Detektyw i jednocześnie poseł Krzysztof Rutkowski oraz dziewięciu jego pracowników zostało zatrzymanych w środę w Sztokholmie podczas akcji podjętej przeciw grupie szantażującej polskiego biznesmena. Grupa Rutkowskiego siłą wdarła się do jednego z mieszkań, wyprowadziła z niego trzy osoby, skuła je i zmusiła do położenia się na ziemi. Świadkowie, a także sam Rutkowski powiadomili szwedzką policję, która po przybyciu zatrzymała zarówno szantażystów, jak i pracowników polskiego detektywa. Rutkowski został zwolniony po wyjaśnieniach.
Prowadzący śledztwo prokurator Gunnar Fjaestad powiedział w piątek, że pomimo pewnej krytyki ze strony profesorów prawa nie widzi w akcji polskiej firmy nic nielegalnego. Jak podkreślił, "był to szkolny przykład niesłychanie profesjonalnie wykonanego zadania".
"Pracownicy Rutkowskiego są zatrudnieni jako ochroniarze i pomimo że działali na szwedzkim terytorium, to robili to legalnie, ponieważ w Szwecji każdy ma prawo do wynajęcia ochrony prywatnej. W Unii Europejskiej mamy w dodatku wspólny rynek pracy i wymiany usług, a szwedzkie prawo zezwala na tzw. aresztowanie obywatelskie" - powiedział Fjaestad.
Szef policji dzielnicy Soederort, na terenie której doszło do zdarzenia, Christer Sjoeblom powiedział w debacie telewizyjnej, iż "musimy się przyzwyczaić, że w nowej Europie, w której zanikają granice i istnieje wolny rynek usług, tego typu akcje mogą być częstsze".
Szwedzka policja przyznała, że był to pierwszy przypadek, kiedy firma wynajęta za granicą przeprowadzała akcję na terytorium Szwecji i dlatego jest tak o tym głośno w mediach.
Stellan Kjellberg z firmy detektywistycznej Gothia Protection Service powiedział w wypowiedzi dla prasy: "Tego typu działania wykonujemy w Szwecji i za granicą. Pracujemy bardzo podobnie. Zatrzymanie przestępców odbywa się po przeprowadzeniu śledztwa i uzyskaniu dowodów, tak że policja otrzymuje wszystko podane na tacy. Działamy jednak bardziej dyskretnie i nie tak spektakularnie jak Rutkowski i dlatego nie jest o nas głośno".
ss, pap