iwanowem odlecieć miał także syn adżarskiego lidera - mer Batumi Georgi Abaszydze. Telewizja Imedi, na którą powołuje się rosyjska agencja RIA "Nowosti" twierdzi, że ich samolot leci do Moskwy.
Dymisja 65-letniego przywódcy, nazywanego z racji swojego arystokratycznego pochodzenia i komunistycznej przeszłości "czerwonym księciem", kończy jego sprawowane od 1991 rządy, w czasie których oskarżano go o autorytaryzm i posądzano o skłonności separatystyczne.
Kłopoty Abaszydze rozpoczęły się w ubiegłym roku, gdy bezkrwawa rewolucja na ulicach Tbilisi, zwana "rewolucją róż", obaliła jego sojusznika - gruzińskiego prezydenta Eduarda Szewardnadzego, a na jego miejsce wyniosła do władzy prozachodnią ekipę Saakaszwilego. Nowy prezydent i lider autonomii od początku byli ze sobą skłóceni. Podczas gdy władze w Tbilisi zapowiadały walkę z separatyzmami i wzywały ludność Adżarii do zrzucenia "feudalnego jarzma", Abaszydze kilkakrotnie odwiedzał Moskwę bezskutecznie starając się zapewnić jej protekcję.
W czasie konfliktu parokrotnie dochodziło do eskalacji grożącej nawet wybuchem wojny domowej. Ostatni kryzys rozpoczął się w niedzielę, kiedy Abaszydze obawiając się akcji armii gruzińskiej kazał wysadzić mosty na granicy autonomii, po czym zapowiedział zaostrzenie stanu wyjątkowego. Osiągnął jednak efekt odwrotny od zamierzonego wywołując wielotysięczne manifestacje swoich przeciwników i zdecydowaną akcję władz centralnych. Bezkrwawa rewolucja w Adżarii i obalenie Abaszydzego to jak na razie ich największy sukces.
Nad ranem do Batumi przybył prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili. W centrum miasta wystąpił przed wiwatującym tłumem, któremu pogratulował "bohaterskiej postawy", przemawiając z okna siedziby Asłana Abaszydze. Saakaszwili, który w czwartek ma wystąpić w adżarskiej telewizji z orędziem do mieszkańców tego regionu Gruzji, powiedział tłumowi, zebranemu przed dawną rezydencją Abaszydze, iż wydarzenia ostatnich dni w Batumi "pokazały całemu światu, iż ludzie będą walczyć o demokrację". "Wywalczyliście sobie swoją Gruzję" - wołał do tłumu, skandującego "Misza, Misza!".
W środę wieczorem premier Gruzji Zurab Żwanija zapewnił, iż "państwo gruzińskie nie będzie stawiać przed sądami byłych zwolenników Asłana Abaszydze. "Przyszliśmy w imię przyjaźni, a nie po to, by podzielić naród" - mówił. Groził jednak ukaraniem tych, którzy wykorzystują panujący w Adżarii chaos i plądrują majątek publiczny. "Szabrownictwa nie będziemy tolerować. Kto podniesie rękę na majątek Asłana Abaszydze, zostanie ukarany. Ta własność należy do każdego Adżara" - powiedział premier. Mimo tych deklaracji tłum rzucił się na opuszczoną rezydencję byłego adżarskiego przywódcy i zaczął rozkradać meble, nim policja zaprowadziła porządek - podała agencja Reuters.
Premier zaapelował do policji o natychmiastowy powrót do pracy, zaś do członków paramilitarnych oddziałów Abaszydzego o złożenie broni w ciągu tygodnia.
Zapowiedział też, że wkrótce w autonomicznej Adżarii odbędą się wybory w celu wymiany lokalnych władz, które mianował Asłan Abaszydze. W imieniu prezydenta Gruzji zapewnił o respektowaniu statusu autonomii Adżarii. "Status Adżarii nie jest zagrożony i nie będzie zagrożony w przyszłości" - powiedział Żwanija dodając, że przyszłe wybory "odbędą się z uwzględnieniem tego specjalnego statusu".
Prezydent Gruzji Michaił Saakaszwili ma w ciągu 2 dni powołać tymczasową administrację autonomicznej republiki, która ma przygotować wybory; ich terminu jeszcze nie ustalono.
em, pap