- Jakiś czas temu pisaliśmy, że Jan Krzysztof Bielecki wraca do polityki i kręci się koło Platformy Obywatelskiej. Tymczasem prezes Pekao SA wcale się nie kręci, tylko jest przez środowisko Donalda Tuska najnormalniej w świecie lansowany na premiera przyszłego platformowego rządu zamiast Rokity! Jako że to rubryka "satyryczna", to nikt nam nie uwierzy, więc zapewniamy, że to taka sama brednia jak afera Rywina, którą jako pierwsi opisaliśmy.
- Oczywiście kandydatura Bieleckiego nie podoba się Rokicie, ale - co ciekawsze - nie podoba się również Kaczyńskim, którzy podejrzewają, że to wymarzony scenariusz Kwaśniewskiego. Dlatego, nie zważając na zaloty Bieleckiego (ponoć co tydzień wydzwania, i to nie tylko po to, by powspominać stare, gdańskie czasy), godzą się już na Rokitę, bo on przynajmniej zerwie z układami. Podobno ma nawet dojść do kolacji Kaczyńskich z Janem Marią Władysławem. Kto komu poda cykutę?
- A wiedzą państwo, skąd się bierze wiara Kaczyńskich, że Rokita jako premier rzeczywiście coś zmieni? Bo, ich zdaniem, "on chce przejść do historii". Hm, słaba to motywacja. Kuba Rozpruwacz też przeszedł.
- Spór o Bieleckiego nie oznacza oczywiście, że Rokita z Tuskiem są aż tak potwornie skłóceni. To nieprawda. Na przykład w sprawie rozwalenia warszawskiego towarzystwa im. Pawła Piskorskiego są całkowicie zgodni i dlatego tu w roli głównego atakującego występuje Tusk. Siepacz Tusk chce do końca wakacji wylać na twarz całe towarzystwo i zaprowadzić nowe porządki. Na czele przyszłej listy PO w Warszawie stanęłaby Zyta Gilowska. Panie Donaldzie, a może Jolanta Pieńkowska?
- Kpimy sobie czasem z Lecha Kaczyńskiego, co jest oczywiście haniebne i dowodzi tego, że jesteśmy na usługach platformy, Rokity i innych takich. Ale czasem musimy przyznać, że i prezydentowi stolicy coś się udaje. Na ten przykład udało mu się otworzyć Muzeum Powstania Warszawskiego. Przy okazji chcielibyśmy podać nazwisko człowieka, bez którego Kaczyński mógłby sobie co najwyżej ze swym dzielnym (i jakże pracowitym) Urbańskim koniak otworzyć, a nie muzeum: to Jan Ołdakowski. Całkiem serio, nasz prywatny człowiek roku.
- No nie, nie wierzymy! Lech Kaczyński zamknął nielegalnie działający klub Labirynt, miejsce cokolwiek zbójeckie, z którym rady sobie nie dali ani Święcicki, ani Piskorski, ani Kozak. A jeszcze tydzień temu wyśmiewaliśmy prezydenta Warszawy, że nic nie robi, a tu, proszę. Szapo ba! Postscriptum: czy jak skrytykujemy tempo budowy metra, to nam je podciągniecie pod drzwi?
- Zbigniew Religa i jego Blok Centrum, czy jak to się tam nazywa, otacza się doświadczonymi fachowcami. Bo przecież trudno nazwać inaczej tak zasłużone postaci, jak Piotr Wójcik (bardziej antypatyczne są tylko ekspedientki w warszawskiej lodziarni Malinowa) i profesor Andrzej Anusz (zgubiliśmy się gdzieś na etapie pańskiego doktoratu, tym razem własnego, nie plagiatu, więc pewnie ma pan już profesurę, prawda?). Brakuje tylko Janusza Tomaszewskiego.
- Oferta dla czytelników z Opolszczyzny: Samoobrona urządza brankę na lidera i kandydatów na radnych. Biorą kogo popadnie. W tej rozpaczy zadzwonili nawet do dziennikarza "Gazety Wyborczej". Ale ten oferty nie przyjął. Wolał zostać ambasadorem na Tytanie?
- Kolejny okręg wyborczy został zaszczycony kandydaturą Janusza Korwin-Mikkego. Tym razem chce on zostać senatorem z Bielska-Białej. Ma liczną rodzinę, więc ma szanse, bo frekwencję będą mierzyć w promilach.
- Sezon mamy ogórkowy, więc co tam, możemy machnąć kolejną notkę o familii Korwin-Mikke. Tym razem synalek pana Janusza ma wystąpić w "Barze 5", w charakterze syna sławnej postaci. Cyrkowcy są aż tak sławni?
Więcej możesz przeczytać w 33/2004 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.