Zwolenników i przeciwników rządu Belki łączy to, że grają w jednej sztuce, słabo napisanej przez Kwaśniewskiego
Rząd Belki powstanie, chociaż na razie mało kto chce go poprzeć. Politycy przed kamerami składają deklaracje, które odwołują, gdy tylko mikrofony zostają wyłączone. Dla dziennikarzy byłoby to nawet zabawne (choć kłopotliwe), gdyby nie poczucie, że wyborców, którzy prawdy nigdy nie poznają, robi się w balona. Tworzenie rządu Belki po raz kolejny dowodzi, że polityka to teatr, a naprawdę ważne interesy załatwia się za jego kulisami.
Siedzieliśmy w gabinecie jednego z ważnych polityków i słuchaliśmy o planach jego i partii. Rozmówca przekonywał nas do nich z zapałem. "No dobra, a teraz nieoficjalnie" - rzucił po kwadransie. Gdy mówił nieoficjalnie, czyli prawdę, usłyszeliśmy coś sprzecznego z tym, co powiedział chwilę wcześniej.
Belka zawsze na czasie
Dlaczego tak poważni ludzie jak Marek Belka i niektórzy jego ministrowie rzucili poważne interesy dające poważne pieniądze i przyjęli posady na trzy, cztery tygodnie? Przecież rząd popiera tylko uszczuplony SLD i maleńka Unia Pracy, a liderzy pozostałych partii zapewniali, że rządu nie poprą. Otóż wiedzieli oni, że składane na użytek mediów obietnice to jedno, a parlamentarne głosowanie - to drugie. I są już sygnały świadczące o tym, że gabinet Belki dość łatwo zyska sejmową większość.
Już dwa dni po pierwszym głosowaniu zaczęły się łamać borówki. Jeszcze nie przebrzmiały słowa Tomasza Nałęcza, że "Sejm opanowała choroba wściekłych posłów, a w takiej sytuacji trzeba wybić całe stado", jeszcze dźwięczą w uszach słowa Jolanty Banach, że nie jest nam potrzebny nowy rząd, tylko wybory jesienią, a już słyszymy, że ustawa o służbie zdrowia, że przyszły budżet, że odpowiedzialność za państwo itp. Czytaj: partia Marka Borowskiego w imię tejże odpowiedzialności gotowa jest poprzeć rząd Belki.
Skąd ta zmiana? Sęk w tym, że to żadna zmiana, bo od dawna podejrzewano, że SDPL nie poprze Belki tylko w pierwszym głosowaniu, a później lojalnie zagłosuje za nowym rządem. Borówki chciały szybkich wyborów, kiedy sondaże pokazywały, że SDPL zastąpi w Sejmie SLD. Kiedy jednak badania opinii publicznej stały się łaskawsze dla Janika, a mniej przychylne dla Borowskiego, zapał Socjaldemokracji Polskiej do jesiennych wyborów gwałtownie osłabł. Borówki chcą więc z rządem Belki przezimować w ciepłym Sejmie. A potem, kto wie, może i koalicja z odnowionym SLD?
Inną sztukę na użytek elektoratu gra grupa Millera. Co prawda były premier utopiłby Belkę w łyżce wody, ale nowa szorstka nienawiść nie odbiera mu rozumu. A ten podpowiada mu, że gdyby wybory odbyły się teraz, to nawet on nie może być pewien mandatu posła. Skąd bowiem w Łodzi znaleźć te tysiące obywateli zachwycone rządami Millera? I zarówno ekspremier, jak i jego hunwejbini wyciągają z tego wniosek: lepiej przeczekać gorsze czasy. Bowiem to, na co mają największą ochotę, czyli szydzenie z Belki, można robić tylko z ław sejmowych. Opozycji pozaparlamentarnej nikt o zdanie nie pyta.
Nie rzucim Wiejskiej
Poparcia Belce odmawia Polskie Stronnictwo Ludowe, którego liderzy zarzekają się, że interesują ich tylko wybory na wykopki, a nie rząd Belki. Prędzej jednak buddysta zostanie prymasem Polski, niż PSL da sobie odebrać poselskie fotele. A sondaże są nieubłagane: ludowcy balansują na granicy progu wyborczego i kampania Samoobrony mogłaby usunąć ich z gmachu przy Wiejskiej na zawsze. Po co bowiem chłopom partia, nawet ze stuletnią tradycją, która nie jest im w stanie niczego załatwić? Wiedzą o tym liderzy PSL i zrobią wszystko, by widmo wyborów odłożyć na lepsze czasy. Ewentualnie wytargują dla siebie coś więcej niż wicepremierostwo dla Wojciechowskiego i wtedy poprą rząd (oczywiście ze zmienionym programem, bo - jak wszyscy wiedzą - PSL nigdy nie zabiega o stołki, tylko troszczy się o Polskę).
Wedle drugiego scenariusza, PSL głosuje przeciw Belce. Najpierw jednak upewnia się, że ten gabinet ma większość. Zresztą tej większości zawsze można pomóc. Przecież kilku posłów mogą zatrzymać pilne prace polowe, nawet (a może tym bardziej) gdyby głosowanie miało się odbywać o drugiej w nocy. Wtedy rząd powstanie, a PSL z dumą ogłosi, że było przeciw.
SLD prowadzi z ludowcami negocjacje. Po rozmowach przedstawiciele obu klubów wygłaszają drętwe komunikaty. Janik mówi na przykład o "poparciu programu Belki", na co Kuźmiuk domaga się "powołania rządu przełomu, na czele którego może stać Janusz Wojciechowski". A o czym naprawdę mówią politycy SLD i PSL?
Spróbujmy to sobie wyobrazić. Kuźmiuk: "Na Wojciechowskiego się nie zgadzacie?". Oleksy: "Odbiło ci? Tak to do kamery gadaj". Wojciechowski: "Dobra, ale mamy wicepremiera i trzech ministrów. I ze czterech wojewodów". Janik replikuje: "Najwyżej dwa ministerstwa". Na to Kuźmiuk: "Trzy, w tym rolnictwa. Chłopi muszą poczuć, że to od nas dostają dopłaty". Protestuje Janik: "O rolnictwie nie ma mowy. Olejniczak to nasza gwiazda. Dostaniecie pełnomocnika do spraw niepełnosprawnych". Wściekły Wojciechowski: "Tobie by się przydał taki pełnomocnik. Wrócimy, jak zmiękniecie". Tak to może wyglądać.
Chłopcy z ferajny
Najczytelniejszą grę prowadzi Federacyjny Klub Parlamentarny. Ferajna Romana Jagielińskiego nawet nie udaje, że chodzi jej o jakiś program i nie próbuje wmawiać, że chce wyborów. Od kiedy Lepper posłał ich w diabły, zbieranina Jagielińskiego wie, że do następnego Sejmu wejdzie co najwyżej z wycieczką szkolną, więc maksymalnie wykorzystują swoje pięć minut. I FKP dostanie te kilka stanowisk, więc podniesie ręce w głosowaniu za rządem Belki.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że teatrzyk polityczny uprawiają tylko kryptozwolennicy gabinetu Belki. Także jego szczerzy przeciwnicy nie potrafią się powstrzymać od udawania. Bo czym innym są okrzyki Donalda Tuska, że chce wyborów, kiedy się da, choćby i w sierpniu? Liderzy PO doskonale wiedzą, że na Malediwach i Karaibach, dokąd w sierpniu sezonowo udaje się jej elektorat, nie ma urn wyborczych i to właśnie platforma na wakacyjnych wyborach straciłaby najwięcej. Dlatego partia Rokity tak naprawdę liczy na to, że ktoś inny poprze rząd, a potem odda im władzę jesienią lub wiosną.
O podejmowanych przez Prawo i Sprawiedliwość próbach powołania rządu technicznego, cokolwiek miałoby to znaczyć, nawet szkoda gadać. Politycy PiS wiedzą, że nikt takiego gabinetu nie poprze, ale prowadzili bezsensowne rozmowy. Po to, by nie dać o sobie zapomnieć wyborcom.
Kukiełki i reżyserzy
I zwolenników, i przeciwników rządu Belki łączy to, że grają w jednej sztuce, słabo napisanej przez utalentowanego niegdyś autora. Co prawda Aleksander Kwaśniewski już wypierał się autorstwa tej farsy, ale nikt nie wierzy, że pod pseudonimem "rząd fachowców" kryje się kto inny niż prezydent. Na szczęście dla siebie głowa państwa znalazła doświadczonego reżysera. Mistrz sejmowych układanek Krzysztof Janik zdaje się nic sobie nie robić z zapowiedzi: "Nie poprzemy i basta!". Odpalając papierosa od papierosa, zmieniając miejsca spotkań i rozmówców, z mozołem kleci większość. I - mówiąc językiem Lecha Wałęsy - "myśli trzy ruchy naprzód".
SLD ma szczęście, że w jego szeregach znalazła się osoba tak przenikliwa i cierpliwa. Co więcej, Janik znajduje jeszcze czas, by myśleć o przyszłości SLD. I jeśli sojusz przeżyje kryzys, w którym pogrążył go Miller, będzie to zasługa właśnie Janika.
Siedzieliśmy w gabinecie jednego z ważnych polityków i słuchaliśmy o planach jego i partii. Rozmówca przekonywał nas do nich z zapałem. "No dobra, a teraz nieoficjalnie" - rzucił po kwadransie. Gdy mówił nieoficjalnie, czyli prawdę, usłyszeliśmy coś sprzecznego z tym, co powiedział chwilę wcześniej.
Belka zawsze na czasie
Dlaczego tak poważni ludzie jak Marek Belka i niektórzy jego ministrowie rzucili poważne interesy dające poważne pieniądze i przyjęli posady na trzy, cztery tygodnie? Przecież rząd popiera tylko uszczuplony SLD i maleńka Unia Pracy, a liderzy pozostałych partii zapewniali, że rządu nie poprą. Otóż wiedzieli oni, że składane na użytek mediów obietnice to jedno, a parlamentarne głosowanie - to drugie. I są już sygnały świadczące o tym, że gabinet Belki dość łatwo zyska sejmową większość.
Już dwa dni po pierwszym głosowaniu zaczęły się łamać borówki. Jeszcze nie przebrzmiały słowa Tomasza Nałęcza, że "Sejm opanowała choroba wściekłych posłów, a w takiej sytuacji trzeba wybić całe stado", jeszcze dźwięczą w uszach słowa Jolanty Banach, że nie jest nam potrzebny nowy rząd, tylko wybory jesienią, a już słyszymy, że ustawa o służbie zdrowia, że przyszły budżet, że odpowiedzialność za państwo itp. Czytaj: partia Marka Borowskiego w imię tejże odpowiedzialności gotowa jest poprzeć rząd Belki.
Skąd ta zmiana? Sęk w tym, że to żadna zmiana, bo od dawna podejrzewano, że SDPL nie poprze Belki tylko w pierwszym głosowaniu, a później lojalnie zagłosuje za nowym rządem. Borówki chciały szybkich wyborów, kiedy sondaże pokazywały, że SDPL zastąpi w Sejmie SLD. Kiedy jednak badania opinii publicznej stały się łaskawsze dla Janika, a mniej przychylne dla Borowskiego, zapał Socjaldemokracji Polskiej do jesiennych wyborów gwałtownie osłabł. Borówki chcą więc z rządem Belki przezimować w ciepłym Sejmie. A potem, kto wie, może i koalicja z odnowionym SLD?
Inną sztukę na użytek elektoratu gra grupa Millera. Co prawda były premier utopiłby Belkę w łyżce wody, ale nowa szorstka nienawiść nie odbiera mu rozumu. A ten podpowiada mu, że gdyby wybory odbyły się teraz, to nawet on nie może być pewien mandatu posła. Skąd bowiem w Łodzi znaleźć te tysiące obywateli zachwycone rządami Millera? I zarówno ekspremier, jak i jego hunwejbini wyciągają z tego wniosek: lepiej przeczekać gorsze czasy. Bowiem to, na co mają największą ochotę, czyli szydzenie z Belki, można robić tylko z ław sejmowych. Opozycji pozaparlamentarnej nikt o zdanie nie pyta.
Nie rzucim Wiejskiej
Poparcia Belce odmawia Polskie Stronnictwo Ludowe, którego liderzy zarzekają się, że interesują ich tylko wybory na wykopki, a nie rząd Belki. Prędzej jednak buddysta zostanie prymasem Polski, niż PSL da sobie odebrać poselskie fotele. A sondaże są nieubłagane: ludowcy balansują na granicy progu wyborczego i kampania Samoobrony mogłaby usunąć ich z gmachu przy Wiejskiej na zawsze. Po co bowiem chłopom partia, nawet ze stuletnią tradycją, która nie jest im w stanie niczego załatwić? Wiedzą o tym liderzy PSL i zrobią wszystko, by widmo wyborów odłożyć na lepsze czasy. Ewentualnie wytargują dla siebie coś więcej niż wicepremierostwo dla Wojciechowskiego i wtedy poprą rząd (oczywiście ze zmienionym programem, bo - jak wszyscy wiedzą - PSL nigdy nie zabiega o stołki, tylko troszczy się o Polskę).
Wedle drugiego scenariusza, PSL głosuje przeciw Belce. Najpierw jednak upewnia się, że ten gabinet ma większość. Zresztą tej większości zawsze można pomóc. Przecież kilku posłów mogą zatrzymać pilne prace polowe, nawet (a może tym bardziej) gdyby głosowanie miało się odbywać o drugiej w nocy. Wtedy rząd powstanie, a PSL z dumą ogłosi, że było przeciw.
SLD prowadzi z ludowcami negocjacje. Po rozmowach przedstawiciele obu klubów wygłaszają drętwe komunikaty. Janik mówi na przykład o "poparciu programu Belki", na co Kuźmiuk domaga się "powołania rządu przełomu, na czele którego może stać Janusz Wojciechowski". A o czym naprawdę mówią politycy SLD i PSL?
Spróbujmy to sobie wyobrazić. Kuźmiuk: "Na Wojciechowskiego się nie zgadzacie?". Oleksy: "Odbiło ci? Tak to do kamery gadaj". Wojciechowski: "Dobra, ale mamy wicepremiera i trzech ministrów. I ze czterech wojewodów". Janik replikuje: "Najwyżej dwa ministerstwa". Na to Kuźmiuk: "Trzy, w tym rolnictwa. Chłopi muszą poczuć, że to od nas dostają dopłaty". Protestuje Janik: "O rolnictwie nie ma mowy. Olejniczak to nasza gwiazda. Dostaniecie pełnomocnika do spraw niepełnosprawnych". Wściekły Wojciechowski: "Tobie by się przydał taki pełnomocnik. Wrócimy, jak zmiękniecie". Tak to może wyglądać.
Chłopcy z ferajny
Najczytelniejszą grę prowadzi Federacyjny Klub Parlamentarny. Ferajna Romana Jagielińskiego nawet nie udaje, że chodzi jej o jakiś program i nie próbuje wmawiać, że chce wyborów. Od kiedy Lepper posłał ich w diabły, zbieranina Jagielińskiego wie, że do następnego Sejmu wejdzie co najwyżej z wycieczką szkolną, więc maksymalnie wykorzystują swoje pięć minut. I FKP dostanie te kilka stanowisk, więc podniesie ręce w głosowaniu za rządem Belki.
Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że teatrzyk polityczny uprawiają tylko kryptozwolennicy gabinetu Belki. Także jego szczerzy przeciwnicy nie potrafią się powstrzymać od udawania. Bo czym innym są okrzyki Donalda Tuska, że chce wyborów, kiedy się da, choćby i w sierpniu? Liderzy PO doskonale wiedzą, że na Malediwach i Karaibach, dokąd w sierpniu sezonowo udaje się jej elektorat, nie ma urn wyborczych i to właśnie platforma na wakacyjnych wyborach straciłaby najwięcej. Dlatego partia Rokity tak naprawdę liczy na to, że ktoś inny poprze rząd, a potem odda im władzę jesienią lub wiosną.
O podejmowanych przez Prawo i Sprawiedliwość próbach powołania rządu technicznego, cokolwiek miałoby to znaczyć, nawet szkoda gadać. Politycy PiS wiedzą, że nikt takiego gabinetu nie poprze, ale prowadzili bezsensowne rozmowy. Po to, by nie dać o sobie zapomnieć wyborcom.
Kukiełki i reżyserzy
I zwolenników, i przeciwników rządu Belki łączy to, że grają w jednej sztuce, słabo napisanej przez utalentowanego niegdyś autora. Co prawda Aleksander Kwaśniewski już wypierał się autorstwa tej farsy, ale nikt nie wierzy, że pod pseudonimem "rząd fachowców" kryje się kto inny niż prezydent. Na szczęście dla siebie głowa państwa znalazła doświadczonego reżysera. Mistrz sejmowych układanek Krzysztof Janik zdaje się nic sobie nie robić z zapowiedzi: "Nie poprzemy i basta!". Odpalając papierosa od papierosa, zmieniając miejsca spotkań i rozmówców, z mozołem kleci większość. I - mówiąc językiem Lecha Wałęsy - "myśli trzy ruchy naprzód".
SLD ma szczęście, że w jego szeregach znalazła się osoba tak przenikliwa i cierpliwa. Co więcej, Janik znajduje jeszcze czas, by myśleć o przyszłości SLD. I jeśli sojusz przeżyje kryzys, w którym pogrążył go Miller, będzie to zasługa właśnie Janika.
Więcej możesz przeczytać w 22/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.