Jednym z źródeł społecznego niezadowolenia jest przekonanie, że władza toleruje prawo pięści i nie broni słabszych
Jako człowiek leśny, który na chwilę uwolnił się z kajdan miejskiego życia, z trudem znoszę informacje nadchodzące z kraju. Okazuje się, że rodacy zajmują się wysypywaniem nie swojego zboża z wagonów na tory, znoszeniem krzyży na żwirowisko przy Oświęcimiu, wreszcie różnego rodzaju blokadami mniejszych lub większych dróg krajowych i międzynarodowych. A władze albo kładą uszy po sobie i w ogóle nie reagują, albo w ostateczności uciekają się do najbardziej łagodnych prób perswazji oraz próśb, obietnic i zapewnień. Jakby władzy w ogóle nie było albo przepraszała za to, że jest.
Po raz kolejny zastanawiam się nad przyczynami niezwykłej słabości demokratycznego państwa prawa, które w naszej polskiej wersji jest delikatne i łagodne niczym baranek.
Za komuny władza była zrazu jak wilk, a później jak wilk w owczej skórze. Po krwawym zaprowadzeniu wilczego porządku założyła owczą skórę i udawała władzę opiekuńczą. Były wczasy, deputaty, przydziały, czy się stoi, czy się leży itp. Ale gdy trzeba było, zawsze mogły błysnąć wilcze kły, by wystraszyć niepokornych. Wilk jednak starzał się coraz bardziej i gnuśniał pod owczym przykryciem, aż go w końcu ponieśli.
Nie ma już wilka i rozglądamy się teraz, kto pozostał. Władza demokratyczna ma różne oblicza, lecz ani lwa, ani nawet wilka już nie przypomina. Nawet przebranego. Od czasu do czasu mignie tylko lisi pysk fiskusa, ale szybko znika. Może wściekły? Hieny i szakale kryją się po bankach i instytucjach ubezpieczeniowych, unikając pokazywania się na zewnątrz. Czyli tam, gdzie stoi niewinny baranek i próbuje rządzić. Nikt go się nie boi i każdy robi, co chce. Hulają na wolności złodzieje i bandyci, bo - jak zauważył znany kryminolog prof. Andrzej Siemaszko - funkcjonuje u nas mechanizm następujący: warto popełnić przestępstwo, bo jest mała szansa, że będzie się złapanym; nawet gdy jakimś cudem policja schwyta przestępcę, to może on liczyć, że nie będzie tymczasowo aresztowany; jeżeli w końcu stanie wreszcie przed sądem, wcale nie musi pójść do więzienia, jeżeli zaś pójdzie, będzie wychodził na przepustki, a następnie zostanie przedterminowo zwolniony. Nasz baranek najwyraźniej boi się przestępców i nie chce im zrobić żadnej krzywdy. A skoro tak troszczy się o złoczyńców, dlaczego miałby być surowy dla innych? Przyłazi jakaś kupa i wywala zboże z wagonów na tory. Całe tony. Sokiści przepędzeni, a policja patrzy z ukrycia. Niech sobie chłopaki sypią, co się będziemy wtrącać, nie nasza sprawa. Jeszcze nam przyłożą, albo - nie daj Boże! - my kogoś potrącimy i będzie afera. Że brutalność policji, komuna, NKWD i gestapo. Łażą sobie jacyś ludziska i blokują drogi, stawiają jakieś sprzęty, tworzą kilometrowe korki. A niech sobie stoją. Zaraz znajdziemy jakiś objazd, bo przecież nie wszystko jeszcze zablokowane. Jeden człowiek szalony z drugim, normalnym inaczej, nagle zaczęli bronić krzyża. Przed kim? Ano przed Żydami. Jak zaczęli, tak nie chcą przerwać, a władza świecka wraz z władzą duchowną przez długi czas nie wiedzą, co czynić. Człowiek szalony grozi samospaleniem, świat patrzy zdziwiony, niepokoją się Żydzi izraelscy i amerykańscy. Co się w tej Polsce dzieje, czy tam w ogóle jest jakaś władza?
A nasz baranek, jak to baranek, stoi sobie i cienko pobekuje. Próbuje tupnąć nóżką i groźnie stroszy wełenkę, ale nikt na to nie zwraca uwagi. Chętnie przebrałby się za kogoś groźniejszego, lecz czy Sejm się na to zgodzi? Mam wrażenie, że jednym z głównych źródeł społecznego niezadowolenia i poczucia zagrożenia jest przekonanie, że władza nie panuje nad życiem społecznym. Że nie ma nad nim żadnej kontroli, że toleruje prawo pięści i nie broni słabszych. Wydaje się, że już najwyższy czas, by przejściowego, łagodnego baranka zastąpił choćby lis, bo do wilczych czasów wracać nie wypada.
Gdyby pewnego dnia znowu przylazły prawdziwe wilki, to lis sobie poradzi. Myknie gdzieś szybko i schowa się albo zrobi jakąś inną sztuczkę. A jagniątko wilki zjedzą z kopytkami. Wilki miejscowe. Bez pomocy obcych. !
Po raz kolejny zastanawiam się nad przyczynami niezwykłej słabości demokratycznego państwa prawa, które w naszej polskiej wersji jest delikatne i łagodne niczym baranek.
Za komuny władza była zrazu jak wilk, a później jak wilk w owczej skórze. Po krwawym zaprowadzeniu wilczego porządku założyła owczą skórę i udawała władzę opiekuńczą. Były wczasy, deputaty, przydziały, czy się stoi, czy się leży itp. Ale gdy trzeba było, zawsze mogły błysnąć wilcze kły, by wystraszyć niepokornych. Wilk jednak starzał się coraz bardziej i gnuśniał pod owczym przykryciem, aż go w końcu ponieśli.
Nie ma już wilka i rozglądamy się teraz, kto pozostał. Władza demokratyczna ma różne oblicza, lecz ani lwa, ani nawet wilka już nie przypomina. Nawet przebranego. Od czasu do czasu mignie tylko lisi pysk fiskusa, ale szybko znika. Może wściekły? Hieny i szakale kryją się po bankach i instytucjach ubezpieczeniowych, unikając pokazywania się na zewnątrz. Czyli tam, gdzie stoi niewinny baranek i próbuje rządzić. Nikt go się nie boi i każdy robi, co chce. Hulają na wolności złodzieje i bandyci, bo - jak zauważył znany kryminolog prof. Andrzej Siemaszko - funkcjonuje u nas mechanizm następujący: warto popełnić przestępstwo, bo jest mała szansa, że będzie się złapanym; nawet gdy jakimś cudem policja schwyta przestępcę, to może on liczyć, że nie będzie tymczasowo aresztowany; jeżeli w końcu stanie wreszcie przed sądem, wcale nie musi pójść do więzienia, jeżeli zaś pójdzie, będzie wychodził na przepustki, a następnie zostanie przedterminowo zwolniony. Nasz baranek najwyraźniej boi się przestępców i nie chce im zrobić żadnej krzywdy. A skoro tak troszczy się o złoczyńców, dlaczego miałby być surowy dla innych? Przyłazi jakaś kupa i wywala zboże z wagonów na tory. Całe tony. Sokiści przepędzeni, a policja patrzy z ukrycia. Niech sobie chłopaki sypią, co się będziemy wtrącać, nie nasza sprawa. Jeszcze nam przyłożą, albo - nie daj Boże! - my kogoś potrącimy i będzie afera. Że brutalność policji, komuna, NKWD i gestapo. Łażą sobie jacyś ludziska i blokują drogi, stawiają jakieś sprzęty, tworzą kilometrowe korki. A niech sobie stoją. Zaraz znajdziemy jakiś objazd, bo przecież nie wszystko jeszcze zablokowane. Jeden człowiek szalony z drugim, normalnym inaczej, nagle zaczęli bronić krzyża. Przed kim? Ano przed Żydami. Jak zaczęli, tak nie chcą przerwać, a władza świecka wraz z władzą duchowną przez długi czas nie wiedzą, co czynić. Człowiek szalony grozi samospaleniem, świat patrzy zdziwiony, niepokoją się Żydzi izraelscy i amerykańscy. Co się w tej Polsce dzieje, czy tam w ogóle jest jakaś władza?
A nasz baranek, jak to baranek, stoi sobie i cienko pobekuje. Próbuje tupnąć nóżką i groźnie stroszy wełenkę, ale nikt na to nie zwraca uwagi. Chętnie przebrałby się za kogoś groźniejszego, lecz czy Sejm się na to zgodzi? Mam wrażenie, że jednym z głównych źródeł społecznego niezadowolenia i poczucia zagrożenia jest przekonanie, że władza nie panuje nad życiem społecznym. Że nie ma nad nim żadnej kontroli, że toleruje prawo pięści i nie broni słabszych. Wydaje się, że już najwyższy czas, by przejściowego, łagodnego baranka zastąpił choćby lis, bo do wilczych czasów wracać nie wypada.
Gdyby pewnego dnia znowu przylazły prawdziwe wilki, to lis sobie poradzi. Myknie gdzieś szybko i schowa się albo zrobi jakąś inną sztuczkę. A jagniątko wilki zjedzą z kopytkami. Wilki miejscowe. Bez pomocy obcych. !
Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.