Według założyciela fundacji, pierwszego dowódcy GROM gen. Sławomira Petelickiego, byli polscy komandosi będą pracować dla jednej z firm amerykańskich działających na całym świecie. Pracodawca potrzebuje osób do ochrony ludzi, budynków i konwojów. Szanse na pracę mają też piloci śmigłowców oraz pirotechnicy. "To firma o zasięgu globalnym, jednak nie mogę ujawnić jej nazwy. Porozumienie było długo negocjowane, ponieważ nie chcieliśmy się zgodzić na stawki, jakie obowiązują w republikach bananowych. Polacy będą więc zarabiać tyle, ile Amerykanie. Stawki zaczynają się od 5 tys. dolarów miesięcznie, jednak wysokość zarobków będzie zależeć od charakteru zajęcia" - mówi gen. Petelicki. Dla porównania: dowódca wielonarodowej dywizji w Iraku gen. Mieczysław Bieniek zarabia miesięcznie około 3,5 tys. dolarów - pisze dziennik.
Kilku naszych już pojechało na kontrakty do Iraku. "Pieniądze są godne. Być może sam zdecyduję się na wyjazd, aby podreperować swój budżet. Oprócz Iraku w grę wchodzą także inne państwa arabskie i Afganistan" - mówi ppłk rez. Leszek Drewniak, były zastępca dowódcy GROM, zasiadający w zarządzie fundacji.
Informacja o wyjazdach byłych komandosów na prywatne amerykańskie kontrakty zbulwersowała byłego dowódcę GROM płk. Romana Polko. "Jeśli to prawda, byłby to straszny wstyd. Polscy żołnierze z doświadczeniem bojowym po odejściu z jednostek specjalnych powinni zostać wykorzystani w kraju. Po odejściu z wojska dają sobie radę, ale państwo nic z tego nie ma" - mówi płk Polko.
em, pap