Taktyka George'a W. Busha w Stambule była dość przejrzysta: chciał powiedzieć swoim wyborcom, że Ameryka nie pozostaje już w konflikcie z Europą i że w Iraku nie jest już sama, lecz towarzyszy jej NATO. Temu miała służyć jego bezprecedensowa "czerwcowa kampania europejska". Zaczęła się 3 czerwca w Rzymie, przebiegała w Normandii i Irlandii, by się zakończyć w Stambule. Opuszczając Dromoland w Irlandii, Bush miał wrażenie, że uzyskał, czego potrzebował od swoich europejskich partnerów. "Przezwyciężyliśmy gorzkie nieporozumienia z czasów kampanii irackiej" - obwieścił triumfująco.
Bush jednak się łudził. Jego "kampania czerwcowa" została storpedowana przez prezydenta Francji Jacques'a Chiraca i kilku jego europejskich sojuszników. Prezydent USA przed opuszczeniem szczytu NATO wygłosił nad brzegiem Bosforu przemówienie ostro krytykujące Unię Europejską za jej politykę wobec Turcji i błędy w polityce bliskowschodniej.
Miny Chiraca
Próżno roztrząsać, co kieruje Chirakiem: niechęć do Stanów Zjednoczonych w ogóle, George'a Busha w szczególności czy nadzieje na powrót francuskiej mocarstwowości. Część prasy uważa, że walczy on o przywrócenie francuskich wpływów na bliskim i środkowym Wschodzie, gdzie Francja odgrywała niemałą rolę, ale ją całkowicie utraciła. Jeśli miała gdzieś ostatnio wpływy, to w Iraku Saddama Husajna. Licząc na powrót do władzy opcji antyamerykańskiej w Bagdadzie, chce się jej zaprezentować jako główny zachodni przyjaciel. Jakiekolwiek są jednak motywacje Chiraca, rezultaty jego postępowania są w każdym wypadku katastrofalne dla unii i NATO.
Król Słońce zwykł mawiać: "Francja to ja". Chirac poszedł dalej i mówi: "Europa to ja". Uzurpując sobie prawo do reprezentowania całej Europy, doprowadził Unię Europejską na skraj rozpadu.
Europa udaje głuchą
Już od 15 lat wiadomo, że NATO musi się przekształcić. Stoi przed zasadniczym pytaniem: czy wraz z upadkiem muru i rozpadem ZSRR zniknęło zagrożenie ze strony Moskwy? Nowi członkowie i państwa kandydackie uważają, że nie. Zachód - że raczej tak. Ale nawet uważając, że Putin tylko przeczekuje złe czasy, by powrócić do tradycyjnego rosyjskiego ekspansjonizmu, kształt NATO musi się zmienić.
NATO jest tymczasem potrzebne światu, nawet jeśli się uważa, że Rosja nie stanowi już zagrożenia. Świat bardzo potrzebuje pokoju, stabilności i demokracji. NATO mogłoby się stać gwarantem tych wartości, tak jak chciałyby tego Stany Zjednoczone. W odpowiedzi na to wyzwanie Europa udaje głuchą. Unia Europejska zdaje się nie zdawać sobie sprawy, że globalnej pozycji gospodarczej musi towarzyszyć globalna odpowiedzialność za świat.
Zachowanie Chiraca w Stambule było kroplą, która przelała czarę goryczy: przyszła pora się rozdzielić. Jeśli taka jest jego wola, niech Chirac razem z tymi, którzy zechcą powierzyć mu swoje bezpieczeństwo, zakłada sobie własne FTO (France Treaty Organization). Niech z Verhofstadtem, Schroederem i Zapatero wydzieli sobie własną Unię Europejską i narzuci jej konstytucję dającą Francji pełną kontrolę. Nasza chata z kraja. My chcemy NATO opartego na wspólnocie idei, na przejrzystych regułach i finansach, NATO, na które będziemy mogli liczyć w potrzebie.
Jacek Pałasiński, Stambuł
Pełny tekst ukaże się w najnowszym numerze tygodnika "Wprost". W sprzedaży od poniedziałku, 5 lipca.