Wieńcówka Leppera (aktl.)

Wieńcówka Leppera (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sąd odroczył do 26 lipca proces Andrzeja Leppera, oskarżonego o pomówienie pięciu polityków. W szpitalu MSWiA ma on przejść zabieg angioplastyki wieńcowej.
Po raz drugi Sądowi Okręgowemu w Warszawie nie udało się rozpocząć procesu karnego, w którym szef Samoobrony Andrzej Lepper jest oskarżony o pomówienie polityków z  PO i SLD.

Jak poinformował dyrektor szpitala Marek Durlik, Lepper ma ciężką chorobę wieńcową, z powodu której leczył się już od kilku lat. W czwartek przejdzie zabieg udrożnienia naczyń krwionośnych. Zabieg angioplastyki wieńcowej, jakiemu polityk zostanie poddany, nie jest skomplikowany, ale konieczny. "Stan pacjenta jest dobry, nie ma obaw zagrożenia życia" - zapewnił dr Durlik. Dodał, że jeśli wszystko dobrze pójdzie, to Lepper powinien opuścić szpital za tydzień.

W oficjalnym piśmie do sądu, które ujawniła prowadząca proces sędzia Barbara Sierpińska, Centralny Szpital Kliniczny MSWiA zawiadomił, że Lepper będzie tam przebywał jeszcze przez około 2  tygodnie.

"Wnoszę w takim razie o odroczenie rozprawy wierząc, że stan zdrowia oskarżonego poprawi się, i że nie zachoruje tuż przed kolejną rozprawą" - oświadczył prokurator. "Moja wiara wynika z  fachowości lekarzy" - replikował na to obrońca Leppera mec. Henryk Dzido.

"Skoro lekarze powiedzieli, że Lepper jest chory, to pewnie tak jest. Życzę mu zdrowia" - mówił po rozprawie Andrzej Olechowski, jako jedyny z pomówionych występujący w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy. "Zdrowia i stawiennictwa w sądzie" - tego życzył Lepperowi minister obrony Jerzy Szmajdziński, także pomówiony przez szefa Samoobrony. Szef MON nie skorzysta z prawa bycia oskarżycielem posiłkowym. Powiedział on mediom, że ma zaufanie do prokuratury i sądu.

Andrzej Lepper trafił do szpitala we wtorek, w przeddzień rozpoczęcia procesu.

W listopadzie 2001 r., podczas wystąpienia w Sejmie nad wnioskiem o odwołanie z funkcji wicemarszałka, Lepper zasugerował - w formie pytań - że politycy SLD (szef MON Jerzy Szmajdziński i szef MSZ Włodzimierz Cimoszewicz) oraz PO (Donald Tusk, Paweł Piskorski i  Andrzej Olechowski) otrzymywali pieniądze od biznesmenów i  gangsterów. Nieco wcześniej w wypowiedzi dla olsztyńskiego radia Lepper nazwał Cimoszewicza "kanalią", a jego ojca "zbrodniarzem, który zabijał Polaków".

Warszawska Prokuratura Okręgowa wszczęła w tej sprawie śledztwo z  urzędu, niezależnie od wniosków pomówionych polityków, którzy odrzucili zarzuty brania łapówek. Podstawą śledztwa stał się artykuł kodeksu karnego, przewidujący karę do 2 lat więzienia lub  grzywnę za pomówienie za pomocą środków masowego przekazu, mogące poniżyć daną osobę w opinii publicznej oraz narazić ją na utratę zaufania niezbędnego dla pełnienia danego stanowiska. Sejm w  styczniu 2002 r. uchylił Lepperowi immunitet w tej sprawie.

Formułując swoje zarzuty w Sejmie, Lepper zapewnił, że może je poprzeć dowodami. Okazało się jednak, że te "dowody" to informacje Bogdana Gusińskiego, ściganego listem gończym m.in. za wyłudzenie około 500 tysięcy złotych z firmy Inter Commerce, właściciela gospodarstwa w Klewkach. Według Leppera, to właśnie Gasiński miał być świadkiem przyjmowania łapówek przez polityków. Prokuratura uznała jednak "rewelacje" Gasińskiego (mowa w nich była m.in. o wizycie talibów w Polsce i tajnym testowaniu bojowej odmiany bakterii wąglika na bydle w Klewkach) za wysoce nieprawdopodobne.

em, pap