W ocenie Komorowskiego i właścicieli bydgoskiego PZM, Beger naruszyła ich godność i dobre imię, a słowa posłanki były "niezgodne z faktami, nieprawdziwe", a padły tylko w celu "osiągnięcia korzyści politycznych poprzez skompromitowanie Komorowskiego i firmy w oczach wyborców".
Sprawozdawca komisji regulaminowej Jerzy Budnik (PO) przypomniał we wtorek, że komisja opowiedziała się za uchyleniem immunitetu Beger. Zastrzegł też, że zgoda na pociągnięcie posłanki do odpowiedzialności sądowej "nie przesądza o jej winie, a jedynie oznacza zgodę na wyjaśnienie sprawy przez sąd".
Rozpoczynając swe wystąpienie, Beger skomentowała fakt, że Komorowski i bydgoskie PZM domagają się od niej przeprosin na pierwszych stronach "Gazety Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" oraz wpłacenia 100 tys. zł na rzecz Warszawskiego Centrum Pomocy Rodzinie. "Pazerność ludzka nie zna granic" - skwitowała.
"Jest sprawą oczywistą, że tak jak poprzednie wnioski o pociągnięcie mnie do odpowiedzialności sądowej, także i ten ma wyłącznie charakter polityczny - powiedziała posłanka. - Kiedy Samoobrona weszła do Sejmu i zaczęła ujawniać wszystkie brudy tak zwanych wysoko postawionych, dotychczas nietykalnych osób, powrócono do sprawdzonej, stalinowskiej metody walki. Do walki z Samoobroną uruchomiono organy ścigania".
Podkreśliła, że "niektórzy liczyli lub liczą nadal, że tymi metodami przestraszą Samoobronę, ale się bardzo pomylili". "Bo to nie są czasy stalinowskiego terroru i świadomość obywateli jest inna" - dodała.
Dowodziła też, że całkowicie bezpodstawne były zarzuty, że sfałszowała podpisy na listach poparcia dla kandydatów Samoobrony. "Prokuratura Rejonowa w Pile na różnego rodzaju ekspertyzy wydała setki tysięcy złotych. Na ściganie gangsterów pieniędzy oczywiście brakuje, ale na to, żeby wypełnić polityczne zlecenie i postawić zarzuty posłance Samoobrony, jak widać organy ścigania nie żałują pieniędzy" - podkreśliła Beger. Zaznaczyła, że z zarzutów pod jej adresem "nie zostało nic, a prokuratura nie może jej postawić zarzutu fałszerstwa".
"Przypominam tę sprawę po to, żeby pokazać, jak brudne metody, zgodnie z zasadą: +dajcie mi człowieka, a paragraf z pewnością się znajdzie+ stosuje się w walce politycznej przeciwko posłom Samoobrony" - powiedziała Beger.
Nawiązała też do poprzedniego posiedzenia Sejmu, kiedy - zgodnie z rekomendacją komisji regulaminowej - Izba nie zgodziła się na uchylenie immunitetów Tomaszowi Nałęczowi (SdPl) i Wacławowi Martyniukowi (SLD) za medialne wypowiedzi pod adresem posła Samoobrony Stanisława Łyżwińskiego. "Za poniżanie w mediach posła Samoobrony komisja staje murem w obronie swoich. A za wypowiedź na trybunie sejmowej rekomenduje uchylenie immunitetu, bo dotyczy to kogo? Posła Samoobrony" - podkreśliła.
Zaatakowała też samego Nałęcza. Powiedziała, że "potrafi on zwołać konferencję prasową, na której mówi: +Samoobrona to chwasty polityczne, które trzeba tępić+".
"Pan Tomasz Nałęcz jako historyk powinien wiedzieć, że nie on pierwszy o ludziach mówi per +chwasty, które trzeba tępić+. Kilkadziesiąt lat temu w piwiarni w Norymberdze spotkał się z grupką swoich kumpli taki facet z wąsami. Założył on partię, która część obywateli Europy uznawała za chwasty - powiedziała posłanka. - Dla Tomasza Nałęcza chwastami jest ponad jedna czwarta obywateli naszego kraju popierająca Samoobronę. Oby nigdy nie było dane Nałęczowi wprowadzać w życie tych poglądów, chociaż nosi on nie tylko wąsy, ale i brodę".
Głosowanie nad wnioskiem o uchylenie immunitetu Beger zaplanowano na czwartek.
ss, pap