Aleksandra Jakubowska i Włodzimierz Czarzasty po raz pierwszy od początku procesu stawili się w środę w sądzie. Domagają się od dziennikarza opublikowania przeprosin i wpłacenia po 20 tys. zł na cele społeczne. Uważają, że do naruszenia ich dóbr osobistych doszło w artykule Majcherka "Prawie wszystko jasne", opublikowanym 5 maja 2003 roku na łamach "Rzeczpospolitej".
W szczególności chodzi im o "szkalujące" stwierdzenia, jakoby Czarzasty i Jakubowska działali w zmowie i w porozumieniu z prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim w celu wprowadzenia w ustawie o radiofonii i telewizji kontrowersyjnych zmian, umożliwiających złożenie przez Lwa Rywina korupcyjnej propozycji Adamowi Michnikowi.
Pracownik opolskiego biura poselskiego Jakubowskiej, powiedział w przed sądem, że po publikacji tekstu Majcherka "pani poseł przeżywała wielki kryzys", bo "załamany został jej dotychczasowy wizerunek" i "na pewno odbiło się to także na jej zdrowiu". "Do momentu ukazania się artykułów, które w swej treści kompromitowały panią poseł, Aleksandra Jakubowska była postrzegana jako osoba wiarygodna i z dużym autorytetem" - twierdził.
Według doradcy Włodzimierza Czarzastego, był on z powodu artykułu Majcherka rozżalony i oburzony stawianymi w nim zarzutami. "O ile Michnik przedstawił domniemania na temat jego osoby, to Majcherek uznał to za fakty" - powiedział.
Sąd wysłuchał zeznań jeszcze jednego świadka - byłego prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego, który stwierdził, że nie łączyło go żadne "formalne lub nieformalne porozumienie z Włodzimierzem Czarzastym i Aleksandrą Jakubowską, mające na celu nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji". Mówił też, że co do intencji nowelizacji nie było między nim a powodami rozbieżności, ale były takie różnice, co do konkretnych problemów i zapisów.
Zarówno Jakubowska jak i Czarzasty utrzymują, że pozwali Majcherka, bo dziennikarze posiadający taki autorytet i tak cenieni jak on, powinni być szczególnie odpowiedzialni za swe słowa. "Nie przemawia przeze mnie żadna złośliwość ani rozgoryczenie. Po prostu uważam, że dziennikarze, a sam jestem po dziennikarstwie i naukach politycznych, powinni być grupą szczególnie odpowiedzialną i nie ferować wyroków przed wyrokami sądu" - zaznaczył Czarzasty.
Czarzasty i Kwiatkowski nie wykluczają złożenia kolejnych pozwów za wypowiedzi naruszające ich dobra osobiste.
Jakubowska powiedziała dziennikarzom, że "szybki osąd" wydany zaledwie po kilku miesiącach działania komisji śledczej, przez "osobę, która jest szczególnie ceniona w środowisku dziennikarskim i może wywierać wpływ na opinie innych" szczególnie ją zabolał. Dodała, że nie wyklucza jednak ugody, jeśli Majcherek uzna, że "jego wnioski były zbyt pochopne, a opinie krzywdzące". Według niej publicysta "Rzeczpospolitej" nie miał prawa w taki sposób wyrażać swych opinii, bo nie miał dostępu do wszystkich materiałów, jakimi dysponowała badająca sprawę komisja śledcza, w tym do dokumentów poufnych.
"Jeśli dziennikarze przejmują rolę nie tylko pierwszej, ale i trzeciej władzy - sądowniczej, jeśli wydają wyroki i oceniają ludzi, to niech zawsze mają w pamięci, że mogą zniszczyć człowieka. Potem słowo przepraszam tego nigdy nie naprawi" - powiedziała Jakubowska.
Majcherek uważa jednak, że nie może uznać, iż się pomylił i wyrzec się opinii, która jest powszechnie podzielana. "Mój pogląd na sprawę Rywina i na udział w niej obojga powodów podziela pan prezydent RP, przewodniczący komisji śledczej i 2/3 opinii publicznej" - mówił. "Nie chciałem dotknąć powodów. Moim zamiarem było wyrażenie opinii o działaniach komisji śledczej i jej ustaleniach" - dodał.
Wniosek o udostępnienie sądowi raportu komisji śledczej badającej sprawę Rywina złożył pełnomocnik Jakubowskiej i Czarzastego. Sąd chce także wezwać w charakterze świadka przewodniczącego sejmowej komisji śledczej Tomasza Nałęcza. W środę Nałęcz nie przyjechał do Krakowa, tłumacząc to ważnymi obowiązkami parlamentarnymi, w tym koniecznością udziału w posiedzeniu Prezydium Sejmu.
Kolejna rozprawę wyznaczono na 23 lipca.