Sejm powinien powołać kolejną komisję śledczą w celu ustalenia, kto posłał Błochowiak do komisji
Nie wszystko, co się dzieje w Polsce, można wytłumaczyć głupotą. Owszem, nasycenie życia publicznego idiotami różnej klasy i rangi jest duże, w każdym razie powyżej przeciętnej światowej. To oznacza, że nasza demokracja funkcjonuje lepiej niż wszystkie inne, bo przecież ani umysłowa ociężałość, ani agresywny kretynizm nie powodują izolacji ich nosicieli od spraw publicznych. Istotą demokracji jest powszechny udział wszystkich w polityce, bez względu na przymioty umysłowe czy ich brak. Możemy być dumni, że głupcy nie są u nas prześladowaną mniejszością, lecz rządzącą większością i powinniśmy propagować w świecie nową formę poprawności politycznej. Coś w rodzaju umysłowej akcji afirmatywnej, czyli preferowanie durniów. Jeśli w naszym Sejmie taka praktyka prowadzi do tak pięknych, barwnych, zapierających dech w piersiach wydarzeń jak głosowania nad raportem komisji śledczej, to wyobraźmy sobie, co będzie, gdy nasze normy przeniosą się do ONZ czy Parlamentu Europejskiego. Świat stanie się od razu weselszy, nawet jeśli nie będzie nim kierował Józef Oleksy.
Inna rzecz to sejmowe tyrady Andrzeja Leppera przeciwko Janowi Rokicie i jego małżonce. To już głupota sterowana, czyli zlecenie. Trudno nie zauważyć, że Lepper zabrał się do Rokity po powrocie z Moskwy, gdzie zapewne dostał zlecenie na polityka, który może za chwilę dojść do władzy, a nie miał kontaktów z KGB. Znaczy się obcy i nie można liczyć na to, że będzie kolejnym wykonawcą testamentu Piotra Wielkiego: "Polskę przywieść do nierządu...". A Lepper się nadaje, choć pewnie nigdy nie słyszał ani o Piotrze, ani o jego testamencie. Może słyszał coś o Starym Testamencie i jest pewien, że legaty zgarnęli Balcerowicz z Rokitą, a nawet ma na to papiery. Cyrylicą.
Tym, którzy są ciekawi, co robią nasze służby specjalne, nie zajmując się zagranicznymi kontaktami Leppera, wyjaśniam, że służby nie mają czasu na Leppera, bo dostały zlecenie na Belkę. Zamiast się zajmować Lepperem, zajmowały się teczką Belki. Na zlecenie Millera. Wszyscy tak mówią, a jeszcze kiedy Miller był szefem rządu, powiedział mi bardzo prominentny socjaldemokrata - nie podam kto, bo i tak się wyprze - że gdy tylko Miller przestał być przewodniczącym SLD, zaczął rozbijać partię, a gdy przestanie być premierem, weźmie się do rządu. Taka w tym mężczyźnie tkwi siła fatalna, że nie może się skończyć.
Pogróżek Leppera nie warto się bać. Stanisław Lem napisał kiedyś, że różnica między szaleńcem a człowiekiem poważnym jest taka, że szaleniec nie jest w stanie zrealizować swych obietnic. Pogróżek też nie. Wszystkich, którym Lepper obiecał publicznie, że odda ich pod sąd lub do prokuratury, uspokajam: nic z tego nie będzie. Trzy lata temu wódz Samoobrony wymachiwał z trybuny sejmowej moim felietonem z "Rzeczpospolitej" pod tytułem "Cham triumfujący", wrzeszcząc, że sprawa jest już u prokuratora. Trzy lata minęły, felieton ukazał się w książce i nic. Pewnie tego prokuratora, który dostał od Leppera zlecenie na mnie, przenieśli służbowo do Klewek.
Jeśli chodzi o innych zleceniobiorców, to zlecenie na komisję śledczą miała posłanka Błochowiak. To jest ta osoba, która niedawno powiedziała o sobie w jakimś wywiadzie, że ma bardzo wysoki iloraz inteligencji. Owszem, proporcjonalnie. Ja go oceniam na 10. W skali Beauforta. Ta błyskotliwa dama, ozdoba lewicy i lewizny, doprowadziła do tego, że teraz właściwie Sejm powinien powołać kolejną komisję śledczą w celu ustalenia, kto posłał Błochowiak do komisji. Osobiście przypuszczam, że posłała ją tam grupa trzymająca władzę.
To, że za granicą i w Polsce są zleceniodawcy na różne sprawy i osoby w Polsce, mnie nie dziwi. Duży kraj, opłaca się go kontrolować. To, że znajdują się zleceniobiorcy, też w gruncie rzeczy jest normalne. Ludzie chcą żyć, chcą się bogacić, robić karierę, mieć władzę. Ale dlaczego zleceniodawcy najczęściej wybierają niezręcznych półgłówków, którzy wszystko psują? Nie wiem, może sami nie są najmądrzejsi. I to jest jakaś pociecha.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Inna rzecz to sejmowe tyrady Andrzeja Leppera przeciwko Janowi Rokicie i jego małżonce. To już głupota sterowana, czyli zlecenie. Trudno nie zauważyć, że Lepper zabrał się do Rokity po powrocie z Moskwy, gdzie zapewne dostał zlecenie na polityka, który może za chwilę dojść do władzy, a nie miał kontaktów z KGB. Znaczy się obcy i nie można liczyć na to, że będzie kolejnym wykonawcą testamentu Piotra Wielkiego: "Polskę przywieść do nierządu...". A Lepper się nadaje, choć pewnie nigdy nie słyszał ani o Piotrze, ani o jego testamencie. Może słyszał coś o Starym Testamencie i jest pewien, że legaty zgarnęli Balcerowicz z Rokitą, a nawet ma na to papiery. Cyrylicą.
Tym, którzy są ciekawi, co robią nasze służby specjalne, nie zajmując się zagranicznymi kontaktami Leppera, wyjaśniam, że służby nie mają czasu na Leppera, bo dostały zlecenie na Belkę. Zamiast się zajmować Lepperem, zajmowały się teczką Belki. Na zlecenie Millera. Wszyscy tak mówią, a jeszcze kiedy Miller był szefem rządu, powiedział mi bardzo prominentny socjaldemokrata - nie podam kto, bo i tak się wyprze - że gdy tylko Miller przestał być przewodniczącym SLD, zaczął rozbijać partię, a gdy przestanie być premierem, weźmie się do rządu. Taka w tym mężczyźnie tkwi siła fatalna, że nie może się skończyć.
Pogróżek Leppera nie warto się bać. Stanisław Lem napisał kiedyś, że różnica między szaleńcem a człowiekiem poważnym jest taka, że szaleniec nie jest w stanie zrealizować swych obietnic. Pogróżek też nie. Wszystkich, którym Lepper obiecał publicznie, że odda ich pod sąd lub do prokuratury, uspokajam: nic z tego nie będzie. Trzy lata temu wódz Samoobrony wymachiwał z trybuny sejmowej moim felietonem z "Rzeczpospolitej" pod tytułem "Cham triumfujący", wrzeszcząc, że sprawa jest już u prokuratora. Trzy lata minęły, felieton ukazał się w książce i nic. Pewnie tego prokuratora, który dostał od Leppera zlecenie na mnie, przenieśli służbowo do Klewek.
Jeśli chodzi o innych zleceniobiorców, to zlecenie na komisję śledczą miała posłanka Błochowiak. To jest ta osoba, która niedawno powiedziała o sobie w jakimś wywiadzie, że ma bardzo wysoki iloraz inteligencji. Owszem, proporcjonalnie. Ja go oceniam na 10. W skali Beauforta. Ta błyskotliwa dama, ozdoba lewicy i lewizny, doprowadziła do tego, że teraz właściwie Sejm powinien powołać kolejną komisję śledczą w celu ustalenia, kto posłał Błochowiak do komisji. Osobiście przypuszczam, że posłała ją tam grupa trzymająca władzę.
To, że za granicą i w Polsce są zleceniodawcy na różne sprawy i osoby w Polsce, mnie nie dziwi. Duży kraj, opłaca się go kontrolować. To, że znajdują się zleceniobiorcy, też w gruncie rzeczy jest normalne. Ludzie chcą żyć, chcą się bogacić, robić karierę, mieć władzę. Ale dlaczego zleceniodawcy najczęściej wybierają niezręcznych półgłówków, którzy wszystko psują? Nie wiem, może sami nie są najmądrzejsi. I to jest jakaś pociecha.
Autor jest publicystą "Rzeczpospolitej"
Więcej możesz przeczytać w 23/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.