Taka Polska

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jeśli rząd przyłączy nas do Unii Europejskiej tak samo, jak nas wojewódzko zreformował, to wszystko będzie w Polsce leżało na drogach i torach. Nikt tu nie wjedzie, nie wyjedzie i nie przejedzie
Telewizor, przyznaję, włączyłem z nudów. Nie przyznam się, co czytałem, bo mi nie wypada. Ale - przyznaję - z nudów. A tu patrzę, premier do mnie mówi, jakie ja będę miał korzyści z reformy administracyjnej kraju. Stare nagranie, magnetowid mi się włączył - pomyślałem. Sprawdzam. Nie. Magnetowid wyłączony, a premier cały czas o korzyściach z reformy. Może coś w telewizorze się popsuło? Sprawdziłem. Poza tym, co mówi premier, wszystko w porządku. Premier zaś cały czas o tym, jak to dobrze, że mamy nowy podział. A przecież kilka dni temu czytałem w gazecie żale wicepremiera Tomaszewskiego, który pluł sobie w brodę, że nie zaproponował swego czasu podziału na osiem województw. Pod naciskiem opozycji musiałby odpuścić cztery i miałby dziś tyle, ile chciał, czyli dwanaście. A ma tyle, ile nie chciał.

Teoretyczno-ideologiczne uzasadnienia premiera Buzka, co nam da ta reforma, która tak nam wszystkim dała do wiwatu, były częścią programu telewizyjnego z cyklu "Jaka Polska?". Przepraszam pana premiera, ale wyłączyłem, bo po co nam teraz to mówić? Wiosną trzeba było to opowiadać, gdy reformę szykowano. Wtedy trzeba było panu premierowi ten pomysł podszepnąć. Jak to, kto miał podszepnąć? Ten, kto się na telewizji i jej skuteczności zna jak nikt. Pan Wiesław Walendziak, szef kancelarii premiera. Wszak to WW był szefem Polsatu, a potem prezesem długotrwałym Macochy Naszej Dwuantenowej, czyli Telewizji. WW powinien wiedzieć, że telewizja wszystko ludziom wmówi, jeśli wmawia im to w porę. Ale wtedy, wiosną, WW zamiast pomysłów na wytłumaczenie ludziom, po co się to wszystko robi, otóż WW wysyłał do premiera listy z kancelarii premiera, by ten przyspieszył wprowadzenie reformy, bo jeśli nie, to się nie uda. No to premier przyspieszył, ale mimo to - a raczej właśnie dlatego - też się nie udało. To znaczy - udało się, tylko co innego się udało, niż się chciało. Mój kumpel kochał się w pięknej i bardzo subtelnej długonogiej szatynce (i to z wzajemnością) i mieli się pobrać, ale ożenił się wkrótce z kaprawą szantrapą, bo ta mu wmówiła, że jest z nim w ciąży. Można powiedzieć, że mu się udało to, co zamierzał, bo wziął ślub.
Gdyby swego czasu rząd przeprowadził mądrą akcję wyjaśniającą (pisał o tym Tomasz Lis, jak by to zrobili w Stanach Zjednoczonych), to - chciał nie chciał - część społeczeństwa byłaby przekonana do reformy. A czasem część starcza za całość. Bo przecież ta część miałaby na co dzień skuteczny wpływ na wszystkich tych, którzy opinii nie mieli lub byli do reformy "na negacie". Wielu zostałoby przekonanych. Skoro jednak nikt praktycznie nie wiedział, po co się to robi, to negat był ogólny, wszyscy sobie nawzajem podbijali bębenka i każdy bronił swojej Częstochowy, bez względu na to, czy tą Częstochową było Opole, Koszalin, Toruń, czy Zielona Góra. Więcej! Do dziś te obrony trwają. Prawdziwa Częstochowa złożyła skargę na rząd polski w Radzie Europy, że nie jest stolicą województwa staropolskiego!
W pozostałych częściach kraju obrony obniżyły rangę i idzie teraz walka o powiaty. Protesty, protesty! Blokady dróg. A do tego jeszcze rolnicy zwani chłopami lub chłopi zwani rolnikami wysypują z wagonów najwyższej jakości importowane zboże, bo rządowi - ich zdaniem - zboża sprowadzać nie wolno, ponieważ oni, chłopi, mają własne, też nie gorsze, chociaż gorsze. Jako facet od lat zawodowo związany z filmem mam ochotę ułożyć się na torach w proteście, by nie sprowadzano żadnych filmów z zagranicy. "Chłopom polskim - szczęść Boże!" - jak mawiał Józef Ptaczek w Wolnej Europie. Chcę im tylko przypomnieć, że reżyser Juliusz Machulski nie kładł się na torach i nie wyrywał w kinach z projektorów taśm zagranicznych filmów, tylko sam napisał scenariusz i zrobił film "Kiler" - taki, że ci z Hollywood gęby rozdziawili. Takie zboże i takie głowy trzeba mieć na sprzedaż, drodzy dżentelmeni, a nie sieczkę. Gdy zaś zdenerwowany w końcu tym wszystkim ksiądz prymas szczęśliwie rzecz nazwał po imieniu, że to "zaczątek terroryzmu", to pan Lepper tak zgłupiał, że rozkazał prymasowi, by ten go przeprosił. Ksiądz prymas ma przepraszać Leppera! A za co niby, rolnicza fujaro? Za to, że fujara nie kuma, co się do niej mówi? To do szkoły, fujaro! Do szkoły! Muzycznej, rzecz jasna. Dla pewności z góry przepraszam pana Leppera, że pan Lepper nie rozumie tego, co ja tu piszę. Mam nadzieję, że on tego jednak nie czyta, za co mu bardzo dziękuję i za to też go przepraszam.
A rząd, oczywiście, jak to rząd. Z województwami ożenił się nie z tą, co chciał; to i dzieci będą z inną. Powiaty znaczy. A draka o powiaty jest ostra. Wiceminister Jerzy Stępień odbył turę wyjaśniającą. W Łobezie tłumaczył, dlaczego Łobez nie spełnia kryteriów miasta powiatowego - bo nie ma stacji sanitarno-epidemiologicznej. Na to wiceministrowi przedstawiła się pani Halina Szymańska, dyrektor stacji sanitarno-epidemiologicznej w Łobezie. Co tu komentować?
Zamiast tracić dziś czas na przekonywanie nas do sknoconej reformy, warto rozpocząć akcję uświadamiającą ten biedny naród, jakie będą skutki naszego (ewentualnego coraz bardziej!) wejścia do Unii Europejskiej. Ma sto procent racji Dariusz Rosati, że w tej sprawie "należy jak najszybciej rozpocząć publiczną debatę, przedkładając społeczeństwu bilans spodziewanych kosztów i korzyści". Bo jeśli rząd tego w porę nie zrobi i przyłączy nas do unii tak samo, jak nas wojewódzko zreformował, to wszystko będzie w Polsce leżało na drogach i torach. Nikt tu nie wjedzie, nie wyjedzie i nie przejedzie. Góra kartofli, zboża, traktorów, kóz, sztandarów, ołtarzyków i siana - od Bugu do Odry. A na tej górze będzie ryczało w proteście milion trąb i fujar, zaś dyrygent, na podwyższeniu, będzie krzyczał do Pana Boga, że żąda natychmiastowych przeprosin.

Więcej możesz przeczytać w 35/1998 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor: