Ks. Indrzejczyk w homilii wezwał do tworzenia dobra. "My, ludzie rozmaitych poglądów, mamy sobie dużo do przekazania. Każdy człowiek niezależnie od wyznawanych poglądów i obyczajów jest ubogaceniem drugiego człowieka" - mówił. Apelował również o unikanie skłócenia oraz aby to skłócenie zniknęło z naszego życia przez spotkanie modlitewne i pamięć dla Jacka Kuronia.
Po mszy z pl. Wilsona ruszył kondukt żałobny, który odprowadził zmarłego na Cmentarz Wojskowy na Powązkach. Ponad dwa tysiące osób przeszło w milczeniu ulicami Krasińskiego i Powązkowską. Jasna, skromna trumna, na której położono kwiaty, jechała na lawecie. W kondukcie szli m.in. przedstawiciele Unii Wolności, Ruchu Obrony Bezrobotnych, OPZZ, harcerze oraz mieszkańcy stolicy, którzy tłumnie zgromadzili się także wzdłuż trasy przemarszu orszaku.
W tym samym czasie ceremonia ku czci Jacka Kuronia odbywała się w Sejmie - z udziałem najbliższej rodziny Kuronia, przyjaciół oraz władz państwowych. Zmarłego pożegnali m.in. prezydent Aleksander Kwaśniewski, marszałek Sejmu Józef Oleksy, ostatni przywódca powstania w getcie warszawskim, wieloletni przyjaciel Kuronia Marek Edelman, oraz były szef MSZ prof. Bronisław Geremek. W Sejmie były minister spraw zagranicznych i były czeski opozycjonista Czech Jirzi Dienstbier odczytał przesłanie byłego prezydenta i przyjaciela Jacka Kuronia - Vaclava Havla; sam Havel nie przybył na uroczystość ze względu na stan zdrowia.
"Polska jest Ci wdzięczna, Jacku. Wdzięczna i zobowiązana. Zachowa Cię w sercach ludzi dobrej woli" - powiedział podczas uroczystości prezydent Kwaśniewski. Jak podkreślił, Kuroń był człowiekiem, który swym życiem i działalnością zaprzeczał starej prawdzie, że nie ma ludzi niezastąpionych. "Był i pozostanie niezastąpiony" - podkreślił prezydent.
Marek Edelman przypomniał, że najważniejszym hasłem politycznym Kuronia było: Nie palcie komitetów, lecz zakładajcie własne komitety. "I założył komitet, który się nazywa III Rzeczpospolita" - oświadczył Edelman.
W czasie ceremonii w Sejmie na telebimie wyświetlono film z wypowiedziami Kuronia i zdjęciami archiwalnymi, m.in. z kampanii prezydenckiej z roku 1995, w której Kuroń wówczas startował. Podczas projekcji wielu uczestników uroczystości płakało.
Uroczystości żałobne zakończył pogrzeb Jacka Kuronia na stołecznych Powązkach. Po godz. 16.20 trumna z jego ciałem została złożona w grobie w Alei Zasłużonych. Na grobie Kuronia w imieniu narodu polskiego prezydent Kwaśniewski złożył wieniec z białych i czerwonych kwiatów.
Żegnając Kuronia na Powązkach redaktor naczelny "Gazety Wyborczej" Adam Michnik, były współpracownik Kuronia z czasów opozycji demokratycznej w czasach PRL, powiedział: "W każdym człowieku, Jacku, widziałeś wartość, dlatego byłeś +białym krukiem+, kimś niezwykłym, niezwykle rzadko spotykanym". Według działacza solidarnościowego, bliskiego współpracownika i przyjaciela Kuronia, Karola Modzelewskiego, Polska po odejściu Jacka Kuronia będzie już słabsza, gorsza, "będzie nam trudniej stawiać czoła rozmaitym zagrożeniom".
Były premier Ukrainy Wiktor Juszczenko nazwał Kuronia wielkim człowiekiem, wielkim Polakiem i wielkim Ukraińcem (Kuroń urodził się we Lwowie). Przypomniał słowa Kuronia, że bez niepodległej Ukrainy nie ma niepodległej Polski, a bez niepodległej Polski - niepodległej Ukrainy.
Mimo obecności wielu przedstawicieli władz państwowych, różnych wyznań i kościołów, zachowany został rodzinny charakter ceremonii: na Powązkach nie było kampanii reprezentacyjnej Wojska Polskiego, Kuronia nie żegnały też salwy honorowe. Z ust przyjaciół, współpracowników i najbliższych padło wiele ciepłych ust o zmarłym. Niezastąpiony, wyjątkowy, wielki człowiek i Polak, autorytet moralny, przyjaciel - te określenia pojawiały się najczęściej.
Jacek Kuroń, jeden z najbardziej znanych i cenionych polskich polityków, współtwórca Komitetu Obrony Robotników, działacz "Solidarności", poseł na Sejm, minister, historyk, publicysta i wielki społecznik - zmarł po ciężkiej chorobie w ubiegły czwartek w nocy w warszawskim szpitalu. Miał 70 lat.
em, pap
Czytaj też: Śmierć idealisty