Jak powiedział szef PLD Roman Jagieliński, jeśli do czwartku nie znajdzie posła, który chciałby wstąpić do klubu, przekształci się on w koło poselskie. Po odejściu Witaszka w klubie PLD pozostało 14 posłów, a minimalna liczba konieczna do utworzenia klubu to 15.
Witaszek, który do Sejmu wszedł z listy Samoobrony, powiedział, że zdecydował się nie wstępować do nowoutworzonego klubu PLD, bo boi się upartyjnienia. "Bałem się, że będzie tak jak w Samoobronie: partia zadecyduje, a wszyscy członkowie klubu muszą się podporządkować" - podkreślił poseł. Poza tym - jak dodał - "to jedyny klub, który ma w nazwie słowo +partia+".
"To ja teraz mam firmować partię, do której nie należę?" - pytał. Zaznaczył też, że byłby gotów wrócić do Jagielińskiego, gdyby nazwę klubu zmieniono ponownie na FKP.
Na uwagę, że może stracić miejsce w komisji śledczej, odparł: "Trudno".
Jagieliński nie żałuje straty Witaszka. "Będziemy bardziej spójni i jednolici ideowo i programowo, bo w ostatnim głosowaniu w sprawie ustawy o waloryzacji rent i emerytur Witaszek głosował inaczej niż cały klub" - podkreślił.
Poinformował, że prowadzone są rozmowy z posłami niezrzeszonymi, żeby uzupełnić skład klubu. "Jeśli w tym tygodniu nie uzyskamy 15. posła, przekwalifikujemy się na koło. Decyzja o tym zapadnie w czwartek" - oświadczył.
Jagieliński nie martwi się, że jego klub może stracić miejsce w komisji śledczej. "Bez miejsca w +Orlenkomisji+ koło czy klub i partia PLD będą istnieć" - dodał.
ss, pap