W środowym oświadczeniu zapewniają, że odstępują od protestu i dziękują wszystkim skazanym z innych zakładów karnych w Polsce za poparcie i akt solidarności.
Nadal jednak strajkują więźniowie z zakładów karnych we Wronkach - 594 skazanych i w Kłodzku - 380 - poinformowała rzeczniczka prasowa Centralnego Zarządu Służby Więziennej Luiza Sałapa. "Mamy nadzieję, że najdalej jutro wszystko wróci do normy i więźniowie zaczną pobierać posiłki" - powiedziała Sałapa.
Oświadczenie wołowskich więźniów przedstawił dyrekcji zakładu kapelan. Początkowo więźniowie chcieli, aby oświadczenie w całości zostało odczytane w Telewizji Polskiej, gdyż - jak twierdzili - zawarte w nich treści są dla nich bardzo ważne. Ostatecznie jednak odstąpili od tego warunku.
W oświadczeniu podkreślają, że początkowo protest "miał być jednodniową, ostrzegawczą głodówką, która zwróciłaby uwagę na fatalny stan więziennictwa w naszym kraju. - Nasz protest nie jest formą walki z tutejszą administracją, gdyż zdajemy sobie sprawę, że jest ona bezradna. (...) Oczekujemy od władz definitywnego rozwiązania problemu przeludnienia, bardziej liberalnego podejścia do udzielania warunkowych zwolnień i nie represjonowania uczestników protestów w zakładach karnych" - napisali w oświadczeniu.
Więźniowie podkreślają, że zakończyli protest dobrowolnie i mają nadzieję, że społeczeństwo zwróci uwagę na ich problemy. Skazani "liczą na mądrość parlamentarzystów" i "zapraszają ich do Wołowa". Przypominają, że "są ludźmi pozbawionymi wolności, a nie godności".
"Mam nadzieję, że kiedy informacja o zakończeniu głodówki w Wołowie dotrze do Kłodzka, to skazani w moim zakładzie też zakończą protest. Obecnie jednak jesteśmy po obiedzie i prawie 370 więźniów odmówiło przyjęcia posiłku" - powiedział PAP dyrektor Zakładu Karnego w Kłodzku Andrzej Minejko.
Protest w zakładzie Karnym w Wołowie rozpoczął się w poniedziałek. Po tym jak dyrektor tamtejszej placówki podjął decyzję o dostawieniu do 5-osobowych cel, kolejnego, ósmego już łóżka. Początkowo posiłku nie przyjęło ponad 300 skazanych. We wtorek w akcie solidarności do wołowskich więźniów dołączyli skazani z Wronek i Kłodzka. Przez cały czas protest przebiegał spokojnie, nie doszło do żadnych agresywnych wystąpień, czy zakłóceń. Zakłady wprowadziły jednak dodatkowe środki bezpieczeństwa: zakaz spacerów, widzeń, rozmów telefonicznych czy pobierania paczek od najbliższych. Strażnicy więzienni otrzymali też dodatkową broń. W pogotowiu były oddziały policji.
Jak wyjaśnił dziennikarzom dyrektor zakładu w Wołowie Marek Gajos, przeludnione cele to wynik trudnej sytuacji w polskim więziennictwie, a nie złej woli ze strony dyrekcji. Dlatego też przeludnienie w zakładzie nie może być przedmiotem negocjacji ze strajkującymi. "Dla pracowników zakładu przeludnione cele też są problemem. Pracujemy bowiem w trudniejszych, mniej komfortowych, bo bardziej niebezpiecznych warunkach" - dodał Gajos. Przypomniał, że w zakładzie karnym w Wołowie przebywają najgroźniejsi przestępcy. "Nie chciałbym, aby ten protest cofnął nas do epoki lodowcowej. Kiedy to nie zajmowano się resocjalizacją więźniów, lecz, w obawie przed nimi, jedynie się ich pilnowało" - podkreślił Gajos.
W zakładzie karnym w Wołowie jest 1041 miejsc, a przebywa w nim prawie 1500 skazanych.
ss, pap