Pisarze do śmietników! Politycy do pamiętników! W przyrodzie funkcjonują różne sposoby czytania książek. Jedne powieści czyta się z zapartym tchem, inne z zatkanym nosem. Są takie, które czyta się z wypiekami na twarzy lub z kobietą na plecach. Bywają lektury, które czyta się do świtu, a bywają takie, gdzie już po pierwszym zdaniu wiemy, że autor to grafoman cierpiący na kompleks małego członka. Popularnym sposobem czytania (szczególnie wśród osobników niedożywionych) jest pożeranie książek. Pożeranie książek rzadko kiedy kończy się nadwagą, częściej wizytą u okulisty. Są książki, które doprowadzają nas do śmiechu lub płaczu (np. książeczki opłat za światło i gaz). Nie brakuje książek, które wprawiają swych czytelników w stan histerii (np. książeczki czekowe) lub w stan powołania (książeczki wojskowe).
Gdy lektura jest wciągająca, cały dzień można spędzić z nosem w książce. Jeśli zdarzy się odwrotnie i bardziej wciągający od książki jest sam czytelnik, to wówczas dzień spędzamy z nosem w piwie. W tym sezonie wydawcy wprost rozpieszczają nas propozycjami lektur na wakacje. Dan Brown i jego kontrowersyjny "Kod Leonarda da Vinci", nowa powieść mistrza thrillerów politycznych Forsytha "Mściciel", a do tego rosyjska Masłowska, fiński Pilch, szwedzka Chmielewska, włoski Świetlicki, nie mówiąc już o wspaniałej książce telefonicznej Wałbrzycha. Zdaniem krytyków, dobre urlopowe czytadło to powinna być jakaś lekka, miła historyjka z trupem w tle. Bez trupa nie obejdzie się żaden bestseller. Zasady pisania tego typu powieści są takie, że trup musi paść już w pierwszym rozdziale. Czasy są teraz trochę bardziej nerwowe niż w epoce Agathy Christie. Trup zwykle pada już pod koniec pierwszej strony, a często zdarza się, że nawet pod koniec pierwszego zdania.
Wszystkie propozycje wydawców bledną wobec potęgi pamiętnika pisanego w Internecie przez posła Samoobrony Ryszarda Czarneckiego. W pamiętniku Czarneckiego nie padł jeszcze żaden trup z wyjątkiem tych, którzy padli trupem, czytając jego pamiętnik. Ryszard Czarnecki to sam w sobie materiał na komedię sensacyjną z elementami horroru (umysłowego). Karierę polityczną zaczynał jako drapieżny orzeł ZChN, a skończył jako ślepa kura dziobiąca resztki poza parlamentem. Po latach kurzego niebytu odrodził się w postaci skromnej gąski w Samoobronie, z ramienia której został posłem w europarlamencie. Lektura gorących zapisków Czarneckiego każdego wprawi w dobry nastrój. Jest i o męczących zebraniach, i o długich posiedzeniach, i o wielkim zapracowaniu posła. Dowiadujemy się, że raz poseł Czarnecki był tak zapracowany, że obiadu nie zjadł. Innym razem zjadł coś na dworcu w rodzinnym Wrocławiu i dostał sraczki. O ile są powieści czytane z zapartym tchem, o tyle śmiało można powiedzieć, że pamiętnik Czarneckiego czyta się z zapartym nie tylko tchem, ale całym ciałem. Być może dzieje się tak dlatego, że sam Czarnecki idzie w polityce często w totalne zaparcie.
Dzięki blogom umieszczanym w Internecie każdy może zostać wakacyjnym literatem. Czarnecki zadebiutował w roli autora fikcji literackich, kiedy pisał przemówienia polityczne swojemu kotu. Później, zgodnie z prawami biologii, przerzucił się na Leppera. Teraz rozwija ten wątek, publikując sensacyjny pamiętnik. Publikowanie osobistych pamiętników w Internecie przez wielkich i małych naszej polityki to może być większy hit niż naśladujące styl Umberto Eco wypociny Dana Browna. Już widzę oczyma duszy ten wspaniały, nowy nurt w polskiej literaturze. Najpierw oczy przyklejone do ekranów komputerów, a później tłumy w księgarniach, wysokie nakłady i honoraria. Młode dziewczęta na spotkaniach autorskich, uznanie krytyki w kraju i za granicą. Plaże śródziemnomorskie czytające z niedowierzaniem nowe, świetne powieści pisane przez polskich polityków. Jest już precedens. Książka wspominkowa Billa Clintona, choć nudna i zakłamana, odniosła niesamowity sukces. Czas więc na polskich polityków, którzy - co widać po Czarneckim - nie mają żadnych oporów. Oto potencjalna lista hitów: "Jolka, Jolka pamiętasz?" - erotyczne wspomnienia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. "Ja i cały ten burdel" - nerwowe zapiski z ostatnich dni Leszka Millera, "Polscy agenci i ruskie pierogi" - nieznane notatki służbowe Józefa Oleksego, czy wreszcie number one w wykonaniu nowo narodzonego gwiazdora lekkiej powieści wakacyjnej - "Nogi mi się pocą, czyli Bruksela nocą", intymny pamiętnik belgijski Ryszarda Czarneckiego. Pisarze do śmietników! Politycy do pamiętników!
Wszystkie propozycje wydawców bledną wobec potęgi pamiętnika pisanego w Internecie przez posła Samoobrony Ryszarda Czarneckiego. W pamiętniku Czarneckiego nie padł jeszcze żaden trup z wyjątkiem tych, którzy padli trupem, czytając jego pamiętnik. Ryszard Czarnecki to sam w sobie materiał na komedię sensacyjną z elementami horroru (umysłowego). Karierę polityczną zaczynał jako drapieżny orzeł ZChN, a skończył jako ślepa kura dziobiąca resztki poza parlamentem. Po latach kurzego niebytu odrodził się w postaci skromnej gąski w Samoobronie, z ramienia której został posłem w europarlamencie. Lektura gorących zapisków Czarneckiego każdego wprawi w dobry nastrój. Jest i o męczących zebraniach, i o długich posiedzeniach, i o wielkim zapracowaniu posła. Dowiadujemy się, że raz poseł Czarnecki był tak zapracowany, że obiadu nie zjadł. Innym razem zjadł coś na dworcu w rodzinnym Wrocławiu i dostał sraczki. O ile są powieści czytane z zapartym tchem, o tyle śmiało można powiedzieć, że pamiętnik Czarneckiego czyta się z zapartym nie tylko tchem, ale całym ciałem. Być może dzieje się tak dlatego, że sam Czarnecki idzie w polityce często w totalne zaparcie.
Dzięki blogom umieszczanym w Internecie każdy może zostać wakacyjnym literatem. Czarnecki zadebiutował w roli autora fikcji literackich, kiedy pisał przemówienia polityczne swojemu kotu. Później, zgodnie z prawami biologii, przerzucił się na Leppera. Teraz rozwija ten wątek, publikując sensacyjny pamiętnik. Publikowanie osobistych pamiętników w Internecie przez wielkich i małych naszej polityki to może być większy hit niż naśladujące styl Umberto Eco wypociny Dana Browna. Już widzę oczyma duszy ten wspaniały, nowy nurt w polskiej literaturze. Najpierw oczy przyklejone do ekranów komputerów, a później tłumy w księgarniach, wysokie nakłady i honoraria. Młode dziewczęta na spotkaniach autorskich, uznanie krytyki w kraju i za granicą. Plaże śródziemnomorskie czytające z niedowierzaniem nowe, świetne powieści pisane przez polskich polityków. Jest już precedens. Książka wspominkowa Billa Clintona, choć nudna i zakłamana, odniosła niesamowity sukces. Czas więc na polskich polityków, którzy - co widać po Czarneckim - nie mają żadnych oporów. Oto potencjalna lista hitów: "Jolka, Jolka pamiętasz?" - erotyczne wspomnienia prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. "Ja i cały ten burdel" - nerwowe zapiski z ostatnich dni Leszka Millera, "Polscy agenci i ruskie pierogi" - nieznane notatki służbowe Józefa Oleksego, czy wreszcie number one w wykonaniu nowo narodzonego gwiazdora lekkiej powieści wakacyjnej - "Nogi mi się pocą, czyli Bruksela nocą", intymny pamiętnik belgijski Ryszarda Czarneckiego. Pisarze do śmietników! Politycy do pamiętników!
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.