Wojna krzyżowa
W związku z tym, że zarówno Kościół, jak i rząd polski, nie potrafili powstrzymać wojny na krzyże, uważam, iż Jan Paweł II powinien zareagować oficjalnie, gdyż za sprawą nieodpowiedzialnych "krzyżowców" niechcący stał się stroną w tym konflikcie ("Wojna krzyżowa", nr 33). Jestem przekonany, że nie tak wyobrażał sobie praktykowanie przez katolików w Polsce imperatywu "Brońcie krzyża". Zwykle słuchacze papieskich homilii dopatrują się w nich głębi i mądrości. Tym razem znaleźli się ludzie, którzy potraktowali rzecz dosłownie, co jest sprzeczne z papieską teologią, jak również staraniami Watykanu o budowanie właściwych relacji z judaizmem. Do każdego poważnego konfliktu można podejść w trojaki sposób. Albo przyjąć postawę fundamentalistyczną, jak czyni to Kazimierz Świtoń i jego zwolennicy. Albo w cywilizowany i chrześcijański sposób poszukiwać kompromisu, który mógłby polegać na uznaniu neutralności tego miejsca (bez symboli religijnych) lub postawieniu pomnika upamiętniającego kaźń Polaków i Żydów (z symbolami religijnymi obu stron). Trzecie wyjście to obrona krzyża w znaczeniu ewangelicznym, co zapewne miał na myśli papież w swojej homilii. Obrona krzyża to nie tylko sprzeciw wobec profanacji krzyża gdziekolwiek i przez kogokolwiek, co jest oczywiste i słuszne, lecz także obrona ewangelii i jej zasad. Krzyż jest bowiem symbolem Bożego przebaczenia, miłości do nas i pojednania człowieka z Bogiem. To symbol pokoju, a nie wojny. Ewangelia krzyża naucza chrześcijan: "Niech nikt nie szuka własnego dobra, lecz dobra bliźniego"
(I Kor 10,2), "niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niechaj każdy ma na oku nie tylko własne sprawy, ale też i drugich" (Fil 2,3b-4). W takim duchu należałoby podejść do oświęcimskiego problemu. Chodzi o akt dobrej woli i wyrozumiałości, wielkiego serca wobec narodu, który z rąk nazistów tak bardzo ucierpiał na polskiej ziemi. Kochając religijne symbole, trzeba je najpierw rozumieć, a broniąc ich - nie ośmieszać.
ANDRZEJ SEWERYN
Kętrzyn
Zakalec
Dziwię się, że autor artykułu "Zakalec" (nr 32) dołączył do tych, którzy chcą dobić umęczone polskie rolnictwo, jedyną gałąź gospodarki mogącą zdrowo konkurować z Unią Europejską. Rolnikowi polskiemu ciężko się pracuje pod rządami każdej koalicji, a - niestety - dotychczas żadna nie wypracowała dla nas konkretnego programu. Rolnicy nie boją się wolnego rynku, obawiają się natomiast importu dotowanych towarów, które nie dają im szansy na uczciwą konkurencję. Niszcząc nasze rolnictwo, narażamy się na utratę niezależności gospodarczej i politycznej.
DARIUSZ WOJTYŁA
Warszawa
(I Kor 10,2), "niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niechaj każdy ma na oku nie tylko własne sprawy, ale też i drugich" (Fil 2,3b-4). W takim duchu należałoby podejść do oświęcimskiego problemu. Chodzi o akt dobrej woli i wyrozumiałości, wielkiego serca wobec narodu, który z rąk nazistów tak bardzo ucierpiał na polskiej ziemi. Kochając religijne symbole, trzeba je najpierw rozumieć, a broniąc ich - nie ośmieszać.
ANDRZEJ SEWERYN
Kętrzyn
Zakalec
Dziwię się, że autor artykułu "Zakalec" (nr 32) dołączył do tych, którzy chcą dobić umęczone polskie rolnictwo, jedyną gałąź gospodarki mogącą zdrowo konkurować z Unią Europejską. Rolnikowi polskiemu ciężko się pracuje pod rządami każdej koalicji, a - niestety - dotychczas żadna nie wypracowała dla nas konkretnego programu. Rolnicy nie boją się wolnego rynku, obawiają się natomiast importu dotowanych towarów, które nie dają im szansy na uczciwą konkurencję. Niszcząc nasze rolnictwo, narażamy się na utratę niezależności gospodarczej i politycznej.
DARIUSZ WOJTYŁA
Warszawa
Więcej możesz przeczytać w 34/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.