Powoli poprawia się wizerunek polskiego turysty na Zachodzie
"Turysto z Polski, uważaj! Prawdopodobnie był tu przed Tobą Twój rodak i pozostawił po sobie złe wspomnienie!" - jeszcze kilka lat temu taki napis widniał na ścianie budynku informacji turystycznej w Norymberdze. Dzisiaj Polak przestaje się kojarzyć ze świecącymi od brudu spodniami, handlem papierosami czy kradzieżą. Ze "stonki turystycznej" powoli przekształca się w pożądanego na Zachodzie klienta.
- Polski turysta wyzwala się z kompleksu brudasa i handlarza i wreszcie zaczyna się bawić na wakacjach - zauważa Magdalena Białek, przedstawicielka Club Med w Polsce.
- Przeszliśmy już etap handlu, potem przyjazdy z dewizami. Dzisiaj po prostu wypoczywamy - dodaje Krzysztof Łopaciński z Instytutu Turystyki.
Polacy coraz odważniej podróżują po świecie, choć nadal najchętniej odwiedzają kraje najbliższych sąsiadów - podaje CBOS. W ciągu ostatnich 20 lat co trzeci turysta był w Niemczech, w Czechach lub na Słowacji, 17 proc. odwiedziło b. ZSRR, 14 proc. - Węgry, 7 proc. - Austrię, Włochy i Francję. Z krajów zamorskich Polacy wybierali Stany Zjednoczone (2 proc.) oraz Kanadę
(1 proc.), w Afryce było
1,4 proc. polskich turystów, natomiast w Azji - zaledwie 0,5 proc. Znajomość Europy Zachodniej jest szczególnie duża wśród osób z wyższym wykształceniem - deklaruje ją 79 proc. przedstawicieli kadry kierowniczej, przedsiębiorców oraz mieszkańców dużych miast.
Polacy coraz częściej jako podstawowy cel wyjazdu podają chęć poznania świata, a wyjazdy zarobkowe czy te związane z drobnym handlem uważają za coś wstydliwego. - Dawniej Polak kupował i sprzedawał, dzisiaj jest po prostu turystą. Dawniej zaliczał place targowe w Berlinie, Wiedniu, Stambule czy Atenach, dzisiaj nurkuje w oceanach i wypoczywa na ekskluzywnych wyspach. Nic więc dziwnego, że zaczyna być traktowany na równi ze swoimi kolegami z Zachodu - mówi Krzysztof Łopaciński. - Jeżeli Austria otwiera w Polsce własny ośrodek informacji turystycznej, a Hiszpania czy Tunezja organizują w naszym kraju akcje promocyjne, to widocznie zależy im na polskim turyście. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w hotelach na Majorce czy austriackich miejscowościach narciarskich zatrudnia się studentów z polskich szkół turystycznych po to, by obsługiwali coraz liczniejszych tam rodaków.
- Wizerunek Polaka jest różny w różnych krajach. Jest pozytywny w Grecji i na Syberii, gdzie wciąż pamięta się polskich uczonych i inteligencję na zesłaniu, a także w Wielkiej Brytanii, gdzie w czasie wojny narodziło się wiele trwających do dziś dobrych związków polsko-angielskich czy polsko-szkockich. Nie zaszkodziła im nawet praca Polaków na czarno, często mająca zresztą aspekt pozytywny - uchodzimy za solidnych pracowników. Skoro zniknęli polscy handlarze z Mexicoplatz w Wiedniu i z bazarów w Berlinie, powoli znika też niechęć. Stereotypy są odbiciem sytuacji w Polsce - Polnische Wirtschaft traci na znaczeniu. I coraz mniej antypolskich dowcipów opowiada się w Ameryce - zauważa Olgierd Budrewicz.
- Od lat nie mieliśmy żadnych problemów z polskimi turystami, a stosunek do nich ulega wyraźnej poprawie. We włoskich Alpach polscy narciarze uratowali już niejeden sezon zimowy, a na wybrzeżu Adriatyku wyparli niemal całkowicie Niemców i Skandynawów. Trudno nie lubić kogoś, kto zostawia pieniądze - zauważa Henryk Litwin, szef wydziału konsularnego ambasady RP w Rzymie. - O tym, że wśród Polaków zmienił się poziom kultury turystycznej, zadecydowały pieniądze. Dzisiaj już niewielu jeździ z własnymi konserwami czy kartonem kremu Nivea, którego upłynnienie zwraca koszty wyjazdu. Ważniejsze jest poznawanie obcej kultury, innych ludzi, ich obyczajów - przekonuje Magdalena Białek.
- Każdy turysta może być postrzegany zarówno źle, jak i dobrze i właściwie nie ma znaczenia, czy jest Francuzem, Niemcem, Anglikiem czy Polakiem. Nareszcie więcej zależy od człowieka niż od jego narodowości czy pochodzenia - mówi Monika Olejnik, dziennikarka. - Właściwie nie ma powodów, aby traktowano nas inaczej niż Szwajcarów lub Amerykanów. Jeździmy coraz lepszymi autokarami, mamy coraz bardziej fachowy serwis, mieszkamy w coraz bardziej ekskluzywnych hotelach. Nie stronimy też od wycieczek fakultatywnych. Powoli mijają czasy, kiedy polska młodzież czuła się gorsza z powodu nieznajomości języka czy obyczajów danego kraju. Zawsze jednak denerwuje nas fakt, że na Zachodzie jesteśmy myleni z Ukraińcami, Rosjanami czy Węgrami - dodaje Alicja Pielacińska z Almaturu.
- Jako turyści nie zachowujemy się gorzej od innych nacji. Jesteśmy cichsi niż Niemcy i Amerykanie, coraz mniej się mówi o polskim pijaństwie. Nasi nowobogaccy zachowują się źle, ale daleko im do okropnie zachowujących się "nowych Ruskich", których pełno w najdroższych kurortach Europy. Jesteśmy oszczędni, ale nie jeździmy z własnym prowiantem, jak Niemcy, co doprowadza do rozpaczy np. hiszpańskich właścicieli hoteli. Podróżowanie po świecie nas edukuje, a kulturalne otoczenie skłania do lepszego zachowania. Kiedy jeździliśmy na kempingi, pozwalaliśmy sobie na więcej niż dziś, gdy trafiamy do hoteli - mówi Olgierd Budrewicz.
- Nie ma już powodów, żeby wstydzić się za polskich turystów - przekonuje Jolanta Jedlińska z Orbisu. Jej zdaniem, Polacy wyjeżdżający na wczasy chcą zobaczyć jak najwięcej. Nie wystarczy im tylko morze i słońce. Chętnie oglądają zabytki, robią zakupy, a jeśli to możliwe, codziennie jedzą w innej restauracji. W Tunezji prawie każdy chciałby pojechać na krótsze czy dłuższe safari, w Hiszpanii - spróbować lokalnej kuchni. - Zagraniczne wyjazdy Polaków powoli się normalizują. To, że złotówka staje się wymienialna, daje poczucie wyrównania możliwości. Poza tym wielu ludzi wzbogaciło się i coraz rzadziej wyjeżdża za granicę do pracy. Zawsze jest mi miło, kiedy w innym państwie spotykam Polaków. To pewien rodzaj solidarności - mówi Beata Tyszkiewicz, aktorka.
- Co prawda z Polakami nie lubię wyjeżdżać na urlopy nawet w kraju, ale to dlatego, że jako osoba publiczna jestem rozpoznawany i nie mogę wypocząć. Z dumą patrzę jednak na to, jak wśród Polaków wzrasta popyt na wyjazdy zagraniczne. To fantastyczne. Może dawniej rzeczywiście polski turysta nieraz przynosił wstyd, ale teraz wreszcie coś się zmieniło - przekonuje Piotr Machalica, aktor. - Wydaje mi się, że w kurortach chyba nie różnimy się już tak bardzo od innych. Osobiście nie szukam Polaków w czasie urlopów, ale też i nie mam nic przeciwko nim. Jestem pozytywnie nastawiona do polskich turystów, pod warunkiem jednak, że na urlopie nie zajmują się handlem - podkreśla Hanna Bakuła, malarka.
Okazuje się, że Polaków najmniej kochają sami Polacy. - Kiedy proponuję klientom wyjazd na narty do Kaprun czy Zell am See, często pada odpowiedź, że gdyby chcieli spędzić urlop z Polakami, wybraliby Szczyrk. Większym powodzeniem cieszy się więc Karyntia, gdzie spotkanie rodaka jest jeszcze mało prawdopodobne. Latem z kolei popularne stają się wypady do Chorwacji, zwłaszcza na rejsy jachtami, w czasie których przeważa międzynarodowe towarzystwo - mówi Mariusz Chyrzyński, właściciel biura Glob Travel. Pracownicy biur podróży zauważają, że osoby zajmujące wyższe stanowiska i częściej wyjeżdżające za granicę szukają miejsc, w których nie ma innych Polaków. Nie do końca wynika to jednak z poczucia wstydu, może raczej z kosmopolityzmu. - Tymczasem opinie o Polakach, wygłaszane przez ich zachodnich kolegów, stają się coraz bardziej pozytywne. Do tej pory traktowano nas jak ubogich krewnych, którzy liczą się z każdym centem. Dzisiaj powoli odreagowujemy i być może dlatego chętnie wykupujemy drogie wczasy w ekskluzywnych hotelach i modnych miejscowościach - dodaje Mariusz Chyrzyński.
Chociaż wizerunek rodzimego turysty ulega zdecydowanej poprawie, nadal pokutują u nas dawne grzechy i przyzwyczajenia. -Bardzo często muszę się wstydzić za Polaków. Kiedy się ich spotyka, widać, że ciągle mają kompleks Zachodu: czegoś nie mamy, w czymś jesteśmy gorsi. Polacy często nie wiedzą, jak się zachować. W dobrym hotelu najpierw czują się skrępowani, a później traktują obsługę z góry, nie lubią dawać napiwków. Z kolei w Azji Polacy - nie wiadomo, z jakiego powodu - czują się lepsi. Sami boją się wyjść na zewnątrz, ale za to chętnie pogardzają ludźmi biednymi czy brudnymi - zauważa Edi Pyrek, globtroter. - Polski turysta kiedyś słynął z cwaniactwa, kradzieży, nielegalnego handlu. Teraz wyjeżdża i nie zna ani obyczajów danego kraju, ani żadnego języka. Wychodzi za to z założenia: "Jak ktoś chce się ze mną dogadać, to niech gada po polsku". Polacy często są nachalni, bezczelni i niedelikatni. Nie szanują innych religii, przyzwyczajeń. Kiedy jestem na urlopie, unikam jak ognia własnych rodaków. Wiele razy byłam rozpoznawana i czasem było to bardzo przyjemne, ale częściej kłopotliwe - dodaje Małgorzata Potocka, aktorka.
- Polskim turystom wciąż brak doświadczenia. Nie wszystkie zagraniczne zwyczaje są nam znane. Dlatego na przykład uparcie wynosimy w hotelach jedzenie ze śniadaniowego bufetu i jeszcze mamy pretensje, gdy obsługa nas zatrzyma. W Turcji jesteśmy zaszokowani, gdy dowiadujemy się, że do hoteli nie można wnosić "obcego" jedzenia ani napojów. Staramy się wykorzystać każdą możliwość obniżenia kosztów wakacji - mówi Krzysztof Piątek z Neckermanna. - W dalszym ciągu Polacy są za granicą rozpoznawalni, między innymi po sposobie ubierania się. W czasie podróży preferuje się model sportowo-praktyczny: nieświeże dżinsy, charakterystyczne brudne buty i plastykowa torba z cennymi zakupami. Po tych cechach wyglądu zawsze bezbłędnie zgaduję, że dany turysta to Polak. Wprawdzie dzisiaj nie musimy się już wstydzić, że Polacy za granicą kradną, zawstydzenie wywołuje jednak brak dobrego smaku i obycia w świecie. Wypoczynku szukam indywidualnie, bo Polacy w grupach zachowują się głośno i niewłaściwie. Mam wystarczająco dużo kontaktów z rodakami na co dzień. Kiedy wyjeżdżam, chcę przede wszystkim poznać miejsce, które odwiedzam - podkreśla aktor Marek Kondrat.
Biuro prasowe MSZ przytacza z kolei niechlubne dane statystyczne, z których wynika, że Polacy za granicą nadal dopuszczają się całej gamy przestępstw: od nielegalnego pobytu, oszustw i kradzieży, poprzez handel narkotykami, aż do pracy na czarno. Osobną kategorią w statystykach departamentu konsularnego jest "niepłacenie rachunków" - uciekanie z hoteli czy restauracji bez zapłaty. Krajem, w którym Polacy najczęściej wchodzą w konflikt z prawem, są Niemcy - na przykład w pierwszym półroczu 1998 r. zatrzymano tam kilkuset Polaków pracujących bez zezwolenia. Dane są niepełne, gdyż w stosunkach z wieloma krajami, w tym z większością europejskich, obowiązują postanowienia konwencji wiedeńskiej, zgodnie z którą obywatel musi wyrazić zgodę na powiadomienie konsulatu o jego zatrzymaniu. Liczba zatrzymanych obywateli polskich (w tej grupie są zarówno aresztowani, jak i osoby, którym zatrzymano paszport do wyjaśnienia) od 1993 r. wynosi średnio 8 tys. rocznie. W 1996 r. było ich 10492, a w ubiegłym - 9246.
Za Chlebem
W Niemczech polskich turystów jest niewielu - chętniej spędzają bowiem urlopy w cieplejszych i odleglejszych krajach. Do Niemiec nadal jeździ się "za chlebem". Nad Mozelą w Nadrenii-Palatynacie można spotkać Polaków pracujących na stokach plantacji winorośli. Na terenach wyżynnych i nizinnych w północnej Nadrenii-Westfalii pracują na polach truskawkowych. Polscy gastarbeiterzy stanowią ok. 80 proc. robotników sezonowych. Bez nich - jak twierdzą niemieccy bauerzy - nie można by zebrać plonów.
Niemcy są krajem drogim, dlatego najczęściej odwiedzają go Japończycy, Amerykanie, Francuzi i Anglicy. Polski turysta jest tu niemal zawsze traktowany jak "gastarbeiter w drodze". Przyjezdni mogą w tym kraju znaleźć wszystko oprócz wylewnej serdeczności. Polacy nadal poznają RFN od strony pchlich targów i supermarketów Aldiego. W potocznej opinii nie są traktowani jak turyści robiący sobie zdjęcie na tle kolońskiej katedry, rezydencji rządowej na górze Petersberg w Königswinter czy berlińskiej siedziby prezydenta (zamku Bellevue) ani jak goście, którzy zostawią pieniądze w drogich restauracjach. Zdaniem Niemców, Polak nadal przyjeżdża do nich "na zarobek", wciąż bowiem pokutują stereotypy o polskich bandach złodziei samochodów, handlarzach sprzedających na targowiskach pirackie kasety magnetofonowe, rosyjski sprzęt optyczny, kryształy, a nawet kiszone ogórki.
- Polski turysta wyzwala się z kompleksu brudasa i handlarza i wreszcie zaczyna się bawić na wakacjach - zauważa Magdalena Białek, przedstawicielka Club Med w Polsce.
- Przeszliśmy już etap handlu, potem przyjazdy z dewizami. Dzisiaj po prostu wypoczywamy - dodaje Krzysztof Łopaciński z Instytutu Turystyki.
Polacy coraz odważniej podróżują po świecie, choć nadal najchętniej odwiedzają kraje najbliższych sąsiadów - podaje CBOS. W ciągu ostatnich 20 lat co trzeci turysta był w Niemczech, w Czechach lub na Słowacji, 17 proc. odwiedziło b. ZSRR, 14 proc. - Węgry, 7 proc. - Austrię, Włochy i Francję. Z krajów zamorskich Polacy wybierali Stany Zjednoczone (2 proc.) oraz Kanadę
(1 proc.), w Afryce było
1,4 proc. polskich turystów, natomiast w Azji - zaledwie 0,5 proc. Znajomość Europy Zachodniej jest szczególnie duża wśród osób z wyższym wykształceniem - deklaruje ją 79 proc. przedstawicieli kadry kierowniczej, przedsiębiorców oraz mieszkańców dużych miast.
Polacy coraz częściej jako podstawowy cel wyjazdu podają chęć poznania świata, a wyjazdy zarobkowe czy te związane z drobnym handlem uważają za coś wstydliwego. - Dawniej Polak kupował i sprzedawał, dzisiaj jest po prostu turystą. Dawniej zaliczał place targowe w Berlinie, Wiedniu, Stambule czy Atenach, dzisiaj nurkuje w oceanach i wypoczywa na ekskluzywnych wyspach. Nic więc dziwnego, że zaczyna być traktowany na równi ze swoimi kolegami z Zachodu - mówi Krzysztof Łopaciński. - Jeżeli Austria otwiera w Polsce własny ośrodek informacji turystycznej, a Hiszpania czy Tunezja organizują w naszym kraju akcje promocyjne, to widocznie zależy im na polskim turyście. Nie bez znaczenia jest również fakt, że w hotelach na Majorce czy austriackich miejscowościach narciarskich zatrudnia się studentów z polskich szkół turystycznych po to, by obsługiwali coraz liczniejszych tam rodaków.
- Wizerunek Polaka jest różny w różnych krajach. Jest pozytywny w Grecji i na Syberii, gdzie wciąż pamięta się polskich uczonych i inteligencję na zesłaniu, a także w Wielkiej Brytanii, gdzie w czasie wojny narodziło się wiele trwających do dziś dobrych związków polsko-angielskich czy polsko-szkockich. Nie zaszkodziła im nawet praca Polaków na czarno, często mająca zresztą aspekt pozytywny - uchodzimy za solidnych pracowników. Skoro zniknęli polscy handlarze z Mexicoplatz w Wiedniu i z bazarów w Berlinie, powoli znika też niechęć. Stereotypy są odbiciem sytuacji w Polsce - Polnische Wirtschaft traci na znaczeniu. I coraz mniej antypolskich dowcipów opowiada się w Ameryce - zauważa Olgierd Budrewicz.
- Od lat nie mieliśmy żadnych problemów z polskimi turystami, a stosunek do nich ulega wyraźnej poprawie. We włoskich Alpach polscy narciarze uratowali już niejeden sezon zimowy, a na wybrzeżu Adriatyku wyparli niemal całkowicie Niemców i Skandynawów. Trudno nie lubić kogoś, kto zostawia pieniądze - zauważa Henryk Litwin, szef wydziału konsularnego ambasady RP w Rzymie. - O tym, że wśród Polaków zmienił się poziom kultury turystycznej, zadecydowały pieniądze. Dzisiaj już niewielu jeździ z własnymi konserwami czy kartonem kremu Nivea, którego upłynnienie zwraca koszty wyjazdu. Ważniejsze jest poznawanie obcej kultury, innych ludzi, ich obyczajów - przekonuje Magdalena Białek.
- Każdy turysta może być postrzegany zarówno źle, jak i dobrze i właściwie nie ma znaczenia, czy jest Francuzem, Niemcem, Anglikiem czy Polakiem. Nareszcie więcej zależy od człowieka niż od jego narodowości czy pochodzenia - mówi Monika Olejnik, dziennikarka. - Właściwie nie ma powodów, aby traktowano nas inaczej niż Szwajcarów lub Amerykanów. Jeździmy coraz lepszymi autokarami, mamy coraz bardziej fachowy serwis, mieszkamy w coraz bardziej ekskluzywnych hotelach. Nie stronimy też od wycieczek fakultatywnych. Powoli mijają czasy, kiedy polska młodzież czuła się gorsza z powodu nieznajomości języka czy obyczajów danego kraju. Zawsze jednak denerwuje nas fakt, że na Zachodzie jesteśmy myleni z Ukraińcami, Rosjanami czy Węgrami - dodaje Alicja Pielacińska z Almaturu.
- Jako turyści nie zachowujemy się gorzej od innych nacji. Jesteśmy cichsi niż Niemcy i Amerykanie, coraz mniej się mówi o polskim pijaństwie. Nasi nowobogaccy zachowują się źle, ale daleko im do okropnie zachowujących się "nowych Ruskich", których pełno w najdroższych kurortach Europy. Jesteśmy oszczędni, ale nie jeździmy z własnym prowiantem, jak Niemcy, co doprowadza do rozpaczy np. hiszpańskich właścicieli hoteli. Podróżowanie po świecie nas edukuje, a kulturalne otoczenie skłania do lepszego zachowania. Kiedy jeździliśmy na kempingi, pozwalaliśmy sobie na więcej niż dziś, gdy trafiamy do hoteli - mówi Olgierd Budrewicz.
- Nie ma już powodów, żeby wstydzić się za polskich turystów - przekonuje Jolanta Jedlińska z Orbisu. Jej zdaniem, Polacy wyjeżdżający na wczasy chcą zobaczyć jak najwięcej. Nie wystarczy im tylko morze i słońce. Chętnie oglądają zabytki, robią zakupy, a jeśli to możliwe, codziennie jedzą w innej restauracji. W Tunezji prawie każdy chciałby pojechać na krótsze czy dłuższe safari, w Hiszpanii - spróbować lokalnej kuchni. - Zagraniczne wyjazdy Polaków powoli się normalizują. To, że złotówka staje się wymienialna, daje poczucie wyrównania możliwości. Poza tym wielu ludzi wzbogaciło się i coraz rzadziej wyjeżdża za granicę do pracy. Zawsze jest mi miło, kiedy w innym państwie spotykam Polaków. To pewien rodzaj solidarności - mówi Beata Tyszkiewicz, aktorka.
- Co prawda z Polakami nie lubię wyjeżdżać na urlopy nawet w kraju, ale to dlatego, że jako osoba publiczna jestem rozpoznawany i nie mogę wypocząć. Z dumą patrzę jednak na to, jak wśród Polaków wzrasta popyt na wyjazdy zagraniczne. To fantastyczne. Może dawniej rzeczywiście polski turysta nieraz przynosił wstyd, ale teraz wreszcie coś się zmieniło - przekonuje Piotr Machalica, aktor. - Wydaje mi się, że w kurortach chyba nie różnimy się już tak bardzo od innych. Osobiście nie szukam Polaków w czasie urlopów, ale też i nie mam nic przeciwko nim. Jestem pozytywnie nastawiona do polskich turystów, pod warunkiem jednak, że na urlopie nie zajmują się handlem - podkreśla Hanna Bakuła, malarka.
Okazuje się, że Polaków najmniej kochają sami Polacy. - Kiedy proponuję klientom wyjazd na narty do Kaprun czy Zell am See, często pada odpowiedź, że gdyby chcieli spędzić urlop z Polakami, wybraliby Szczyrk. Większym powodzeniem cieszy się więc Karyntia, gdzie spotkanie rodaka jest jeszcze mało prawdopodobne. Latem z kolei popularne stają się wypady do Chorwacji, zwłaszcza na rejsy jachtami, w czasie których przeważa międzynarodowe towarzystwo - mówi Mariusz Chyrzyński, właściciel biura Glob Travel. Pracownicy biur podróży zauważają, że osoby zajmujące wyższe stanowiska i częściej wyjeżdżające za granicę szukają miejsc, w których nie ma innych Polaków. Nie do końca wynika to jednak z poczucia wstydu, może raczej z kosmopolityzmu. - Tymczasem opinie o Polakach, wygłaszane przez ich zachodnich kolegów, stają się coraz bardziej pozytywne. Do tej pory traktowano nas jak ubogich krewnych, którzy liczą się z każdym centem. Dzisiaj powoli odreagowujemy i być może dlatego chętnie wykupujemy drogie wczasy w ekskluzywnych hotelach i modnych miejscowościach - dodaje Mariusz Chyrzyński.
Chociaż wizerunek rodzimego turysty ulega zdecydowanej poprawie, nadal pokutują u nas dawne grzechy i przyzwyczajenia. -Bardzo często muszę się wstydzić za Polaków. Kiedy się ich spotyka, widać, że ciągle mają kompleks Zachodu: czegoś nie mamy, w czymś jesteśmy gorsi. Polacy często nie wiedzą, jak się zachować. W dobrym hotelu najpierw czują się skrępowani, a później traktują obsługę z góry, nie lubią dawać napiwków. Z kolei w Azji Polacy - nie wiadomo, z jakiego powodu - czują się lepsi. Sami boją się wyjść na zewnątrz, ale za to chętnie pogardzają ludźmi biednymi czy brudnymi - zauważa Edi Pyrek, globtroter. - Polski turysta kiedyś słynął z cwaniactwa, kradzieży, nielegalnego handlu. Teraz wyjeżdża i nie zna ani obyczajów danego kraju, ani żadnego języka. Wychodzi za to z założenia: "Jak ktoś chce się ze mną dogadać, to niech gada po polsku". Polacy często są nachalni, bezczelni i niedelikatni. Nie szanują innych religii, przyzwyczajeń. Kiedy jestem na urlopie, unikam jak ognia własnych rodaków. Wiele razy byłam rozpoznawana i czasem było to bardzo przyjemne, ale częściej kłopotliwe - dodaje Małgorzata Potocka, aktorka.
- Polskim turystom wciąż brak doświadczenia. Nie wszystkie zagraniczne zwyczaje są nam znane. Dlatego na przykład uparcie wynosimy w hotelach jedzenie ze śniadaniowego bufetu i jeszcze mamy pretensje, gdy obsługa nas zatrzyma. W Turcji jesteśmy zaszokowani, gdy dowiadujemy się, że do hoteli nie można wnosić "obcego" jedzenia ani napojów. Staramy się wykorzystać każdą możliwość obniżenia kosztów wakacji - mówi Krzysztof Piątek z Neckermanna. - W dalszym ciągu Polacy są za granicą rozpoznawalni, między innymi po sposobie ubierania się. W czasie podróży preferuje się model sportowo-praktyczny: nieświeże dżinsy, charakterystyczne brudne buty i plastykowa torba z cennymi zakupami. Po tych cechach wyglądu zawsze bezbłędnie zgaduję, że dany turysta to Polak. Wprawdzie dzisiaj nie musimy się już wstydzić, że Polacy za granicą kradną, zawstydzenie wywołuje jednak brak dobrego smaku i obycia w świecie. Wypoczynku szukam indywidualnie, bo Polacy w grupach zachowują się głośno i niewłaściwie. Mam wystarczająco dużo kontaktów z rodakami na co dzień. Kiedy wyjeżdżam, chcę przede wszystkim poznać miejsce, które odwiedzam - podkreśla aktor Marek Kondrat.
Biuro prasowe MSZ przytacza z kolei niechlubne dane statystyczne, z których wynika, że Polacy za granicą nadal dopuszczają się całej gamy przestępstw: od nielegalnego pobytu, oszustw i kradzieży, poprzez handel narkotykami, aż do pracy na czarno. Osobną kategorią w statystykach departamentu konsularnego jest "niepłacenie rachunków" - uciekanie z hoteli czy restauracji bez zapłaty. Krajem, w którym Polacy najczęściej wchodzą w konflikt z prawem, są Niemcy - na przykład w pierwszym półroczu 1998 r. zatrzymano tam kilkuset Polaków pracujących bez zezwolenia. Dane są niepełne, gdyż w stosunkach z wieloma krajami, w tym z większością europejskich, obowiązują postanowienia konwencji wiedeńskiej, zgodnie z którą obywatel musi wyrazić zgodę na powiadomienie konsulatu o jego zatrzymaniu. Liczba zatrzymanych obywateli polskich (w tej grupie są zarówno aresztowani, jak i osoby, którym zatrzymano paszport do wyjaśnienia) od 1993 r. wynosi średnio 8 tys. rocznie. W 1996 r. było ich 10492, a w ubiegłym - 9246.
Za Chlebem
W Niemczech polskich turystów jest niewielu - chętniej spędzają bowiem urlopy w cieplejszych i odleglejszych krajach. Do Niemiec nadal jeździ się "za chlebem". Nad Mozelą w Nadrenii-Palatynacie można spotkać Polaków pracujących na stokach plantacji winorośli. Na terenach wyżynnych i nizinnych w północnej Nadrenii-Westfalii pracują na polach truskawkowych. Polscy gastarbeiterzy stanowią ok. 80 proc. robotników sezonowych. Bez nich - jak twierdzą niemieccy bauerzy - nie można by zebrać plonów.
Niemcy są krajem drogim, dlatego najczęściej odwiedzają go Japończycy, Amerykanie, Francuzi i Anglicy. Polski turysta jest tu niemal zawsze traktowany jak "gastarbeiter w drodze". Przyjezdni mogą w tym kraju znaleźć wszystko oprócz wylewnej serdeczności. Polacy nadal poznają RFN od strony pchlich targów i supermarketów Aldiego. W potocznej opinii nie są traktowani jak turyści robiący sobie zdjęcie na tle kolońskiej katedry, rezydencji rządowej na górze Petersberg w Königswinter czy berlińskiej siedziby prezydenta (zamku Bellevue) ani jak goście, którzy zostawią pieniądze w drogich restauracjach. Zdaniem Niemców, Polak nadal przyjeżdża do nich "na zarobek", wciąż bowiem pokutują stereotypy o polskich bandach złodziei samochodów, handlarzach sprzedających na targowiskach pirackie kasety magnetofonowe, rosyjski sprzęt optyczny, kryształy, a nawet kiszone ogórki.
Więcej możesz przeczytać w 33/1998 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.