Barroso, czyli Thatcher w spodniach Czerwiec to miesiąc Portugalii. Pół Europy ogląda mecze organizowanych w tym kraju mistrzostw kontynentu w futbolu. Portugalczycy zaszli w turnieju dalej niż kiedykolwiek. A przewodniczącym Komisji Europejskiej został José Manuel Durao Barroso, 48-letni premier Portugalii. Barroso to idealny kandydat na Europejczyka numer 1. W młodości był radykalnym maoistą. Po obaleniu dyktatury w Portugalii marzył o stworzeniu republiki marksistowsko-leninowskiej. Jako dwudziestodwulatek został liderem Komunistycznej Partii Robotników Portugalskich, która zarzucała oportunizm zależnej od Moskwy partii komunistycznej. Rok później wycofał się z ruchu, tłumacząc to koniecznością skończenia studiów prawniczych.
Ukończył europeistykę w Genewie i prawo konstytucyjne na Uniwersytecie Georgetown. W czasie studiów przeszedł szybką ewolucję ideową, która zaprowadziła go do partii portugalskich chadeków, noszącej mylącą nazwę Partii Socjaldemokratycznej. Jest idealną ilustracją stwierdzenia, że kto za młodu nie był socjalistą, ten na starość będzie świnią, a kto na starość pozostał socjalistą, ten jest głupcem. Na dodatek ta starość przyszła dla Barroso - w politycznym wymiarze - w młodym wieku, gdyż przed trzydziestką został wiceministrem spraw zagranicznych Portugalii.
Dalsza kariera to szefostwo partii, trzy porażki wyborcze z liderami socjalistów Sampaio i Guterresem oraz stała ewolucja w kierunku solidnego neokonserwatyzmu. Ze względu na poglądy gospodarcze Barroso jest nazywany panią Thatcher w spodniach. Ma też zdolność zawierania kompromisów. "Musimy znaleźć równowagę między założycielami UE a krajami, które do niej wstąpiły. Musimy znaleźć równowagę między dużymi i małymi, bogatszymi i biedniejszymi, krajami z centrum i peryferii unii" - powiedział po wyborze.
Czyżby udało się znaleźć idealnego Europejczyka, który może powspominać czerwone zadymy z Joschką Fisherem, pogadać z Tonym Blairem o zaletach współpracy atlantyckiej, zgasić zapały konstytucyjne Jacques'a Chiraca, a na koniec zadzwonić do prezydenta USA przypominając, że wojna z Saddamem została ogłoszona właśnie na portugalskich Azorach, z poparciem premiera Portugalii?
Tak dobrze nie jest. Poważną słabością nowego szefa Komisji Europejskiej jest sposób jego wyboru oraz fakt, że reprezentuje kraj mały i biedny. Wcześniejszych kandydatów dyskwalifikował brak zgody jednego z trzech państw: Francji, Niemiec lub Wielkiej Brytanii. Dopiero Barroso pogodził wszystkich. Londyn przekonała jego liberalna wizja gospodarki. Z kolei Paryż i Berlin mają nadzieję, że ich dominująca pozycja w unii pozwoli wpływać na Portugalczyka, nie mającego silnego oparcia. Oba kraje zapewniły też sobie obsadzenie kluczowych stanowisk w Komisji Europejskiej: Francuz Jacques Barrot będzie komisarzem ds. konkurencji, a Niemiec Günter Verheugen - "superkomisarzem" ds. gospodarki.
Przed Barroso staje zadanie z pozoru niewykonalne. Po fatalnym przewodnictwie Romano Prodiego autorytet komisji zanika, a jej nowy szef musi powstrzymać rozrastającą się brukselską biurokrację.
Poznałem José Manuela Durao Barroso, gdy był liderem portugalskiej opozycji. Po rozmowie wyszedłem z przekonaniem, że spotkałem człowieka, który wie, czego chce, i ma wystarczająco silną wolę, by swoje cele realizować. Na bezbarwnej niczym szare mydło liście europejskich przywódców Barroso jest jednym z najlepszych. Tę opinię potwierdził w rozmowie z "Wprost" Ben Crum, politolog wykładający na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie. Czy to wystarczy, by posprzątać brukselską stajnię Augiasza? Pierwszym testem stanie się wybór nowych komisarzy. Barroso będzie musiał udowodnić, że w drużynie Europa jest rozgrywającym, a nie rezerwowym.
Dalsza kariera to szefostwo partii, trzy porażki wyborcze z liderami socjalistów Sampaio i Guterresem oraz stała ewolucja w kierunku solidnego neokonserwatyzmu. Ze względu na poglądy gospodarcze Barroso jest nazywany panią Thatcher w spodniach. Ma też zdolność zawierania kompromisów. "Musimy znaleźć równowagę między założycielami UE a krajami, które do niej wstąpiły. Musimy znaleźć równowagę między dużymi i małymi, bogatszymi i biedniejszymi, krajami z centrum i peryferii unii" - powiedział po wyborze.
Czyżby udało się znaleźć idealnego Europejczyka, który może powspominać czerwone zadymy z Joschką Fisherem, pogadać z Tonym Blairem o zaletach współpracy atlantyckiej, zgasić zapały konstytucyjne Jacques'a Chiraca, a na koniec zadzwonić do prezydenta USA przypominając, że wojna z Saddamem została ogłoszona właśnie na portugalskich Azorach, z poparciem premiera Portugalii?
Tak dobrze nie jest. Poważną słabością nowego szefa Komisji Europejskiej jest sposób jego wyboru oraz fakt, że reprezentuje kraj mały i biedny. Wcześniejszych kandydatów dyskwalifikował brak zgody jednego z trzech państw: Francji, Niemiec lub Wielkiej Brytanii. Dopiero Barroso pogodził wszystkich. Londyn przekonała jego liberalna wizja gospodarki. Z kolei Paryż i Berlin mają nadzieję, że ich dominująca pozycja w unii pozwoli wpływać na Portugalczyka, nie mającego silnego oparcia. Oba kraje zapewniły też sobie obsadzenie kluczowych stanowisk w Komisji Europejskiej: Francuz Jacques Barrot będzie komisarzem ds. konkurencji, a Niemiec Günter Verheugen - "superkomisarzem" ds. gospodarki.
Przed Barroso staje zadanie z pozoru niewykonalne. Po fatalnym przewodnictwie Romano Prodiego autorytet komisji zanika, a jej nowy szef musi powstrzymać rozrastającą się brukselską biurokrację.
Poznałem José Manuela Durao Barroso, gdy był liderem portugalskiej opozycji. Po rozmowie wyszedłem z przekonaniem, że spotkałem człowieka, który wie, czego chce, i ma wystarczająco silną wolę, by swoje cele realizować. Na bezbarwnej niczym szare mydło liście europejskich przywódców Barroso jest jednym z najlepszych. Tę opinię potwierdził w rozmowie z "Wprost" Ben Crum, politolog wykładający na Wolnym Uniwersytecie w Amsterdamie. Czy to wystarczy, by posprzątać brukselską stajnię Augiasza? Pierwszym testem stanie się wybór nowych komisarzy. Barroso będzie musiał udowodnić, że w drużynie Europa jest rozgrywającym, a nie rezerwowym.
Więcej możesz przeczytać w 28/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.