W tym sezonie, aby być modnym i atrakcyjnym, trzeba być zmęczonym Reklamy wakacyjne pokazują nam uśmiechniętych i radosnych ludzi, którzy cieszą się z byle czego, czyli na przykład z kremu do opalania, loda na patyku czy nowej taryfy w sieci. Z każdej sekundy reklamy bije optymizm i chęć życia. Wszystko to w poetyce wakacji, czyli wiadomo - słońce, plaża i przygoda. Producenci reklam naiwnie sądzą, że sztuczna radocha z reklamy przeniesie się na żywą radochę u klientów. To straszliwy błąd, bo w tym sezonie na topie nie jest głupkowata radość, tylko zmęczenie.
Zmęczenie stało się absolutnym hitem wakacji. Żeby być modnym i atrakcyjnym, trzeba być zmęczonym. Modę zainicjowali artyści, którzy odkryli, że lepiej być zmęczonym niż radosnym. Okazuje się, że osoba zmęczona, rozczarowana do własnej kariery i życia, wkurzona na otoczenie, obrażona na fanów i dziennikarzy jest bardziej atrakcyjna medialnie. Media nie interesują się już zadowolonymi z siebie gwiazdami tryskającymi optymizmem i odnoszącymi sukcesy. Teraz im większa kicha, żałość i smutek - tym lepiej. Osoba pokłócona z całym światem owiana jest mgłą wewnętrznego dramatu. Im kto ma większe pretensje do świata i ludzi - tym lepiej. Artysta taki uchodzi za męczennika układów i kontraktów, bohatera estrady, który o coś walczył, coś chciał osiągnąć, ale przegrał, bo zły świat i wredni ludzie wypięli się na niego.
W związku z panującą modą na zmęczenie mamy wprost epidemię zmęczonych. Pierwszy zmęczył się Michał Wiśniewski, który oświadczył, że rozwiązuje zespół, kończy karierę i wyjeżdża z kraju. Kolejna zmęczona występami to Edyta Górniak, która ogłosiła oficjalnie, że nie chce już śpiewać. Edyta za wszystkie swoje nieszczęścia obwinia media. Przy okazji pożegnania ta elegancka dama ujawniła, że potrafi rzucać mięsem lepiej niż niejeden stary punk czy młody hiphopowiec. Do zmęczonych dołączył też Romuald Lipko z Budki Suflera, który nie wyklucza zakończenia kariery i przebąkuje coś o uśmierceniu swego słynnego zespołu. Zmęczony jest także (zwykle optymistyczny i dowcipny) Muniek Staszczyk z T. Love, który rozpowszechnia informacje, że stracił już serce do grania. Jak tak dalej pójdzie, czeka nas istny estradowy pogrom.
Każdy ma oczywiście prawo przestać występować, kiedy chce. Zmęczenie to jednak przemyślana strategia i dobry patent na zainteresowanie publiczności własną osobą. Publiczność, sama już pewnie trochę zmęczona gwiazdami, chętniej utożsami się ze zmęczonymi i cierpiącymi niż z zadowolonymi z siebie i uśmiechniętymi kretynami. Zmęczenie nadaje artyście ludzkie cechy. Co więcej, zmęczenie staje się nagle czymś w rodzaju szlachetnego protestu. Zmęczenie jako bunt. Odchodzę, bo (w podtekście) nie zgadzam się na ten wasz zakłamany i zepsuty świat. "Patrzcie, nawet on się wkurzył!" - powiedzą wierni fani. "Nie chce brać dalej udziału w tym bagnie, oto szlachetna postawa" - pomyślą ogłupiali krytycy muzyczni.
Jestem w stanie uwierzyć w zmęczenie lidera wiekowej Budki Suflera. Ten miał prawo się zmęczyć i nie dziwię się, że nie kręcą go już długie i męczące trasy koncertowe od Lublina po Zakopane. Co innego wściekła na media Edyta, która ma zaledwie 32 lata. Czym ona biedna mogła się zmęczyć? Napastliwymi kpinami prasy? Bankietami? Graniem raz na miesiąc (albo rzadziej) koncertu? Tego samego dnia, gdy Edyta obwieściła światu swoje zmęczenie, przyjechał do Polski Ray Manzarek z reaktywowanym The Doors. Pan Manzarek ma 67 lat i nie jest zmęczony. Jeszcze chce trochę pograć, o co wszyscy mają do niego pretensje. W Rolling Stones chłopaki są po sześćdziesiątce, ale nikt nie bredzi o zmęczeniu, a ekipa napieprza koncerty tak, że z radości aż iskry z dupy lecą. Ci dopiero mieli przygody! Skandale, narkotyki, bijatyki, ataki prasy i policja na głowie. Wszyscy wielcy starzy rockowcy i jazzmeni grali i grają, aż im pikawa nie strzeli na scenie. Miesiąc temu 84-letni Franciszek Walicki, zwany ojcem chrzestnym polskiego rocka, pierwszy menedżer Czesława Niemena, zorganizował w Gdyni ciekawą wystawę "Gdynia - Rock n' Roll - Niemen". Zasłużony Budowniczy Rocka nie jest zmęczony i chce mu się jeszcze organizować wystawy. Dożyliśmy czasów, w których emeryci mają power nastolatków, a młodzi czują się zmęczonymi emerytami.
Żal trochę, że epidemia zmęczenia nie rusza jakoś naszych polityków. Jakie byłoby to miłe, gdyby na przykład Andrzej Lepper na swojej stronie internetowej ogłosił, iż tak się zmęczył i rozczarował Polakami, że rzuca politykę w cholerę i wraca do dojenia krów, u których przecież z pewnością znajdzie więcej zrozumienia.
W związku z panującą modą na zmęczenie mamy wprost epidemię zmęczonych. Pierwszy zmęczył się Michał Wiśniewski, który oświadczył, że rozwiązuje zespół, kończy karierę i wyjeżdża z kraju. Kolejna zmęczona występami to Edyta Górniak, która ogłosiła oficjalnie, że nie chce już śpiewać. Edyta za wszystkie swoje nieszczęścia obwinia media. Przy okazji pożegnania ta elegancka dama ujawniła, że potrafi rzucać mięsem lepiej niż niejeden stary punk czy młody hiphopowiec. Do zmęczonych dołączył też Romuald Lipko z Budki Suflera, który nie wyklucza zakończenia kariery i przebąkuje coś o uśmierceniu swego słynnego zespołu. Zmęczony jest także (zwykle optymistyczny i dowcipny) Muniek Staszczyk z T. Love, który rozpowszechnia informacje, że stracił już serce do grania. Jak tak dalej pójdzie, czeka nas istny estradowy pogrom.
Każdy ma oczywiście prawo przestać występować, kiedy chce. Zmęczenie to jednak przemyślana strategia i dobry patent na zainteresowanie publiczności własną osobą. Publiczność, sama już pewnie trochę zmęczona gwiazdami, chętniej utożsami się ze zmęczonymi i cierpiącymi niż z zadowolonymi z siebie i uśmiechniętymi kretynami. Zmęczenie nadaje artyście ludzkie cechy. Co więcej, zmęczenie staje się nagle czymś w rodzaju szlachetnego protestu. Zmęczenie jako bunt. Odchodzę, bo (w podtekście) nie zgadzam się na ten wasz zakłamany i zepsuty świat. "Patrzcie, nawet on się wkurzył!" - powiedzą wierni fani. "Nie chce brać dalej udziału w tym bagnie, oto szlachetna postawa" - pomyślą ogłupiali krytycy muzyczni.
Jestem w stanie uwierzyć w zmęczenie lidera wiekowej Budki Suflera. Ten miał prawo się zmęczyć i nie dziwię się, że nie kręcą go już długie i męczące trasy koncertowe od Lublina po Zakopane. Co innego wściekła na media Edyta, która ma zaledwie 32 lata. Czym ona biedna mogła się zmęczyć? Napastliwymi kpinami prasy? Bankietami? Graniem raz na miesiąc (albo rzadziej) koncertu? Tego samego dnia, gdy Edyta obwieściła światu swoje zmęczenie, przyjechał do Polski Ray Manzarek z reaktywowanym The Doors. Pan Manzarek ma 67 lat i nie jest zmęczony. Jeszcze chce trochę pograć, o co wszyscy mają do niego pretensje. W Rolling Stones chłopaki są po sześćdziesiątce, ale nikt nie bredzi o zmęczeniu, a ekipa napieprza koncerty tak, że z radości aż iskry z dupy lecą. Ci dopiero mieli przygody! Skandale, narkotyki, bijatyki, ataki prasy i policja na głowie. Wszyscy wielcy starzy rockowcy i jazzmeni grali i grają, aż im pikawa nie strzeli na scenie. Miesiąc temu 84-letni Franciszek Walicki, zwany ojcem chrzestnym polskiego rocka, pierwszy menedżer Czesława Niemena, zorganizował w Gdyni ciekawą wystawę "Gdynia - Rock n' Roll - Niemen". Zasłużony Budowniczy Rocka nie jest zmęczony i chce mu się jeszcze organizować wystawy. Dożyliśmy czasów, w których emeryci mają power nastolatków, a młodzi czują się zmęczonymi emerytami.
Żal trochę, że epidemia zmęczenia nie rusza jakoś naszych polityków. Jakie byłoby to miłe, gdyby na przykład Andrzej Lepper na swojej stronie internetowej ogłosił, iż tak się zmęczył i rozczarował Polakami, że rzuca politykę w cholerę i wraca do dojenia krów, u których przecież z pewnością znajdzie więcej zrozumienia.
Więcej możesz przeczytać w 31/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.