Porwani to pracownicy przedsiębiorstwa budownictwa przemysłowego Jedynka Wrocławska - poinformował rzecznik prasowy wrocławskiej firmy Andrzej Polaczkiewicz.
"Wiemy, że doszło do porwania dwóch naszych pracowników: dyrektora biura i kierownika projektu. W Iraku w południe pod nasze biuro podjechały dwa jeepy. Nieznani sprawcy sforsowali ochronę i wdarli się do środka. Porwali dwóch naszych pracowników, trzech ochroniarzy i dwie Irakijki, które zatrudnialiśmy" - powiedział Polaczkiewicz.
Jednemu z Polaków, kierownikowi projektu, udało się uciec. Nogami wybił szybę w jednym z jeepów i wydostał się z auta. Informacje, podawane przez Polaczkiewicza, pochodzą m.in. od niego.
"Porwany kierownik biura +Jedynki+ jest bezpieczny i nie odniósł żadnych poważniejszych obrażeń. Niestety, nie znamy wciąż losu porwanego dyrektora biura Jerzego Kosa" - mówił Polaczkiewicz.
Kos pracował w biurze "Jedynki" w Iraku od półtora miesiąca. Wcześniej pracował już w Iraku przy różnego rodzaju budowach. "Nie był to amator" - podkreślił Polaczkiewicz.
Porwani ochroniarze to trzej Kurdowie. Dwie Irakijki pracowały w biurze firmy, m.in. jako tłumaczki.
Jedynka Wrocławska wygrała w Iraku przetarg na budowę osiedla mieszkaniowego. W biurze w Bagdadzie trwały przygotowania do rozpoczęcia budowy.
"Mimo tego tragicznego zdarzenia nie zamierzamy wycofać się z inwestycji w Iraku. Mamy nadzieję, że w końcu kraj ten zacznie normalnie funkcjonować" - powiedział Polaczkiewicz.
Rzecznik firmy dodał, że w środę do Iraku poleci prezes Jedynki Wrocławskiej Krzysztof Baszniak. Nieoficjalnie bowiem pojawiła się informacja, że porywacze wyznaczyli okup za uwolnienie Polaka. "Jeżeli informacja ta potwierdzi się, firma zrobi wszystko, by uwolnić porwanego pracownika, dyrektora biura w Iraku" - mówił Polaczkiewicz.
W wyjaśnieniu sprawy porwania dwóch polskich cywilów uczestniczy polska ambasada w Iraku, która dla dobra uprowadzonego nie udziela bliższych informacji.
"Podjęliśmy wszystkie niezbędne kroki w celu wyjaśnienia okoliczności, jesteśmy w kontakcie z władzami koalicji, z Amerykanami i z władzami irackimi, z odpowiednimi służbami, wykorzystujemy również nasze kontakty, żeby wyjaśnić szczegóły sprawy. Dla dobra sprawy nie możemy podawać szczegółów" - powiedział we wtorek charge d'affaires ambasady w Bagdadzie Tomasz Giełżecki.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych koordynuje sprawy związane z uprowadzeniem polskich obywateli w Iraku - poinformował minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński. "My działamy, nie wypowiadamy się" - dodał szef MON.
W Iraku pozostało bardzo niewielu przedstawicieli polskich firm; większość, ze względu na niebezpieczne warunki, opuściła ten kraj.
Jak twierdzi dziennikarz PAP, który w marcu tego roku odwiedził znajdujący się w willowej dzielnicy Bagdadu, na obrzeżach miasta dom wynajmowany przez Wrocławską Jedynkę, twierdzi, że miał ochronę; był jednak łatwo dostępny z ulicy. Nie było tam żadnych zasieków, czy żelaznych bram, które są częstym widokiem w domach zamieszkałych przez cudzoziemców w Bagdadzie. W wynajmowanym, luksusowym domu, była służba iracka.
**************************
To czyn raczej kryminalny, być może dla okupu, niż akcja polityczna wymierzona w Polaków czy koalicjantów - tak strateg z Akademii Obrony Narodowej, gen. Stanisław Koziej komentuje porwanie polskich obywateli w Iraku.
"Nie wiem, czy nie rodzi się nowy zwyczaj w Iraku - porywania dla okupu, jak to zdarza się często na przykład na Kaukazie" - powiedział Koziej we wtorek wieczorem dziennikarzowi PAP.
Zapytany, jakie działania powinny podjąć w tej sprawie polskie władze, odpowiedział, że będą to "raczej nienagłaśniane działania, zakulisowe, w celu dotarcia do porywaczy". Według niego, dużą rolę powinni w tym odegrać przedstawiciele nowych irackich władz, którzy mogliby przy tej okazji wykazać swoją skuteczność.
"Mamy tam także nasze siły specjalne, które także pewnie podejmą poszukiwania; nie można też wykluczyć ewentualnej próby odbicia porwanych, gdyby była taka konieczność" - dodał Koziej.
Porwanie w Iraku dwóch polskich obywateli może być polowaniem na Europejczyków, na ludzi związanych koalicją ze Stanami Zjednoczonymi - powiedział PAP we wtorek wieczorem arabista prof. dr hab. Janusz Danecki, kierownik zakładu arabistyki i islamistyki w Instytucie Orientalistycznym Uniwersytetu Warszawskiego.
"Porywa się w Iraku Amerykanów, Japończyków, osoby cywilne jako swoisty akt zemsty za to, że Irakijczycy są ludźmi podporządkowanymi. Oni czują się gnębieni przez siły koalicyjne" - zaznaczył Danecki.
Dodał, że porwania mogły też dokonać jakieś ugrupowania polityczne, by potem wysuwać jakieś żądania.
Na pytanie, czy może chodzi o okup, Danecki odpowiedział: "Dotychczas w Iraku właściwie tego nie mieliśmy. Takie porwania dla okupu zdarzają się na przykład w Jemenie czy w innych krajach arabskich. W Iraku raczej nie; cele są raczej polityczne" - podkreślił.
Najprawdopodobniej jest to czyn czysto kryminalny - tak porwanie obywateli polskich w Iraku skomentował ekspert w dziedzinie terroryzmu dr Krzysztof Karolczak z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Gdyby porwano na przykład wysokiego oficera polskiego, mogłoby to wskazywać na możliwość żądania przez porywaczy na przykład wycofania wojsk polskich z Iraku. Jeżeli jednak porywa się pracownika firmy budowlanej, to, mimo wszystko, trudno liczyć, by rząd ugiął się przed ewentualnymi politycznymi żądaniami" - powiedział Karolczak we wtorek wieczorem dziennikarzowi PAP, uzasadniając tak swoje przypuszczenie, że może chodzić o czyn czysto kryminalny.
"Tak, czy inaczej, trzeba poczekać. Ktoś się zapewne odezwie, stawiając jakieś żądania, czy to na przykład okupu, czy też inne" - dodał Karolczak. Podkreślił on, że być może jest to przypadek, że porwano akurat Polaków; mogła być to inicjatywa jakiegoś "lokalnego watażki".
Zapytany, co powinny zrobić w tej sytuacji polskie władze, Karolczak odparł, że "zbyt nerwowe reakcje mogą powodować niedobre konsekwencje".
ss, pap